Przynajmniej czterdzieści osób zamordowało Państwo Islamskie w serii zamachów na te miasta w Syrii, które pozostają poza zasięgiem sunnickich fundamentalistów.
Damaszek, Tartus, Hims, Al-Hasaka – w tych syryjskich miastach po raz kolejny uderzyli terroryści. Ostatnie jest niemal całkowicie opanowane przez oddziały kurdyjskie, trzy pierwsze kontrolują siły wierne aktualnemu rządowi Syrii. Zdominowany przez alawitów Tartus zawsze był jednym z bastionów poparcia dla partii Baas, w czasie wojny domowej mieszkańcy stali po stronie al-Asada. Nie mając szans na pozyskanie sympatii tamtejszych „niewiernych” , sunniccy dżihadyści – nie pierwszy raz – próbują ich po prostu zastraszyć.
W ataku na moście na południe od Tartusu zginęło wczoraj rano przynajmniej 30 osób, a 43 zostały ranne. Terroryści najpierw odpalili samochód-pułapkę; gdy na miejsce eksplozji zbiegł się tłum, wysadził się samobójca. Na szczęście o wiele mniej tragiczny bilans miały pozostałe ataki. Na ruchliwym rondzie Bab Tadmur w Hims wskutek wybuchu bomby życie straciły cztery osoby, a dziesięć odniosło rany. Pięć ofiar padło w Al-Hasace, gdzie według rządowych mediów syryjskich dżihadyści umieścili motocykl z ładunkiem wybuchowym w sąsiedztwie posterunku kurdyjskich oddziałów specjalnych Asaisz. W Damaszku zginęła jedna osoba.
Seria ataków w poniedziałek rano niemal z pewnością była skoordynowana. Do ich przeprowadzenia przyznało się Państwo Islamskie, po raz kolejny udowadniając, że mimo ponoszenia kolejnych klęsk w walkach z regularnymi wojskami do końca zamierza mordować.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…