Polska nie zgadza się na pomysł Komisji Europejskiej, według którego wszystkie państwa UE, proporcjonalnie do liczby mieszkańców, poziomu bezrobocia i zamożności społeczeństwa, byłyby zobowiązane do przyjęcia u siebie imigrantów z Azji Mniejszej i Afryki Północnej.
– Musimy wszyscy razem wziąć na siebie ciężar przyjmowania uchodźców i nie możemy z tym zwlekać. Musimy pomóc krajom położonym na peryferiach i okazać im solidarność – mówi Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej. Instytucja ta opracowała plan przyjmowania uchodźców z południa, według którego wszystkie kraje będą miały solidarnie udźwignąć chociaż niewielką część ciężaru, związanego z przyjęciem osób, uciekających ze swoich krajów pochodzenia. Celem nowej taktyki ma być odciążenie Włoch, Grecji i Hiszpanii – południowych granic Unii Europejskiej, które teraz ponoszą największe koszta. Zgodnie z wyliczeniami KE, do Polski miałoby przyjechać 5 proc. wszystkich ubiegających się o status uchodźcy – zarówno przybyszy z południa, jak i z Ukrainy Wschodniej, z których jednak, jeśli nie zmieni się prawa dotyczącego przyznawania tego statusu, znaczna większość i tak zostanie deportowana z powrotem do krajów pochodzenia. Poza tym, Juncker zapowiedział, że po wszystkich krajach Unii rozproszono by także 20 tys. osób, przebywających w obozach dla uchodźców z krajów spoza UE. Miałyby mieć prawo pobytu na 5 lat.
Setki tysięcy osób rocznie próbuje przedostać się do dostatniej Europy z krajów, wyniszczonych konfliktami zbrojnymi, terrorem i głodem. W tym roku najwięcej uchodźców pochodzi z Syrii, gdzie w wojnie domowej zginęło już 300 tys. osób, 4 mln. musiało opuścić swój kraj. Europa przyjęła bardzo niewielką część z nich – mniej niż 100 tys., z czego znaczna większość zamieszkała w Niemczech i w Szwecji. Tymczasem w samej Turcji żyje prawie 2 mln syryjskich uchodźców; stanowią oni już 1/4 mieszkańców małego i biednego Libanu. Przez Morze Śródziemne przeprawiają się także uchodźcy z krajów Afryki Północnej, uciekających przed ubóstwem i przed realnym zagrożeniem terroru, m.in. ze strony islamskiej sekty Boko Haram. Przyjęcie 20 tys. osób ze wszystkich obozów dla uchodźców spoza granic UE to raczej symboliczny gest niż realna pomoc, zwłaszcza biorąc pod uwagę zamożność krajów Unii i państw, w których obecnie znajdują się obozy.
Podróż do Europy z Azji Mniejszej i z Afryki, jest śmiertelnie niebezpieczna. W przeładowanych kutrach rybackich, nieprzystosowanych do przewozu ludzi, giną dziesiątki tysięcy imigrantów. Tylko w tym roku życie straciło już prawie 2 tys. osób. Po kolejnym wypadku, w którym zginęło prawie 1000 uchodźców, Komisja Europejska zdecydowała się na opracowanie planu, który jednak, zamiast pomocy i solidarności, opierał się głównie na wzmocnieniu ochrony granicy i wojny, wypowiedzianej mafii, organizującej przemyt imigrantów. Sam pomysł proporcjonalnego rozłożenia odpowiedzialności na wszystkie kraje unijne z pewnością nie rozwiąże dramatu „twierdzy Europa”.
Jednak jakakolwiek próba nałożenia na Polskę współodpowiedzialności za los ofiar wojen i terroryzmu Azji Mniejszej i Afryki Północnej, szukających lepszego świata w Europie, spotkała się ze sprzeciwem naszych przedstawicieli. Na pomoc uchodźcom nie zgadza się też kandydat PiS na prezydenta, Andrzej Duda, który powiedział dzisiaj, że w pierwszej kolejności powinno się do Polski sprowadzić repatriantów z Kazachstanu. Przypomnijmy, że kraj ten jest stabilny gospodarczo, nie ma w nim żadnego konfliktu zbrojnego, a jego obywatelom, niezależnie od narodowości, nie zagraża żadne poważne niebezpieczeństwo.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…