Warszawa jak New Delhi, Kraków – dwukrotnie brudniejszy od Pekinu. Cała południowo-wschodnia część Polski po prostu się dusi – w większości miast normy przekroczone są sześcio, siedmio, a czasem nawet kilkunastokrotnie. Jeśli nie musimy, lepiej nie wychodzić z domu.

Wyniki pomiarów powietrza w Polsce, 07.01.2017

Nie dajmy się zwieść – mgła, która nie przepuszcza ostro świecącego dzisiaj słońca nie jest zjawiskiem meteorologicznym, a zapach palonej opony nie bierze się stąd, że ktoś podpalił śmietnik na podwórku. Niemal w całej Polsce poziom jakości powietrza jest dzisiaj dramatyczny – lepiej w ogóle nie wychodzić z domu; z pewnością natomiast należy unikać aktywności fizycznej, jazdy na rowerze, biegania czy spacerów. Stacja pomiaru powietrza w Warszawie pokazała 796 proc. normy dla PM 2,5, najdrobniejszych i najbardziej niebezpiecznych dla życia i zdrowia człowieka pyłów. I bynajmniej nie jest to wynik rekordowy. W Piastowie o godz. 11 odnotowano 852 proc. normy, w Otwocku o 932 proc. Aglomeracja warszawska bynajmniej nie jest wyjątkiem. Z katastrofą mamy dzisiaj do czynienia w Białymstoku, Płocku, Siedlcach, Lublinie, Radomiu, w Łodzi i aglomeracji łódzkiej, w Częstochowie, Piotrkowie Trybunalskim, we wszystkich miastach Górnego Śląska, w Krakowie i okolicach, w Żywcu, Nowym Targu, w Tarnowie, Krośnie, Przemyślu i w Kielcach, gdzie normy zostały przekroczone 14-krotnie. Od rakotwórczych pyłów wolne są jedynie miasta nadmorskie – Słupsk, Koszalin i Trójmiasto, w pozostałych miastach kraju utrzymuje się zwykły, niezdrowy poziom, który w wielu miastach zachodnich i tak zostały uznany za stan alarmowy – w Polsce ogłasza się go przy zanieczyszczeniu powyżej 300 μm/m3, w Rzymie czy w Paryżu – powyżej 100 μm/m3, który to stan u nas nie wymaga nawet informowania obywateli o zagrożeniu.

Polska – obok Bułgarii – jest najbrudniejszym krajem Unii Europejskiej. Rocznie z powodu zatrucia powietrza umiera 40 tys. osób – trujące pyły przyczyniają się do rozwijania się raka płuc, astmy, chorób serca, a nawet, jak wynika z najnowszych badań, demencji. Według wyliczeń Banku Światowego, który w zeszłym roku opublikował raport na temat globalnych kosztów zanieczyszczenia powietrza, rocznie z powodu trujących oparów tracimy ok. 250 mln zł rocznie – w kwocie tej mieszczą się zarówno koszty dodatkowego leczenia, w tym hospitalizacji, jak i przedwczesnych zgonów i krótszego życia w dobrym zdrowiu.

Jednak według ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, zagrożenie jest „teoretyczne” i nie ma sensu o nim rozmawiać, dopóki jakaś część Polaków pali papierosy, które są bardziej szkodliwe dla zdrowia.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. W latach 60-90 ub wieku zanieczyszczenie to było wielokrotnie wyższe, jednak z powodu kilku smug dymu nikt alarmu p-chem nie wszczynał, a naród polski jakoś nie wymarł… Sam mieszkam w miasteczku ,gdzie poziom zanieczyszczenia metalami ciężkimi permanentnie 8-11 razy przekraczał wszelkie normy i… jakoś ludność nie padała jak przysłowiowe muchy na ołowicę… Czego nie dało się powiedzieć o pracownikach fabryki akumulatorów…

  2. Dobry sposób na zmniejszenie frekwencji np. na demonstracji antyrasistowskiej. Jak nie terrorystyczne zagrożenie, to świńska grypa lub mikronowe zanieczyszczenia. Rzeczywiste, ale nagłaśniane w miarę potrzeby.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…