Toczyli bój nie tylko z zarządem miejskiej spółki, ale z ograniczającym ich bojowe pomysły związkiem zawodowym. Protestowali. Przeprowadzili m.in. strajk włoski. Ostatecznie władze zrozumiały, że pracownicy Gdańskich Autobusów i Tramwajów muszą otrzymać wyższe wynagrodzenia.

Kierowcy gdańskiego transportu publicznego wywalczyli  / wikipedia commons

Podwyżka wejdzie w życie od początku 2018 roku. 1,4 tys. pracowników spółki będzie dostawać wypłaty wyższe o 400 zł brutto miesięcznie. Spółka zasłaniała się wcześniej niemożliwością wygospodarowania środków na ten cel. W końcu jednak pieniądze się znalazły. Pięć milionów złotych przekaże miasto w ramach dokapitalizowania przedsiębiorstwa, a 100 zł do każdej pensji pochodzić będzie z rewaloryzacji funduszu płac wynikającej z umowy przewozowej. Podsumowując – wielomiesięczna walka personelu gdańskiej komunikacji miejskiej zakończyła się sukcesem.

Jak do tego doszło? Łatwo nie było.  Pracownicy przez wiele miesięcy byli zbywani i lekceważeni przez kierownictwo. Podjęli decyzję o strajku włoskim, przeprowadzili go w pierwszej połowie października. Pomysł zrodził się spontanicznie, o akcji powiadomili się esemesami. W ten sposób zakomunikowali,  że należy traktować ich poważnie. Początkowo żądali 600 zł podwyżki,  przejrzystych zasad premiowania i zniesienia drakońskich kar za drobne przewinienia. Oczekują również racjonalizacji wymagań. Zwracali uwagę,  że przy obecnych regulacjach nie da się jeździć zgodnie z rozkładami nie łamiąc przepisów ruchu drogowego. W toku rokowań obniżyli jednak swoje oczekiwania finansowe.
Co ważne, kiedy pracownicy ogłosili strajk włoski, spotkali się z potępieniem ze strony związkowców. „Działamy w oparciu o przepisy i dokumenty. Skoro daliśmy zarządowi spółki czas do przyszłego poniedziałku [16 października – red.] na podjęcie rozmów o podwyżkach, to z wszelkimi decyzjami musimy wstrzymać się co najmniej do tego terminu. Decyzja o strajku włoskim jest nieodpowiedzialna, nie wiem, kto za tym stoi” – mówił portalowi trojmiasto.pl Stanisław Stencel z KZ NSZZ Solidarność.
Obecnie ten sam związkowiec cieszy się z ostatecznego wyniku walki, ignorując fakt, że to właśnie radykalna postawa personelu przyczyniła się do sukcesu. – Jesteśmy zadowoleni z efektów negocjacji – mówi  Stanisław Stencel. – Nasza propozycja wyjściowa była wyższa, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że może być trudna do zrealizowania. 400 zł brutto to realna podwyżka pensji, więcej niż połowa tego, co chcieliśmy. Ostatecznego porozumienia na piśmie jeszcze nie mamy, ale to formalność – dodaje związkowiec.
Spółka proponowała rozwiązania widełkowe – pracownicy mieli dostać podwyżki w wysokości od 200 do 600 zł w zależności od oceny ich pracy. Zatrudnieni solidarnie odrzucili jednak taką opcję, wskazując, że więcej zyskają przy odrzuceniu mechanizmu wewnętrznej konkurencji.
Porozumienie związkowców z zarządem oznacza tym samym zakończenie sporu zbiorowego.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…