W czasach, gdy brunatni wypierają czerwonych z robotniczych przedmieść Paryża, spór o lewicę to  spór o Unię Europejską, o wagę suwerenności państwa, sens demokracji coraz bardziej ograniczanej przez kapitał.

Do Berlina zaprosiła nas Róża Luksemburg. To jest niemiecka fundacja jej imienia. Mieliśmy mówić o tym co zostało z lewicy. A raczej o tym co zrobić, żeby było o czym mówić.

Pierwsze, co się rzucało w oczy to młody wiek związkowców, działaczy społecznych i polityków, którzy przybyli z całej Europy na berlińską debatę. To byli raczej działacze niż teoretycy. Największa temperatura i emocje biły od Francuzów, którzy opowiadali o marszach, strajkach i blokadach w obronie prawa do strajku i układów zbiorowych. O setkach tysięcy ludzi, którzy nie schodzą z ulic i placów, mimo ulewnego deszczu i policyjnej brutalności. Antoine, chłopak, który przeszedł z trockistowskiego LCR do Francuskiej Partii Komunistycznej, wyraźnie jest w euforii. Ten potężny zryw każe mu wierzyć, że lewica we Francji się odrodzi, mimo że antypracowniczą reformę firmuje Partia Socjalistyczna i socjalistyczny prezydent François Holland. W tę upalną berlińską noc przekonuje jeszcze na ulicy pod hotelem grupę słuchaczy, że teraz to czerwoni, radykalni związkowcy, przejmują inicjatywę polityczną, bo idący od jednego sukcesu do drugiego sukcesu wyborczego Front Narodowy jest w tej walce nieobecny.

Zazdrościmy Francuzom ich ulicznej rewolucji, a jednak rodzi się refleksja, że takich walk było już wiele, a ich jedynym rezultatem, nawet, gdy są wygrane – jest obronienie stanu posiadania, utrzymanie status quo, obrona naszych praw a nie zdobywanie nowych. Lewica jest w odwrocie, a nasze walki sprowadzają się do opóźniania owego odwrotu.

Kiedy na fali niezliczonych, udanych strajków generalnych i manifestacji Syriza wygrała w Grecji, każdy chciał u siebie organizować swoją Syrizę. Iść śladem Greków i siłą kartki wyborczej pokonać neoliberalny establishment. Teraz przemawia była marszałkini greckiego Parlamentu. Mówi o zdradzie Syrizy, która z nadmierną jej zdaniem gorliwością realizuje program cięć i wyrzeczeń, przeciwko, któremu Grecy walczyli i głosowali, najpierw w wyborach, potem w referendum.  Dla wielu to dowód, że droga parlamentarna prowadzi donikąd (Ken Livingstone, czerwonym mer Londynu: „Gdyby wybory mogły coś zmienić już dawno by ich zakazano”), bo kapitał reprezentowany przez Trojkę (MFW, Europejski Bank Centralny i Komisję Europejską) ma instrumenty, by zdławić każdą rebelię i zniweczyć zwycięstwo wyborcze radykalnej lewicy zamieniając je w sromotną klęskę. Wystarczyło, żeby bankomaty przestały działać, by rzucić na kolana zbuntowane społeczeństwo i wyłonioną przez nie władzę.

Dlatego deputowana z portugalskiego Bloku Lewicy (Bloco de Izquerda), musiała długo i namiętnie usprawiedliwiać poparcie dla soc-liberalnego rządu „Socjalistów”, którego jedyną misją jest złagodzić nieco drakoński program zaciskania pasa prowadzony w tym kraju na żądanie trojki od kilku lat. Była błyskotliwa, pełna energii i mówiła znakomicie po angielsku, ale jakoś mnie nie przekonała.

Po przejściu europejskiej socjaldemokracji na stronę kapitału, przyszła kolej na lewicę radykalną, która coraz częściej ugina się pod presją finansowego szantażu.

Jednym z najważniejszych dylematów jest to czy powinniśmy trwać przy Unii Europejskiej, która okazuje się narzędziem korporacyjnej władzy nad ludźmi, społeczeństwami czy jak chce populistyczna prawica – narodami?  Demokracja daje obywatelom szansę wyboru na szczeblu krajowym, ale na poziomie całej Unii staje się swoim zaprzeczeniem. Dlatego lider Partii Pracy, radykał Jeremy Corbyn, w debacie o Brexicie nie umiał przekonująco nawoływać do głosowania za pozostaniem we wspólnocie. Unia, która miała nas bronić przed negatywnymi skutkami neoliberalnej globalizacji stała się instrumentem do wymuszania prywatyzacji, cięcia wydatków socjalnych, poddawanie się woli i interesom światowych korporacji.  Przykład Grecji i Portugalii pokazuje, że grając według unijnych reguł gry lewica musi przegrać. Przegrać muszą ludzie pracy.

