Do wrocławskiego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko byłemu księdzu Jackowi M. Grożą mu dwa lata więzienia za publiczne nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych i narodowościowych.
Skuteczne okazało się doniesienie złożone do prokuratury przez Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Walcząca z ksenofobią i mową nienawiści organizacja zwróciła uwagę na skandaliczne przemówienie wygłoszone po VII Marszu Patriotów we Wrocławiu 11 listopada 2016 r. Jego autorem był Jacek M., były ksiądz rzymskokatolicki, a obecnie nacjonalistyczny aktywista.
– Musimy być silni duchem, ciałem, mentalnością i wiedzą, bo tylko tak będziemy w stanie wygrać z lewactwem, żydostwem i z komunizmem, który wciąż panoszy się po naszej ojczyźnie. Tylko tak wygramy walkę dobra ze złem! – perorował mężczyzna. Jeśli zostanie uznany za winnego nawoływania do nienawiści, może usłyszeć wyrok ograniczenia wolności, grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Twierdzi, że nie żałuje żadnego wygłoszonego słowa, bo kierowała nim troska o interes Polski. Na Twitterze zaczął już kreować się na męczennika cierpiącego z powodu walki w słusznej sprawie.
Potwierdzam. Grozi mi dwa lata więzienia. Za sprzeciw banderyzmowi i nienawiści Talmudu! @RepublikaTV @RMF24pl https://t.co/C0K5eZKrxz
— Jacek Międlar (@jacekmiedlar) 7 lipca 2017
Jacek M. już raz wymigał się od odpowiedzialności za swoje retoryczne popisy. Białostocka prokuratura, analizując treść jego kazania wygłoszonego w katedrze w stolicy Podlasia podczas mszy z okazji 82. rocznicy powstania ONR, uznała, że nie manifestował swojego antysemityzmu, a jedynie wskazywał „negatywne przykłady zachowania przedstawicieli społeczności żydowskiej z czasów niewoli egipskiej, odnosząc je ogólnie do czasów współczesnych”. Były już ksiądz uczcił tę decyzję, publikując na Twitterze zdjęcie hajlujących polskich narodowców z 1936 r. Wyrzucił je, gdy zaczęło wywoływać krytyczne reakcje nawet prawicowych publicystów.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Wytrzymałem 2 minuty… Nie da się tego słuchać.
Dawno temu, jeden z tych na których lubią powoływać się „demokraci” napisał: nie zgadzam się z tym, co pan mówi, ale oddam życie, aby mógł pan to głosić. A ja tylko chcę zapytać: gdzie ona jest i kto ustala granicę wolności wypowiedzi? W Niemczech skazano człowiek, który nie zgadzał się, aby w jego miejscowości zamieszkali uchodźcy. Też mu nie wolno było tego powiedzieć?
jest różnica między swobodą wypowiedzi a mową nienawiści i podkręcanie nastrojów w celu grabieży poniżania mordów itp
Wrocław jest bardziej cywilizowany niż Białystok
spławić dziada pod lód