„Siły stabilizacyjne” ONZ w Sudanie Południowym nie zrobiły nic, żeby zapobiec trwającej od dwóch lat rzezi – mówią przedstawiciele Lekarzy bez Granic.
Jak twierdzi MSF, misja odniosła „kompletną i całkowitą porażkę” w obronie ludności cywilnej przed przemocą i gwałtem, mimo pełnej wiedzy na temat koszmaru, jakiego doświadczają mieszkańcy objętego konfliktem etnicznym regionu.
Sudan Południowy to najnowsze państwo na świecie; powstało zaledwie w 2011 roku. Od grudnia 2013 roku trwa tam wojna domowa, której początkiem był spór pomiędzy prezydentem Salvą Kiirem a jego zastępcą, Riekiem Macharem. Kiir pochodzi z ludu Dinka, zaś Machar z mniej licznego ludu Neur, zaś wojna domowa w dużej mierze opiera się na konflikcie etnicznym. W ciągu dwóch lat pochłonęła już 100 tys. ofiar śmiertelnych, 2,2 mln ludzi musiało opuścić swoje domy, a prawie 5 mln jest poważnie niedożywionych. Wszystko to na oczach stacjonującej tam od początku istnienia państwa misji pokojowej ONZ, UNMISS. Najgorzej wygląda sytuacja w bogatej w ropę prowincji Unity.
– Aż do teraz nie było żadnej ochrony ludności cywilnej przed przemocą, mimo że tysiące ludzi, uciekających przed wojną, prosiło misję o pomoc – mówił Pete Buth z Lekarzy bez Granic. – Nie ma mowy o tym, żeby ONZ nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje, ze skali gwałtów i morderstw.
Liga Afrykańska opublikowała niedawno raport, ujawniający szokujące i wyjątkowo brutalne sposoby prześladowania ludności, zarówno ze strony rebeliantów, jak i rządu – ofiary zmuszane były do kanibalizmu, często wobec członków swoich rodzin, palone żywcem i okaleczane w wyjątkowo okrutny sposób. Jak alarmuje MSF, przemoc seksualna podczas wojny w Sudanie jest stosowana na niespotykaną skalę. – Pacjentka naszego szpitala powiedziała nam, że gdyby szła do lekarza za każdym razem, kiedy została zgwałcona przez żołnierzy, musiałaby przychodzić codziennie – mówią lekarze MSF. Kobiety i dziewczynki są porywane i przetrzymywane w „obozach gwałtu” – rząd traktuje możliwość gwałcenia Sudanek jako formę żołdu, wypłacanego wcielanym przymusowo do armii żołnierzom.
UNICEF alarmuje, że wyjątkowo okrutnie traktowane są także dzieci – w maju siły rządowe wymordowały ponad setkę dzieci z plemienia Neur, chłopcom przed śmiercią obcinano genitalia, dziewczynki – nawet kilkuletnie, były zbiorowo gwałcone, niektóre były wrzucane żywcem do płonących budynków. Dzieci, a zwłaszcza chłopcy, są też siłą wcielani do armii – zarówno po stronie rządowej, jak i wśród rebeliantów. Najgorzej wygląda sytuacja w Leer, części Unity z której pochodzi były wiceprezydent Machar.
– Jeśli jesteś z Leer, z całą pewnością ktoś z twojej rodziny został zamordowany, zgwałcony lub porwany, wioska w której mieszkałeś została spalona co najmniej raz, byłeś wielokrotnie przesiedlany, twoje bydło i cały dobytek zostały rozkradzione. Od miesięcy ukrywasz się na bagnach, twoje dzieci umierają z niedożywienia albo z chorób, którym można by zapobiec; nie wiesz, skąd weźmiesz jedzenie na następny dzień. To codzienność wszystkich mieszkańców tego regionu – mówi Pete Buth. – To się dzieje od dwóch lat, miesiąc po miesiącu i nikt nie reaguje. Szokujące – stwierdza. MSF opuścił szpital w Leer w styczniu zeszłego roku, ponieważ był obiektem nieustannych ataków ze strony żołnierzy.
Misja ONZ liczy obecnie ponad 11 tys. wyszkolonych i uzbrojonych żołnierzy i ok. tysiąca policjantów z całego świata. Jej celem jest „ochrona ludności cywilnej przed groźbą przemocy fizycznej”. Jak twierdzi rzeczniczka Unmiss, Ariane Quentier, zarzuty MSF są w dużej mierze niesprawiedliwe – ONZ udziela bowiem schronienia 185 tys. ludzi, którzy schronili się w jego bazach oraz tworzy „bezpieczne środowisko” dla działania organizacji charytatywnych, które niosą pomoc ofiarom wojny, chorób i głodu.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
„pszemoc nie ma płci”! yeah right