Nie milkną dyskusje wokół Marszu Wolności w ostatnią sobotę. Organizatorzy, podkreślający na każdym kroku swoją demokratyczność i europejskość, popisali się zwykłą homofobią.
W mediach społecznościowych, m.in. na portalu działaczki feministycznej Anny Dryjańskiej, pojawiło się nagranie z marszu opozycji, na którym młodzi ludzie z transparentem „Nie ma wolności bez równości”, są agresywnie wypraszani przez ochroniarzy marszu. Mężczyźni są szarpani, pod ich adresem padają wyzwiska. Zostają także opluci przez mężczyznę, który poruszał się obok przywódców PO. Również oni są zresztą świadkami całego zdarzenia, gdyż dochodzi do niego na samym froncie manifestacji.
Inicjatywa „Miłość nie wyklucza” poinformowała na Facebooku, że ofiarami agresji ochroniarzy padli aktywiści organizacji – Sławomir Wodzyński i Bart Staszewski. Obaj zamieścili na Facebooku oświadczenie, w którym twierdzą, że nie mają pretensji do straży marszu. Równocześnie zaznaczają, że reakcja zwykłych protestujących była zupełnie inna, niż agresja ochroniarzy. – Byliśmy ciepło przyjęci przez zwykłych uczestników, którzy robili sobie z nami zdjęcia oraz chętnie czytali ulotki informacyjne o równości małżeńskiej – piszą. Przypominają również, że PO od lat ignoruje polską społeczność osób nieheteroseksualnych i przeprowadzenie niekonwencjonalnego happeningu podczas marszu traktowanego przez tę partię jako sztandarowa inicjatywa było jedyną szansę, żeby przypomnieć o jej istnieniu i jej postulatach.
Anna Dryjańska poprosiła o reakcję m.in. rzecznika prasowego PO Jana Grabca. Jego reakcja wprawia w konsternację. – To był nieprzemyślany happening. Ochrona nie powinna wpuścić nikogo, kto rozbija czoło marszu – skomentował Grabiec. Uczestnicy zdarzenia twierdzą, że o żadnym rozbijaniu mowy nie było, na tym etapie każdy przemieszczał się swobodnie.
Sprawę skomentował jeden z liderów partii Razem Adrian Zandberg, trafnie zapytując organizatorów pochodu, czy ich przyjaciele z Europy Zachodniej wiedzą o tym, co grozi manifestantom z tęczowymi flagami na ich „demokratycznych” wydarzeniach. – W takich sytuacjach widać jak na dłoni, ile warta jest wasza europejskość i jaka z was alternatywa dla PiSu. Widać, czego możemy się spodziewać po rządach PO – podsumował polityk.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: PO jest może „proeuropejska” i uznała by wszystkie prawa „kochających inaczej”, nawet do adopcji dzieci, ale co zrobić, jeżeli naród w swojej zdecydowanej większości „nie dorósł” do takiej „wolności”? W końcu bliższa koszula (władza) ciału, niż sukmana (homoludki).
Zandberg może sobie głosić co chce, bo jak widać, niespecjalnie zabiega o poparcie ciemnego ludu, który nie popiera jego światłych planów przekształcenia społeczeństwa. PO musi uwzględniać przesądy ludu polskiego, albo zostawić władzę PiS-manom.