Przeprowadzone 6 kwietnia referendum w sprawie ewentualnego przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej ujawniło potencjał niechęci holenderskich obywateli nie tylko do poszerzania wspólnoty, ale do niej samej.
Z inicjatywą referendum wystąpiło kilka holenderskich stronnictw określanych jako eurosceptyczne. Zebrały w tej sprawie ponad 300 tys. podpisów. Było to pierwsze referendum w Niderlandach od czasu wprowadzenia, w ubiegłym roku, przepisów umożliwiających gromadzenie podpisów pod inicjatywą popierającą plebiscyt również przez internet. Antyunijni politycy i działacze przekonywali, cokolwiek mijając się z prawdą jeśli chodzi o procedury, że stowarzyszenie z Ukrainą jest pierwszym etapem faktycznego przyjęcia do UE i że jest to niebezpieczne.
W trakcie przedreferendalnej kampanii pojawiały się argumenty o „nieodpowiedzialnej wojnie z Rosją”, jak również standardowe zarzuty dotyczące faktycznego braku administracji i gospodarza na Ukrainie oraz wszechwładzy oligarchów. Poza tym jednak argumentacja prawicowych eurosceptyków opierała się na dość oklepanych i zużytych demagogicznych dykteryjkach o tym, jak to o stowarzyszeniu Ukrainy z UE zdecydowali „brukselscy technokraci” ponad głowami obywateli, to „rachunek za te nieodpowiedzialne działania zapłaci unijny podatnik”. Trudno mówić, w takim kontekście, iż kampania miała jakiś głęboko merytoryczny charakter. Eksperci, również ci głównonurtowi, oceniają, iż wyniki są raczej wyrazem poparcia dla prawicowych populistycznych stronnictw, które używają Unii jako chłopca do bicia w warunkach kryzysu ekonomicznego i geopolitycznego.
Referendum przerodzi się zapewne dość szybko w szereg problemów dla obecnego holenderskiego rządu. Przypomnijmy, że Holandia sprawuje w bieżącym półroczu tzw. unijną prezydencję. W tamtejszych mediach pojawiają się nawet komentarze, iż kłopoty będą miały charakter nie tylko wewnętrzny i ogólnounijny. Chodzi głównie o pomysł tzw. Nexitu, tj. w wolnym tłumaczeniu z angielskiego „następnego (po Brexicie) wyjścia”, ma się rozumieć, ze struktur UE. Głosowanie odbyło się niecałe trzy miesiące przed referendum w Wielkiej Brytanii, w którym obywatele tego kraju mają zadecydować czy chcą aby Zjednoczone Królestwo pozostało we wspólnocie (23 czerwca).
[alert type=”info” title=”KOMENTARZ „]Rozdmuchana przez holenderską populistyczną prawicę nagonka na Unię Europejską, której środowe referendum było faktyczni probierzem jeśli chodzi o zasięg społecznego oddziaływania, oznacza też kolejną przegraną lewicy. Nie tylko w Holandii, lecz ogólnie w UE. Unia, co dobitnie pokazał casus Grecji, nie jest już z pewnością tym czym wielu się wydawała jeszcze 10 lat temu. Widzą to ludzie, a jako czynnik polityczny zaprzęgła to do swojego dyliżansu prawica, niejednokrotnie skrajna. Lewica zaś, poza ogólnym oburzeniem podczas przepoczwarzania Grecji w gospodarkę trzecioświatową, nie zdobyła się na jednoznaczną krytykę UE. Nawet inicjatywy, które na tle socjaldemokratycznej masy upadłościowej wydają się stosunkowo konsekwentne w swej lewicowości, chętnie ozdabiają swoje inicjatywy błękitnym sztandarem ze złotymi gwiazdkami. Czas przejrzeć na oczy.[/alert]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
61,1% Holendrów wypowiedziało się przeciw stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską.
Zdecydowanie popieram Holendrów! Azja zaczyna się już od Rzeszowa (niektóre mapy zachodnie).
„Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Ukraińcy i Tyrcy bez wiz do Unii Europejskiej to katastrofa!
Ponad 50 milionów Ukraińców i ok. 80 milionów Turków.
Ku przestrodze!
Pozdro.
Bezwyznaniowy/bezpartyjny.
Coraz większa szansa, że ten absurdalny technokratyczny twór (monstrum bardziej) za jakiś czas ulegnie kolapsowi. Dziś Holendrzy, za 2 miesiące Anglicy. Potem referendum antyimigracyjne na Węgrzech, może i u nas. Kolejne zamachy (nieuniknione), śmierć, krew i płaczliwe gdakanie eurokratów.
Będzie dobrze.
BRAVO Holendrzy!