Łatwość, z jaką polskie państwo sięga po służby mundurowe do kontrolowania własnych obywateli zadziwia, Ciekawe, kiedy Polakom puszczą nerwy.
Od czasu buńczucznych zapewnień premiera Morawieckiego, że wirus odstępuje i wprowadzeniu kolejnych poluzowań w społecznych ograniczeniach, teraz władza próbuje powrócić do wzięcia Polaków za twarz. Z jednej strony pozwala na kolejne, większe zgromadzenia, z drugiej próbuje straszyć policją i to gdzie? Na weselach.
Podczas rozmów z RMF FM wiceminister zdrowia Waldemar Kraska pokazał się jako szeryf, który nie zawaha się gać po wszelkie środki, jeśli zajdzie taka potrzeba. A potrzeba jest taka, by na weselach nie było więcej niż 150 osób. „Jeśli nie potrafimy przekonać o tym w sposób łagodny, to, niestety, trzeba nałożyć kare na organizatorów wesela”, mówił Kraska. Kontrole miałaby przeprowadzać policja.
Minister nie zdradził szczegółów policyjnych kontroli, ale z pewnością miałyby one obowiązek sprawdzać czy przy jednym stoliku siedzą osoby z tej samej rodziny (kontrola dokumentów nie odpowiedź jednoznacznie na to pytanie) i czy jeden kelner obsługuje nie więcej niż 15 osób.
Wyobraźnia podpowiada, jak taka kontrola by wyglądała i zapowiada, że nie ma możliwości, by goście spokojnie znieśli tego rodzaju aktywność policji podczas tak wyjątkowej uroczystości, jaką jest wesele.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Przywrócenie możliwości organizowania wesel było absurdem. Wydawało mi się oczywiste, że będzie to okazja do transmisji koronawirusa między różnymi częściami kraju. Przestrzegał przed skutkami tej irracjonalnej decyzji prof. Simon, jeden z kilku medialnych głosów rozsądku.
Ciekaw jestem tylko, jak duży odsetek wesel kończy się transmisją wirusa. Nie zdziwiłbym się, gdyby wynosił kilkadziesiąt procent.