Według ONZ obecny kryzys w Iraku jest jednym z najpoważniejszych na świecie. 1/3 mieszkańców kraju potrzebuje natychmiastowej pomocy, 3,4 mln musiało uciekać ze swoich domów.
Irak doświadcza obecnie kryzysu, przy którym rządy Saddama Hussajna to epoka mlekiem i miodem płynąca. Najgorzej wygląda sytuacja w Faludży i w Ramadi. Pierwsze miasto ugięło się pod jarzmem terrorystów w 2014 roku i od tego czasu jest szturmowane przez rządowe oddziały. Wjazd do Faludży jest utrudniony, jednocześnie rebelianci z IS nie pozwalają nikomu opuszczać miasta, co doprowadziło do poważnych niedoborów wody, żywności, leków i benzyny. Według ONZ ok. 50 tys. mieszkańców jest w tej chwili na granicy śmierci głodowej. – Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień – mówi Radża Barakat al-Isawi z władz prowincji Anbar, gdzie leży Faludża. – Terroryści z ISIS przestali wpuszczać [do miasta] jakąkolwiek pomoc humanitarną – twierdzi. Wtóruje mu Jan Kubis z irackiego konwoju błękitnych hełmów. – ONZ szczególnie martwi się sytuacją w Faludży. Ceny żywności gwałtownie rosną, a zapasy gospodarstw domowych są na wyczerpaniu – mówi Kubis.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Ramadi, mimo że miasto już w lutym zostało odbite z rąk terrorystów. Ogromna część budynków – w tym m.in. szpitale – zostało zniszczonych, nie rozbrojono min, które stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców. Regularnie pojawiają się problemy z dostawami prądu, a przede wszystkim brakuje wody. – Nie mamy czystej wody do picia, nie ma żadnych zapasów jedzenia – mówi Fallah Chalifa, mieszkaniec Ramadi, w rozmowie z „Al-Jazeerą”. – Wróciliśmy do miasta, do naszych domów, kiedy tylko zostało odbite przez wojska, mieliśmy dość życia w obozach – opowiada. Zdaniem innego, Muhammada Faradża, to rząd jest odpowiedzialny za to, żeby umożliwić ludziom powrót do życia sprzed wojny. Jak twierdzi z kolei Ibrahim al-Ausadż, gubernator miasta, przy rozbrajaniu min zginęło już 150 żołnierzy i policjantów.
Zniszczenia, dokonane przez terrorystów w Ramadi są szokujące – w okresie od maja 2014 do stycznia 2015 roku, kiedy miasto pozostawało pod ich kontrolą, w gruzy zamieniono 3 tys. budynków i zdewastowano 400 ulic. W samym Ramadi odkryto już trzy masowe groby, zawierające 40 ciał; na terenach odzyskanych spod okupacji terrorystycznej organizacji odnaleziono ich w sumie ponad 50, a to z pewnością nie koniec.
W całym Iraku ok. 10 mln ludzi potrzebuje natychmiastowego wsparcia – liczba ta jest dwukrotnie wyższa niż jeszcze rok temu. Jak podaje Kubis, liczba osób, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów w najbliższym czasie może wzrosnąć nawet o 2 mln, w sumie będzie to oznaczało 5,4 mln ludzi, żyjących w obozach, w których brakuje jedzenia, sanitariatów czy opieki zdrowotnej, nie mówiąc o edukacji czy pracy.
Od stycznia 2014 roku z Iraku przed terrorem szerzonym przez Państwo Islamskie uciekło 2,6 mln ludzi, wcześniejsze konflikty na tle religijnym wygnały z kraju niemal milion.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…