Roszady w nazwach resortów, łączenie jedynych i dzielenie innych organów władzy publicznej – te plany rządu sprzyjają wymianie urzędniczych kadr. Dodatkowo PiS planuje też zamach na „trzynastki” i premie.
Fundusz płac urzędników jest zamrożony od 2008 roku – w tym czasie pensja minimalna wzrosła o jedną trzecią, a przeciętnemu Kowalskiemu pensja wzrosła o 840 zł. Przeciętne wynagrodzenie wynosi 4200 zł brutto, czyli nieznacznie powyżej średniej krajowej, jednak w samym korpusie cywilnym panują ogromne dysproporcje w zarobkach – aż jeden na sześciu urzędników zarabiał w 2014 miesięcznie mniej niż 2 tys. zł brutto. Co więcej – nieprawdą jest powszechne przekonanie o stabilności zatrudnienia. Jak wynika z tegorocznej kontroli NIK, w niektórych resortach, np. w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ponad połowa urzędników pracowała na umowach śmieciowych. Platforma Obywatelska pod sam koniec rządów postanowiła podnieść płace, jednak, jak się okazuje, „socjalny” PiS szykuje urzędnikom niemiłe niespodzianki.
Po pierwsze, szykowana jest seria roszad w kształcie ministerstw, która zgodnie z Polską tradycją, doprowadzi zapewne do zmiany garnituru urzędniczego według politycznego klucza. Powstało nowe ministerstwo energetyki, ministerstwo rozwoju regionalnego zostało natomiast podzielone na resort gospodarki wodnej i żeglugi śródlądowej, rolnictwa i rozwoju wsi i infrastruktury i budownictwa. Zamiast ministerstwa administracji i cyfryzacji oraz ministerstwa spraw wewnętrznych mamy resort cyfryzacji oraz – znowu – MSWiA. Powołano nowe ministerstwo – energetyki, likwidując ministerstwo gospodarki. Za każdą z tych zmian idą zwolnienia i zatrudnianie na nowo, chociaż już pewnie nie tych samych osób. Podobne roszady zachodzą w agencjach rządowych, zwłaszcza w sektorze rolniczym i w edukacji.
Jednak posady w nowych, pisowskich agencjach i ministerstwach, mogą być znacznie mniej atrakcyjne. Według cytowanego przez „Dziennik Gazetę Prawną” raportu, który powstał w kancelarii premiera, szefowa służby cywilnej, Claudia Torres-Bartyzel, chce cięcia w stałych dodatkach do pensji, w tym premii stażowych i tzw. „trzynastek” oraz niższe podwyżki przy awansach. – Od wielu lat się mówi, że trzynastka i dodatek stażowy są reliktami z poprzedniego systemu i nie mają one charakteru motywacyjnego. Ponadto pracownik ze stażem wcale nie musi być lepszy od tego, który jest na początku kariery urzędniczej – komentuje to członek Rady Służby Cywilnej i poseł PiS Tadeusz Woźniak.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
I TO JEST NAJWAŻNIEJSZE!!!! Mnie ten „skok na kasę” nawet się BARDZO PODOBA a co więcej: UWAŻAM ZA KONIECZNY I NIEZBĘDNY WARUNEK porządkowanie tego bajzlu, jaki nam „ludzie wolności” zmajstrowali. Teraz będą mogli starać się o fundusze unijne na założenie swoich interesów, mogą się przekwalifikować a nie wykluczone, że od ręki tych wywalonych przyjmą „sklepy wielkoformatowe” na posady kasjerów, etc, etc. Przedsiębiorcy polscy (ci z Lewiatana, BCC, Konfederacji Polskich Przedsiębiorców) twierdzą, że jest brak ludzi na ca 400 000 miejsc pracy. Mogą też próbować za granicą (pani Komorowska, jeszcze jako prezydentowa) mówiła, że „emigracja to szansa” i miała rację, bo Sikorenko ostatnio załapał fuchę na Harvard University (u Leo Summersa, kumpla Sorosa) jak Jeffrey Sachs czy Sierakowski (też był kiedyś tam „visiting fellow” jak się podpisywał).
PODOBA MI SIĘ. Jeszcze trza wyczyścić media tzw. „publiczne”, UCZELNIE PAŃSTWOWE!! a zwłaszcza siedzibę dumania jaką jest Polska Akademia Nauk.
Aha, jak się ktoś będzie czepiał, że „polityczne czystki” to uprzejma prośba o zastosowanie klasycznych reguł racjonalności zarządzania, takie techniki biznesowa jak „lean” czy trywialne „cost reduction”.