/ wikipedia commons
Wygląda na to, że większość polskich przedsiębiorców po śmierci czekają ognie piekielne. Zapowiedzią ich ciężkiego losu są słowa papieża Franciszka, który stanowczo potępił formy ekonomicznej eksploatacji człowieka przez człowieka.
Kazanie zwierzchnika Kościoła katolickiego podczas ostatniej mszy w domu św. Marty przez przeciętnego polskiego „Janusza Biznesu” zostanie zapewne odebrane jako komunistyczna herezja. Franciszek zaatakował kapitalistyczną logikę bezwzględnego wyzysku, którą, po raz kolejny zresztą, określił jako zasadniczo sprzeczną z chrześcijańską etyką. Akumulację kapitału, opartą na wyzysku określił jako „grzech śmiertelny”.
– Ten, kto gromadzi bogactwo poprzez wyzysk, pracę na czarno, niesprawiedliwe kontrakty, to krwiopijca, który zniewala ludzi – pouczał papież, którego omówienie kazania zaprezentowało Radio Watykańskie.
Franciszek zwrócił również uwagę, że wyzysk jest obecnie nadal nieodłączną cechą systemu kapitalistycznego i ma miejsce na całym świecie. Porównał globalny system czerpania zysków z niskoopłaconej pracy do niewolnictwa.
– Myśleliśmy, że niewolników już nie ma; oni są. To prawda, nie płynie się po nich do Afryki, by sprzedać ich w Ameryce. Ale to dzieje się w naszych miastach – mówił argentyński duchowny.
Franciszek obalił również głoszoną przez zwolenników wolnego rynku tezę jakoby bieda była wynikiem lenistwa i braku inicjatywy. Jego słowa świadczą o dobrym zorientowaniu w warunkach działania rynku pracy i mechanizmów prekaryzacji.
– Ktoś mówi: „Chcę pracować”. Proponują mu kontrakt: od września do czerwca, bez szans na emeryturę, bez ubezpieczenia zdrowotnego. W czerwcu kontrakt wygasa, a w lipcu i sierpniu ktoś taki nie ma co jeść – analizował papież, który jako przykład przytoczył historię młodej kobiety, z którą miał okazję porozmawiać i która pracowała na czarno 11 godzin dziennie za 650 euro.
Niestety, papież swój radykalny wywód zakończył moralizującą sentencją dość niskich lotów, mówiąc o tym, ze „bogactwo samo w sobie jest dobre”, ale jest „relatywne, nie jest rzeczą absolutną”.
Wystąpienie Franciszka, biorąc pod uwagę jego zasięg i autorytet, należy uznać za bardzo postępowe i potrzebne w zdominowanym przez neoliberalną logikę utowarowienia świecie. Ciekawe czy słowa głowy kościoła wezmą sobie do serca wyzyskiwacze znad Wisły, dla których chrześcijańskie wartości kończyły się na wycieraczkach z Janem Pawłem II przed drzwiami ich biznesów?
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Ciekawe co na to niejaki ksiądz Strączek, ten który rozdaje biednym szlachetne paczki?
W Piśmie zresztą stoi jak wół, że pierwsi chrześcijanie byli komunistami: „Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby.” (Dz 2, 44-45);
„Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących, żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.” (Dz 4, 32);
„Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze /uzyskane/ ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby.” (Dz 4, 34-35)
Franciszek się myli. Wszystko co jest napisane w Biblii jest zgodne z nauczaniem CEPa Korwina. CEPa Korwina szanował i nazywał swoim mistrzem noblista Milton Friedman.