Umowa pomiędzy siecią kiosków, a prywatną firmą pocztową została zawieszona. Oznacza to, że InPost stracił 5,5 tys. placówek Ruchu, w których można było dotychczas odbierać korespondencję. Klienci już teraz wzdychają z tęsknotą za państwową Pocztą Polską.
Jak informuje dzisiejsza „Rzeczpospolita” – porozumienie pomiędzy InPostem a Ruchem zostało zerwane na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu, który był jednym z gwarantów realizacji umowy na dostarczanie przesyłek sądowych przez prywatnego dostarczyciela. InPost nie posiada wystarczającej liczby własnych placówek, korzystanie z kiosków miało być rozwiązaniem tego problemu. Jak się okazuje – tymczasowym i awaryjnym. Z jakości usług nie byli zadowoleni sami klienci – do InPostu wpływały liczne skargi na nieterminowe dostarczanie przesyłek, wydawanie listów osobom nieupoważnionym i niekompetencje pracowników w punktach. To ostatnie nie powinno nikogo dziwić, gdyż zdarzało się, że przesyłki były odbierane w sklepach monopolowych czy seks shopach. Badania opinii publicznej pokazują, że Polacy bardziej ufają Poczcie Polskiej niż prywatnemu InPostowi.
Przedstawiciele obu spółek nie wydali jeszcze oficjalnego stanowiska na temat przyczyn zakończenia aliansu. Wiadomo jednak, że InPost stara się na zastępować ubytki w sieci placówek pospisywaniem kontraktów z właścicielami sklepów osiedlowych. Działanie to wygląda jednak na wyjątkowo rozpaczliwe i nieprofesjonalne. Prezes firmy, Sebastian Anioł, deklaruje również, że prowadzone są rozmowy z Ruchem na temat wznowienia współpracy.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…