Specjaliści od lat wołają o tzw. deinstytualizację usług społecznych. Chodzi o bardzo prostą rzecz: zamiast trzymania ludzi potrzebujących pomocy w dużych instytucjonalnych ośrodkach, dajmy im mieszkania wspomagane. To pozwoli przywrócić ich społeczeństwu. Właśnie pojawił się apel organizacji społecznych do ministra finansów oraz do minister polityki społecznej i rodziny, aby niewielką część z Krajowego Planu Odbudowy przeznaczyć na remont 5 tys. komunalnych pustostanów i stworzenie w nich takich lokali.
Od kilku miesięcy na ulicach Łodzi para starszych osób w kryzysie bezdomności zamieszkiwała samochód. W mieście nie ma żadnego ośrodka dla par, musieliby się więc rozdzielić. Ona ma niewielką rentę, jemu odebrano zasiłek stały, czyli 645 zł. Dlaczego? MOPS stwierdził, że w samochodzie tworzą wspólne gospodarstwo domowe. Przekroczył więc progi dochodowe uprawniające do pobierania zasiłku. Kiedy zapytałem o to miejscowego pracownika socjalnego, stwierdził, że to forma aktywizacji. Po prostu jeśli zabraknie im pieniędzy, to rozdzielą się i pójdą do ośrodka – powiedział mi w przypływie szczerości. Nic dziwnego, że po takiej aktywizacji można jedynie narzekać na nadmierną roszczeniowość klientów pomocy społecznej…
Zero refleksji, o tym jaką mają perspektywę. Ośrodek oznacza gapienie się w ścianę, bo tak właśnie wyglądają takie duże, a zarazem niedofinansowane miejsca. Mogą oczywiście wystąpić o mieszkanie socjalne. Z łódzkich statystyk jednak wynika, że czekaliby na nie tak długo, że spokojnie umarliby w ośrodku. W dobie pandemii miejscu zamkniętym na cztery spusty.
Nie tylko jednak w czasach covida przebywanie w takich totalnych instytucjach wiąże się z izolacją, a co za tym idzie stygmatyzacją, brakiem styczności z tzw. normalnym życiem. Zamiast więc usamodzielniać tworzy się jednostkę, która będzie pod wieczną i niezbyt czułą opieką państwa. Zupełnie niepotrzebnie.
Nasze stowarzyszenie uruchomiło więc zbiórkę na wynajem niewielkiego mieszkania dla państwa i na dniach będą mieli dach nad głową. Chcemy im też zapewnić niezbędną pomoc psychologiczną, rzeczową i inną. Nie da się ukryć, że nasze działanie jest symboliczną kroplą w morzu potrzeb. Generalnie pokazuje jednak o co w tej deinstytucjonalizacji chodzi.
Przestajemy działać w odczłowieczającym systemie, próbujemy podać rękę i potraktować człowieka indywidualnie. Na pewno będzie trudno, ale może się uda. Potrzeba jednak zmian systemowych, aktywnej roli rządu i władz centralnych. Ilu osobom można pomóc dzięki zbiórkom?
Ale mieszkalnictwo wspomagane nie dotyczy tylko osób w kryzysie bezdomności, lecz wszystkich mających problem z zapewnieniem sobie dachu nad głową – osób z niepełnosprawnościami, byłych więźniów, seniorów czy osób opuszczających placówki opiekuńczo-wychowawcze. Ma za zadanie włączenie takich osób w lokalną społeczność, zapewniając im niezbędny pakiet usług społecznych, asystentów, pracowników socjalnych, psychologów czy pielęgniarek. Ponieważ dotyczy różnych grup społecznych wymagających pomocy, jej zakres ustala się indywidualnie. To zapewnia programom o wiele większą skuteczność niż w polskiej rzeczywistości bardziej popularne formy jak noclegownie, DPS-y, schroniska dla osób bezdomnych czy po prostu prywatyzacja opieki, czyli przerzucenie odpowiedzialności np. na rodziny osób z niepełnosprawnościami.
Lokale takie znajdują się zwykle w blokach czy kamienicach tak, aby podopieczni mieli za sąsiadów tzw. zwykłych mieszkańców. Zazwyczaj powstają we współpracy Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej i organizacji pozarządowych, a pieniądze pozyskuje się ze środków europejskich. Jest ich jednak zdecydowanie za mało, bo w całej Polsce ledwie kilkaset.
Rolą państwa jest oczywiście zapewnienie lokum i sfinansowanie odpowiedniej opieki. Samorządy dysponują w Polsce ok. 50 tys. pustostanów, które leżą odłogiem, bo z różnych powodów nie nadają się do zamieszkania. Zwykle chodzi o to, że nadają się do pilnego remontu, a włodarze zamiast się za to zabrać, wolą wydawać na projekty bardziej przyjazne w perspektywie wygrania następnych wyborów. Grupy słabsze zaś odhacza się za pomocą projektów pokazowych typu 2 mieszkania w jednym mieście, a resztę lokuje się w dużych i znacznie tańszych w utrzymaniu megaośrodkach.
Jedna z wielu dziur w Krajowym Planie Odbudowy to brak projektów dotyczących polityki mieszkaniowej. Organizacje społeczne na wezwanie federacji organizacji socjalnych WRZOS oraz OZRSS wezwały rząd do przeznaczenia części z ogromnych funduszy, które będą uruchomione w najbliższym czasie na remont 5 tys. pustostanów, aby stworzyć z nich mieszkania wspomagane. Koszt takiego programu, w porównaniu do wartości całego KPO byłby niewielki:
Przy założeniu wykorzystania 10 proc. z 54 tys. pustostanów, którymi dysponują gminy i stworzenia ok. 5 tys. mieszkań wspomaganych na ich bazie, przyjmując za średnią powierzchnię każdego mieszkania ok. 50 m2 i średni koszt remontu i ewentualnego wyposażenia pustostanów na poziomie ok. 1800 zł za m2 (przy uwzględnieniu systematycznego wzrostu cen) łączny koszt inwestycji w reformę to 450 mln zł. – piszą w liście.
Autorzy apelu chcieliby się skupić na reformie legislacji i inwestycjach w infrastrukturę mieszkań wspomaganych. Niezbędne usługi społeczne (bez nich cały pomysł traci sens) może się odbywać w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego. Finansowanie mogłoby się odbywać na poziomie samorządów województw (np. przez Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej lub Instytucje Zarządzjące Regionalnymi Programami Operacyjnymi), a także poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego w ramach specjalnej linii Funduszu Dopłat. O środki zaś ubiegałyby się tak samorządy lokalne, jak i organizacje samorządowe, ewentualnie partnerstwo tych podmiotów. Konieczna jest także zmiana obszaru dotyczącego ”efektywności, dostępności i jakości systemu ochrony zdrowia” w KPO i dodanie do niego ”usług społecznych”, w którym to obszarze należy umieścić komponent dotyczący mieszkalnictwa wspomaganego.
W kraju takim jak Polska potrzeba ok. 20 tys. takich mieszkań, biorąc pod uwagę, że w placówkach całodobowych przebywa dziś blisko 150 tys. osób, a ¼ osób osób z niepełnosprawnościami mieszka ze swoimi opiekunami. Te 5 tys. nie załatwi więc sprawy, ale będzie impulsem do stworzenia alternatywy dla obecnego systemu opieki. Autorzy listą apelują także o konieczne zmiany legislacyjne. Dobrze, aby inicjatywę w tej sprawie podjęły partie obecne w Parlamencie.
Halo, czy dr Lynch?
August Grabski, profesor Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca, ciesząc…