Aby te reguły gry odrzucić, trzeba albo stworzyć nową, socjalną Unię, albo zbuntować się przeciw dyktatowi Brukseli i Frankfurtu (siedziba Europejskiego Banku Centralnego). To pierwsze wymagałoby równoległych sukcesów wyborczych na miarę Syrizy w kilku ważnych krajach Unii, to drugie może już wkrótce rozpocząć wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.  Na razie jednak poprawność polityczna każe nam bronić Unii, na której kształt nie mamy wpływu, bo przecież dążenie do większej suwerenności naszych krajów to domena nacjonalistów.

I tak oto wielka nadzieja czerwonych, Grecja zostaje przez MFW rzucona na kolana, podczas gdy prawicowy, populistyczny rząd Wiktora Orbana wyprasza misję Międzynarodowego Funduszu Walutowego z Budapesztu. Przyroda nie znosi próżni. Nastroje w Europie i na świecie się radykalizują. To rezultat wielu lat stosowania neoliberalnej doktryny, powodującej coraz bardziej niesprawiedliwy podział dochodu i bogactwa. Więc tam gdzie lewica wysiada okazując się zbyt poprawna tam wchodzą narodowcy, populiści. I to oni, o ironio wzywają do uwolnienia się spod dyktatu korporacyjnej władzy, reprezentowanej przez Brukselę.

Wystarczy spojrzeć na Szkocję, gdzie przez lata ludzie głosowali najpierw na Labour, potem na Szkocką Partię Socjalistyczną, aby wciąż być rządzonymi przez neoliberalny, prawicowy rząd w Londynie. W końcu sympatie Szkotów zwróciły się ku szkockim nacjonalistom.

Zwycięstwo PiS w Polsce, a zwłaszcza sukces partii Kukiza, potwierdzają diagnozę, że ludzie pragną głębokiej zmiany, a nie „rozsądnych reform”. Kukiz udawał antysystemowego i zyskał na tę antysystemowość coś w rodzaju monopolu, bo lewica pozostała reformistyczna, więc nie pociąga za sobą mas. I znów w sprawie reformy emerytalnej – najpierw „Solidarność” w jednym z 21 postulatów gdańskich żądała skrócenia wieku emerytalnego. Potem, gdy rząd Tuska ten wiek wydłużył, związki zawodowe w sile połączonych dwóch największych central: OPZZ i „Solidarności”, wyprowadziły na ulice nędzne kilka tysięcy osób. Aby w końcu Kaczyński po wygranych wyborach zabrał się za ponowne obniżenie wieku, w którym przechodzi się u nas na emeryturę.

PiS reformuje prawo pracy, wprowadzając minimalną stawkę godzinową, dłuższy okres wypowiedzenia przy umowach czasowych i ograniczając okres ich stosowania, podczas gdy Francja stoi w ogniu, bo „socjalistyczny” rząd Hollanda robi wielki zamach na prawa pracownicze.

Kompromitacja socjaldemokracji jest tak potężna, że brytyjska Partia Pracy wybiera na swego lidera Jeremy’ego Corbyna, polityka konsekwentnie radykalnego i antysystemowego.  Nawet w USA, jedynym potencjalnym pogromcą prawicowego pomyleńca Donalda Trumpa, jest radykał jak na amerykańskie warunki, określający siebie, jako socjalista Bernie Sanders. I pewnie zostałby kolejnym prezydentem, gdyby establishment Partii Demokratycznej nie wolał przegrać niż dopuścić kogoś takiego do wyścigu.

Dla nas w Polsce, prawicowy populizm to nie widmo, które straszy, jak we Francji Front Narodowy, ale władza ciesząca się rosnącym poparciem społecznym. Duża część tego, co ta władza realizuje lub próbuje realizować, była od dawna zapisana w naszych, lewicowych programach. Mam wrażenie, że rząd Kaczyńskiego jest czymś w rodzaju złotej rybki. My powtarzamy za Izabela Jarugą-Nowacką, że Polska nie jest tak biedna, żeby dzieci były głodne, a PiS uruchamia na zasiłki dla dzieci największy w historii RP transfer socjalny. My żądamy budowania tanich mieszkań pod wynajem, a rząd ogłasza program budowy takich mieszkań.

Pocieszanie się, że na to wszystko nie wystarczy pieniędzy, że PiS-owi ręka zadrży, nim ściągnie pieniądze z bogatych i możnych oraz wielkiego kapitału, jest słabe. To brzmi tak, jak byśmy źle życzyli tym, których mamy ambicję reprezentować.

Populistów, narodową prawicę trzeba przebić w radykalizmie i konsekwencji. Bo przecież ani PiS, ani Kukiz nie są antysystemowi, a tylko konsekwentny antykapitalistyczny program przemiany społecznej pozwoli na powrót lewicy do gry. Nie wystarczy opowiadać, że jak wygramy wybory, będzie lepiej, trzeba przekonywać, że będzie zupełnie inaczej. Prędzej czy później reformatorski impet obecnego rządu się wyczerpie, bo Kaczyński wierzy w kapitalizm z ludzką, a właściwie to z poczciwą, „polską” twarzą. I rzeczywistość tę jego naiwną wiarę zweryfikuje. Zanim to jednak nastąpi, niezamożna większość społeczeństwa odczuje poprawę, co ośmieli ją do bardziej roszczeniowej postawy. Im większe poczucie bezpieczeństwa (więcej w kieszeni) tym łatwiej o radykalizm w żądaniu dalszych zmian.  Na tę chwilę musimy być gotowi. Bo nie jest prawdą, że mamy super program, tylko nie możemy się z nim dopchać do mediów. Wiele przykładów w Europie pokazuje, że lewica nie odrobiła lekcji.

Cokolwiek radykalnego i prospołecznego obiecamy, namawiając by na nas głosowano, możemy usłyszeć wątpliwość, czy nie skończy się tak jak w Grecji – na obietnicach. Stąd potrzebny nie tylko program przemiany społecznej na szczeblu kraju, ale i nowa wizja zjednoczonej Europy. Potrzebna zmiana reguł gry. Bo w grę, w którą grała Syriza, portugalskie Bloco i wielu innych lewicowych radykałów, my nie mamy jak wygrać.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Panie Piotrze , chyba najbardziej podoba mi się pana postać wtedy , kiedy działa pan w RSS broniąc eksmitowanych , biednych ludzi. Ale z całym szacunkiem , swoje porady niech pan sobie wsadzi w buty. Będąc długoletnim działaczem Solidarności w latach osiemdziesiątych pomógł pan obalić tzw komunę, czyli socjalistyczny ustrój panujący w Polsce od drugiej wojny światowej. Ustrój w którym robotnik był podmiotem a nie przedmiotem, gdzie 8 godzinny dzień pracy był prawem i gdzie KAŻDY miał pracę. Pomógł pan zamienić w Polsce ustrój socjalistyczny, na ustrój kapitalistyczny. To chyba był jakiś błąd jak mi się wydaje. Ciekawi mnie jakie pan ma zdanie na ten temat.
    O ile dobrze pamiętam startował pan również na urząd prezydenta w naszym kapitalistycznym , smutnym jak pi..a kraju. Co pan chciał tam robić wciąż stanowi dla mnie wielką zagadkę. Chciał pan obalić ustrój kapitalistyczny będąc urzędującym prezydentem? Późniejsze melanże i mariaże a już to z niesławną SLD , nieboszczką Samoobroną czy ukoronowanie kariery – owocna współpraca z właścicielem fabryki wódki, obrońcą gejów Palikotem też moim zdaniem nie dodają panu lewicowej wiarygodności.
    To tyle w ramach wstępu.
    Rewolucja albo śmierć – tak długo jak będą istnieli robotnicy to lewica będzie istnieć. Bo to my, ribotnicy jesteśmy lewicą! A rewolucja już się rozpoczęła. Nazywa się DiEM25. Jak widać nie zauważył pan tworzącego się, prawdziwie lewicowego , międzynarodowego ruchu. Jedynym sposobem na odwrócenie żałosnego losu robotniczej większości jest przywrócenie prawdziwie demokratycznego głosu tej większości. Tylko tyle i aż tyle.

  2. Problemem Polaków jest niestety to, że nigdy nie wywalczyliśmy sami poprawy sytuacji społecznej. Niewolnictwo znieśli zaborcy, powszechna oświata i służba zdrowia wjechały na sowieckich czołgach. Rzekoma rewolucja Solidarności to był bunt w warunkach pełnego bezpieczeństwa socjalnego i perspektyw tegoż, a potem do ówczesnej taniej bohaterszczyzny dorobiono mitologię.
    Francuzi mają tradycję walki – Rewolucja, Wiosna Ludów, Komuna Paryska. I wiedzą, że niektóre rzeczy można tylko siłą załatwić. Czas spojrzeć w lusterko – Polacy nie są ani tak zorganizowani, ani tak odważni.

