W ostatnich „Wysokich obcasach” Dorota Wellman ubolewa nad tym, że na Facebooku i Instagramie „króluje dupa”, a „moda na pokazywanie wszystkiego pochodzi od gwiazd i gwiazdeczek”. „Czemu nie pokazujemy głowy? Dlaczego nie chwalimy się intelektualnymi osiągnięciami, sukcesami w pracy, odkryciami, nowymi umiejętnościami? Opanowanymi obcymi językami, przemyśleniami, wydaną książką, nowymi kompetencjami, lekturami wartymi uwagi, obejrzanymi filmami” – pyta redaktor Wellman. Rozumiem, co ma na myśli. Ma zapewne na myśli wzorce karier, takie jak panny Kardashianki, które sprzedają prywatność z sekstaśm za ciężkie pieniądze, by tyłkiem – dosłownie – otworzyć sobie drzwi na przyjęcia u ambasadora i w Białym Domu. Tylko że, bardzo przepraszam za wyrażenie, ta troska o „kobiety i dziewczyny, które lubią naśladować mody, nawet te durne”, brzmi jak troska dewotki o cnotę młodszych, atrakcyjnych wychowanek. Pani Dorota pierwsza stanęłaby w szeregu do walki z biskupami, którzy pragną dyktować kobietom, co im wolno nosić, co odsłaniać i co fotografować. Więc czemu sama zaczyna bawić się w kościół, tylko innego wyznania? Wyznania św. Fizyki Kwantowej, Klasy Średniej i Dobrego Gustu?
Zachęta do szukania innych dróg emancypacji niż fotografowanie tyłka nie powinna płynąć przez potępienie i akcentowanie inteligenckiej wyższości – bo jest po prostu przeciwkuteczne. O to samo mam żal do Manueli Gretkowskiej, która usiłowała wmówić Małgorzacie Rozenek, że jest płytka i bezmyślna, bo zrobiła sobie nowobogacką sesję zdjęciową w Dubaju. W dodatku usiłowała ośmieszyć ją publicznie, zasłaniając się poczuciem misji wobec szeroko pojętego społeczeństwa.
Otóż ludzkość nie ma ustawowego obowiązku urodzić się z dobrym gustem i wizją świata zgodną w każdym szczególe z wizją postępowych działaczek. Wojna o „dupę” jest dla mnie kolejnym odcinkiem tego samego serialu, w którym pozornie chodzi o wolność i wybór dla kobiet – wybór w każdej dziedzinie życia, od ścieżki kształcenia i wyboru zawodu, aż po decyzję o tym, którą część ciała pokażemy światu w internecie. Tymczasem kiedy któraś z nas przyzna publicznie, że jest dumna ze swojej jędrnej dupy obciśniętej kabaretkami, a także lubi podawać swojemu partnerowi śniadanie do łóżka, zostaje sklasyfikowana jako płytka, durna gęś, która już nie może się więcej z wami bawić. I słyszy coś w rodzaju: „Wróć, laluniu, jak zmyjesz makijaż”.
Tak, prezentowanie własnej seksualności może mieć charakter emancypacyjny. Nie minął miesiąc jak cały Facebook płakał razem z atrakcyjną Zuzanną pokrzywdzoną na koncercie Dezertera. I walczył o prawo Zuzanny do bycia piękną i ponętną Zuzanną oraz prezentowania w przestrzeni społecznej tylu wdzięków Zuzanny, ile zechce ich zaprezentować sama Zuzanna. Bo podobno nikomu nic do tego. I co? Teraz wychodzi na to, że nie byłoby problemu, gdyby zamiast kolczyków i dekoltu zaprezentowała listę przeczytanych ostatnio lektur? Coś mi tu nie pasuje. Kiedy wyglądam wyzywająco i jest mi z tym dobrze, to co prawda żadna „męska świnia” nie ma prawa mnie z tego powodu napastować i obrażać, ale inne kobiety już mają prawo pogardliwie się o mnie wyrażać i wzdychać nad moją płycizną intelektualną, wznosząc oczy do nieba? A jakbym sobie zrobiła zdjęcie, na którym w kadrze znalazłaby się zarówno „Uległość” Huellebecqa, moje jędrne pośladki, jak i usta pomalowane na czerwono? To co, można? Do którego klubu mnie wtedy przyjmiecie? Sprzątaczek i blachar czy Pańprofesorek?
Czytanie książek jest fajne. Płacenie podatków jest fajne. Równouprawnienie jest fajne. Wyglądanie tak, żebyśmy to my same czuły się z tym wspaniale, jest fajne. Mówmy o tym. Ale nie potępiajmy i nie pogardzajmy. W ten sposób tylko sprawimy, że wszystkie panie, które poczują się takimi osądami poniżone, zaczną bronić swojej dupy na Insta jak niepodległości, a walka o prawa kobiet zacznie im się kojarzyć wyłącznie z zakazami i pouczaniem. Już wystarczy, że kler usiłuje zrobić z nas cnotki w imię podobania się Bogu – nie potrzeba, żeby cenzurować kobiety jeszcze z drugiej strony barykady.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Najlepiej jakby kobiety rozmawiały w burkach o filozofii. To będzie prawdziwe wyzwolenie feministyczne :D No, ale to jest świat Wellman i np. Korwin-Piotrowskiej. Tak jakoś dziwnie się składa, że one nie mają za wiele do pokazania od strony fizycznej, PRZYPADEG? NIE SONDZĘ!
Najpierw pokazują głównie dupy, a potem Pani Weronika płacze, jak sklepowicze nie szanują kobiet.
W tym wypadku jestem po stronie Gretkowskiej i Wellman, wyraziły swoje zdanie o gównie zalewającym sieć i media.
Oczywiście każda ma prawo pokazywać dupę, a Pani Weronika może się tym zachwycać.
„Charakter emancypacyjny”, to naprawdę świetne.
Felieton dobry. Jedna rzecz mnie ugryzłą tylko – od kiedy to „Uległość” Huellebecqa oznacza jakąś wyszukaną przyjemność intelektualną? Przecież to jest faszystowska szmira, do tego źle napisana. Serio w kręgach liberalnych feministek ktoś się na to snobuje? Bo w kręgach feministek radykalnych pali się tym w piecu.
Droga Weronko!
Zanim napiszesz kolejny ,,odkrywczy” tekst, Zastanów się nad jednym,
na którym miejscu za podstawowymi instynktami człowieka znajduje się…. pragnienie wiedzy?Zaś pęd do rozmnażania (zachowanie gatunku) chyba na pierwszym… Przemiennie z instynktem samozachowawczym.
Oparcie prób zrobienia kariery na którymś z tych popędów dobrze świadczy o wiedzy praktycznej.
Każdy pokazuje co ma najlepszego. Od odbiorcy zależy co akceptuje i ceni. W życiu jest cyrk ale jest i teatr.
Trafne spostrzeżenia
Proponuje aby p. Weronika dała jako swoje zdjecie profilowe fotke swoich „jędrnych pośladków” a nie twarzy
Popieram! Ale w kabaretkach (cokolwiek to oznacza)!
A ty mózgu, o ile go w ogóle masz.