Dziś TVN wyemitował materiał o wojskowej interwencji w sprawie trzech fotoreporterów. Maciej Moskwa, Maciej Nabrdalik i Martin Divisek jeździli po Podlasiu dokumentując kryzys humanitarny i obecność Wojska Polskiego. Fotografowie przebywali poza strefą objęta stanem wyjątkowym, mieli prawo wykonywać swoje obowiązki. Mieli też nieszczęście spotkać na swojej drodze żołnierzy Wojska Polskiego. Żołnierze, delikatnie mówiąc, nadużyli swoich kompetencji, zatrzymali dziennikarzy, brutalnie wyciągnęli z samochodu, ręce skuli za plecami, zabrali sprzęt fotograficzny i naruszyli tajemnicę dziennikarską.
Nie da się tej sytuacji obronić, powiecie. Wojsko dopuściło się nadużyć, uniemożliwiło ważną społecznie pracę dziennikarzy, żołnierze użyli przemocy i wulgaryzmów, mimo że od początku wiedzieli, kogo zatrzymują. Jest nagranie z interwencji, na którym wyraźnie słychać „kurwy” lecące pod adresem dziennikarzy i dokładny opis wszystkich czynności wojskowych, jak np.: – wysiadaj kurwa, won, trzymaj łapy wysoko, ci się odechce kurwa fotografowania, jebane pajace”, „Ja liczę na jakąś atmosferę, która ich zniechęci”- mówi jeden z żołnierzy.
TVN wyemitował dziś materiał, w którym wrzaski wojskowych pod adresem dziennikarzy przeplata z wypowiedziami generała Tomasza Piotrowskiego i Jana Żaryna. Generał nie ma wątpliwości, że czynności zostały odpowiednio przeprowadzone, a żołnierze mieli święte prawo przestraszyć się trzech zamaskowanych dziennikarzy. O dziennikarzach mówi, że się „czaili”, że „nie mają oznaczeń”, a także mija się z prawdą mówiąc „nikt nikomu nie ubliżał”, choć na nagraniu „kurwy” latają jak wróble. Plus oczywiście żołnierze nie szczędzą gróźb fizycznej rozprawy. Do tego koncertu bajek dołącza Jan Żaryn, który wprost mówi, że dziennikarze „zostali poproszeni o identyfikację”, a żołnierze nie mieli pojęcia kogo zatrzymują, ale gdy tylko się dowiedzieli (już po godzinie), dziennikarzy uwolnili z kajdanek i puścili wolno.
Dzięki nagraniu wiemy, że żadna z tych sytuacji nie mała miejsca. Wojskowi skuli dziennikarzy i zabrali im sprzęt, przez dłuższy czas przeglądali zdjęcia (czym naruszyli tajemnicę dziennikarską) – Patrz ile najebali wojskowych- mówi z niepokojem jeden. – Żonie mojej by się aparat przydał- komentuje drugi. Wspólnie zastanawiają się nad jakością sprzętu fotografów. Czy Wojsko Polskie ma lepsze aparaty, czy gorsze? Większe czy mniejsze? W tym czasie z rękami na plecach trzech fotoreporterów czeka na policję. Policja przyjeżdża, rozkuwa skutych i nie zadając więcej pytań każe się rozejść. Żaden z żołnierzy nie został wylegitymowany, nie było takiej potrzeby. Ot, stało się, na ch..j drążyć temat. A co to, panowie dziennikarze, pierwszy raz w kajdankach? Nic się nie stało, do widzenia, dobranoc.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …