Wodzowie Koalicji Obywatelskiej wpadli w sidła radykalizmu własnej narracji. Przekonując, że Lewica zdradziła opozycję popierając ratyfikację Krajowego Planu Odbudowy, nie przewidzieli buntu we własnych szeregach. Ten choć nieznaczny, zaczyna być słyszalny.

Franciszek Sterczewski, deputowany Koalicji Obywatelskiej z Poznania zagłosował wczoraj, jako jedyny ze swojej formacji, za przyjęciem przez polski Sejm Krajowego Planu Odbudowy. Przypomnijmy, że dzięki głosom PSL, Lewicy i Polski 2050 projekt został przyjęty, mimo prób jego obalenia przez koalicję złożoną z Konfederacji, Solidarnej Polski i Koalicji Obywatelskiej.

Oni się wyłamali

Oprócz Sterczewskiego sprzeciw wobec destrukcyjnego podejścia swojego ugrupowania wyrazili też Ireneusz Raś i Bogusław Sonik. Oni nie zjawili się na głosowaniu.

Poseł Raś przyznał, że nie pojawił się w Sejmie, bo zgodnie z sumieniem chciałby zagłosować za KPO. „Nie chcę krytykować Lewicy, bo ja z nią nie negocjowałem, muszę patrzeć do swojego ogródka. Wolałem nie wziąć udziału w głosowaniu, niż wstrzymać się od głosu. Gdyby nie dyscyplina klubowa, to zapewne głosowałbym za” – zaznaczył poseł.

„Ten program jest ważny dla Polski. Władze klubu i partii negocjowały i na końcu stało się tak, że postanowiono się wstrzymać od głosu. W takich głosowaniach wstrzymywanie się jest złe” – ocenił poseł.

„Uważałem, że finalnie Platforma powinna być z opozycją razem, wynegocjować, najlepiej jak się da, i głosować za tymi pieniędzmi, z odwieczną naszą zasadą, że ważna jest integracja i że szczególnie w takiej sytuacji, jak teraz, trzeba sięgnąć po te pieniądze na rozwój Polski” – tłumaczył Raś.

Podobnego zdania był też Bogusław Sonik. „Nie chciałem łamać dyscypliny, a generalnie uważam, że trzeba przyjąć ten fundusz solidarności, a potem się martwić sposobem jego wykorzystania” – powiedział

Sterczewski pod ostrzałem

Franciszkiem Sterczewskim, który złamał partyjny nakaz w głosowaniu, zajmie się wewnętrzny organ dyscyplinujący. Jego przypadek będzie traktowany inaczej niż Rasia i Sonika. 33-letni poseł przyznaje, że w KO już usłyszał, że w kolejnych wyborach nie ma szans na miejsce dające szanse na wejście do Sejmu.

„Po prostu głosowałem za interesem społecznym, a nie partyjnym. W ostatnim czasie prowadziłem na swoich mediach społecznościowych konsultacje z moimi wyborcami” – powiedział deputowany z Poznania, tłumacząc swoje intencje.

Sterczewski nie wierzy co prawda w powstanie Komitetu Monitorującego, co wywalczyła w negocjacjach Lewica. Ale też nie potępia polityków tej formacji. „Nie jest to idealne, nie mam też zaufania do rządu, ale musiałem pamiętać, że to jest kwestia szersza niż kadencja. To są środki na długie lata do odbudowy gospodarki” – zauważył.

Ludzie są przerażeni pandemią, traceniem pracy, oczekuję od nas planu odbudowy tego wszystkiego. Oczywiście trzeba patrzeć władzy na ręce, każdą złotówkę rozliczyć, ale na koniec dnia trzeba było to poprzeć po prostu” – dodał.

Róża Thun murem za buntownikiem

Sterczewski przyznał, że swoją decyzję konsultował z Różą Thun. Eurodeputowana Koalicji Obywatelskiej pochwaliła jego postawę.

 „Posłowie głosowali nad mechanizmem, który umożliwi dla wszystkich 500 mln Europejczyków. Oczywiście, że trzeba było zagłosować za tym. Nie mogliśmy zablokować możliwości wychodzenia z kryzysu dla całej UE”-  napisała na portalu społecznościowym.

„Jeżeli któryś parlament krajowy powiedziałby „nie”, to cały ten koncept by upadł. Nikt nie dostałby pieniędzy, cały ten mechanizm by nie zadziałał.  Ja bym zrobiła tak, jak pan” – skomentowała zachowanie Sterczewskiego Róża Thun.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ławrow: Zachód pod przywództwem USA jest bliski wywołania wojny nuklearnej

Trzy zachodnie potęgi nuklearne są głównymi sponsorami władz w Kijowie i głównymi organiza…