Tak wygląda polska ekonomiczna rzeczywistość w małych i średnich polskich firmach. Oficjalnie płacą jedynie minimalne pensje.
Ministerstwo Finansów opublikowało dane o dominujących na polskim rynku firmach czyli małych i średnich. Pamiętamy, że według neoliberalnej narracji to właśnie ten sektor firm miał być lokomotywą gospodarki. Praktyka pokazała, że to fikcja.
63 proc. polskich pracowników zatrudnionych w małych firmach (do 10 zatrudnionych) zarabia pensję minimalną, zaś w średnich jest takich pracowników aż 40 proc. W całej polskiej gospodarce minimalną płacę otrzymuje niemal co piąty pracownik (22 proc.).
Co oznaczają te dane? Po pierwsze to, że dominująca część zatrudnionych w małych i średnich firmach zarabia po prostu mało. Podnoszenie minimalnego wynagrodzenia, triumfalnie ogłaszanego przez rząd PiS, choć potrzebne, nie zmienia faktu, że to jest zarobek, który nie pozwala na godne życie. Bo choć płaca minimalna stanowi obecnie 53 proc. przeciętnego wynagrodzenia, to wciąż jest, jak mówi jej nazwa, minimalna. Po drugie, można przyjąć, że pracodawcy w tych firmach po prostu częściowo spychają pracowników w szarą strefę, pozostałą część zarobku płacąc pod stołem, co realnie daje wyższe zarobki, natomiast tworzy przyszłe zastępy emerytów, którzy będą zmuszeni wyciągać ręce po zasiłki, ponieważ emerytura nie wystarczy im na przeżycie.
A warto zwrócić uwagę, że podane dane nie uwzględniają danych z umów śmieciowych, które wciąż w polskiej gospodarce czują się dobrze.
Związki zawodowe, uczestniczące w Radzie Dialogu Społecznego są zdania, że powinno się w dalszym ciągu podnosić płacę minimalną, do 2800 złotych brutto. Pracodawcy oczywiście są przeciw argumentując, że dalsze podnoszenie tej płacy spowoduje spychanie przez mniejszych pracodawców swoich pracowników do szarej strefy.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
,,Pracodawcy oczywiście są przeciw argumentując, że dalsze podnoszenie tej płacy spowoduje spychanie przez mniejszych pracodawców swoich pracowników do szarej strefy.”
No miszczostffo hipokryzji.
Ciekawe ilu celebrytów i ,,artystów” zarabiających obecnie krocie jedzie na śmieciówkach?
Ilu dziennikarzy? którzy tak krzyczą? Ilu właścicieli sporych firm płaci ZUS i podatki jak samozatrudnieni ,,załatwiając” sprawy z fiskusem przez fikcyjne wyprowadzenie firmy do raju podatkowego? O wielkich nawet nie wspominam, bo u nich to norma! Nawet bajerancką nazwę dla oszustw sobie wymyślili – ,,optymalizacja podatkowa”. Ale knot prawno-organizacyjny pn. UE – pozwala na takie dziania, przynoszą bowiem one korzyści ,,starej” Unii. No chyba że z Boschowa pryśnie za dużo firm i firemek do Luksemburga, Irlandii czy na wysepki u wybrzeży GB, to powstaje mieżdunarodnyj wrzask prasowy az po krańce kontynentu! Gdzie nie zerkniesz hipokryzja górą!