Od kwietnia polskie kobiety mogą bez konsultacji z lekarzem-ginekologiem kupić w aptece tabletkę 72 po, czyli antykoncepcję postkoitalną. Wraca jednak pytanie o tzw. „klauzulę sumienia” farmaceutów.
Katolickie Stowarzyszenie Farmaceutów, które wbrew naukowej definicji nazywa preparat EllaOne „pigułką poronną”, upiera się, że aptekarz ma prawo odmówić pacjentce sprzedaży preparatu, chroniącego ją przed niechcianą ciążą. – W przypadku stosowania tych produktów, oprócz intencji działania przeciw poczęciu, dochodzi intencja skierowana przeciw dziecku. Stosując więc ten środek, dopuszcza się mentalnie działanie utrudniające zagnieżdżenie zarodka – mówi w rozmowie z portalem nazdrowie.pl Małgorzata Prusak z gdańskiego oddziału organizacji. Mówiąc o dziecku, ma na myśli zapłodnioną komórkę jajową przed zagnieżdżeniem się jej w macicy, czyli przed faktycznym rozpoczęciem się ciąży. Zdaniem Olgierda Pankiewicza ze skrajnie konserwatywnego Intytutu Ordo Iuris, mimo braku zapisów w polskim prawie na temat „sumień” farmaceutów, mają oni prawo odmówić sprzedaży tabletki „po” ze względu na art. 96 ust. 4 prawa farmaceutycznego, zgodnie z którym mogą nie wydać środka, który ich zdaniem zagraża zdrowiu i życiu pacjenta. Zdaniem Pankiewicza, EllaOne po pierwsze szkodzi zdrowiu kobiety, a po drugie – zagraża zdrowiu zygoty, której według „eksperta” posiada najwyraźniej prawa pacjenta.
Ze zdaniem fundamentalistów katolickich nie zgadza się jednak rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, Paweł Trzciński, który stwierdza wyraźnie, że aptekarze w tym przypadku nie mogą zgodnie z prawem usprawiedliwiać odmowy wydania leku przekonaniami – mają obowiązek wydać preparat pacjentowi. – W przypadku zgłoszenia takiego przypadku do Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego – podejmie on działania wyjaśniające – mówił w rozmowie z portalem rynekaptek.pl.
Rząd zrzuca maskę
Dzisiejszy dzień przejdzie do historii jako symbol kolejnej niedotrzymanych obietnic przed…