  3. Głupi tekst” a jest jakiś lewicowy program, oprócz wygodnej kanapy? A jeśli jest to go gdziekolwiek widać, oprócz tej samej kanapy? A jeśli jest to czy gdziekolwiek, cokolwiek w imię tego programu jest robione (oprócz tej samej kanapy)? A jeśli jest robione, to czy to słychać w kraju (poza tą kanapą)?
    I dlatego nachalne PiSiarswo rządzi. Jak i przedtem chytre POspólstwo. A sięgając w otchłań historii, tak jak i rządziło LEWICOWE SLD.

  4. Nie będzie silnej lewicy póki nie wywalczy własnej samodzielności, nie wyda z siebie przekazu, nie stanie się konsekwentną alternatywą, póki będzie powtarzała bezsensowne procesy jednoczenia i dzielenia się. Trza się wymyślić na nowo, a to wymaga spojrzenia wstecz, zrobienia rachunku sumienia, zadania sobie pytania „czy moje ambicje nie są na wyrost?”, także przebaczenia i zakopania toporów. Trzeba wstać z intelektualnej kanapy gdzie można teoretyzować, wyjść do ludzi i zaczać mówić prostym językiem, nie z pozycji wielkomiejskiego oświęconego panicza. Na nowo trzeba zdefiniować co to Lewica i kto jest prawdziwym lewicowcem, krew mnie zalewa jak lewicą nazywa się .N, KOD i PO. Nawet oni sami chcą się tak nazywać. Jasno postawimy sprawę, albo dalej kanapa. Dziś płacimy za błędy SLD ( lewica kawiorowa, SLD jest partią umiarkowanie konserwatywną i umiarkowanie liberalnie gospodarczo), Palikota i jego zgraję którzy przebrali się za lewicę ( ugrupowanie liberalne gospodarczo). Ma nadzieje że Palikot jak i lewica kwiorowa nie powstaną z niebytu.

  5. „Aby te reguły gry odrzucić, trzeba albo stworzyć nową, socjalną Unię, albo zbuntować się przeciw dyktatowi Brukseli i Frankfurtu (siedziba Europejskiego Banku Centralnego).” Piotrek, nie poznaję Cię: zbuntować się? No chyba nastąpiła drastyczna zmiana (nomen omen), to już nie będziemy próbowali dostać się do Sejmu na podłe, ubliżające godności człowieka prawdziwego synekury?

  6. No proszę. Bardzo z sensem.Problem w tym,że taki Ikonowicz jest jeden,a działaczy którzy potrafią z tego zrozumieć cokolwiek albo takich którzy pójdą na pasku kapitału bo tak jest wygodniej jest dużo więcej.

    Co do „nacjonalistów” jednak.Trzeba być rozsądnym – i oni czasem mają rację. Niestety – co do islamistycznego obskurantyzmu – ile razy byście nie zaprzeczali – mają jej więcej niż jesteście w stanie zaakceptować Może nie każdy z bliskiego wschodu to od razu islamista – lecz islamiści wnikają do nas.I są zagrożeniem.Śmiertelnym. Śmiem twierdzić – groźniejszym jak faszyzm – w końcu faszyści nie postulują powrotu praktycznie do epoki brązu albo kamienia łupanego.

    Wreszcie gorzka prawda: najpewniej lewica długofalowo przegra.

    Reformizm to nie jedyny błąd, dużo gorsze jest to,że garstka pozostałych nie ma ani sensownej wizji ani sensownych narzędzi,ani struktur na przeprowadzenie zmian i wygranie batalii z kapitałem. Przygotowania zero,strategii zero.Nic.Do diabła ! WIELKIE NIC !!! Wiara, że „przyjdzie rewolucja i już” czy tradycyjne „a jakoś to będzie” to NIE JEST plan ani strategia ! Jesteśmy w gównie.Lewica „tkwi z opuszczonymi portkami” (i bynajmniej nie chodzi mi tu akurat o miłość do LGBT z ostatnich dziesięcioleci), więc nacjonaliści i kapitał mają więcej niż tylko szansę,by zasadzić jej kopa w niczym nie osłonięty tyłek. Takiego by już nie dało się wstać.

    Ale nikogo to nie obejdzie.Nikt nie ma pomysłu by to zmienić.Przegapiamy więc wielką szansę.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…