„Morawiecki robi się sprawny jak Tusk” – pisze Grzegorz Sroczyński w całkiem ciekawym tekście zatytułowanym „Morawiecki Superstar”. Publicysta z Agory w siedmiu punktach wyliczył przykłady kunsztu politycznego obecnego premiera, ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności komunikacyjno-propagandowych obecnego szefa rządu. Sroczyńskiego szczególnie zachwyciło przemówienie sejmowe Morawieckiego, wygłoszone 6 czerwca 2018 roku. Tak bardzo, że postawił go na pierwszym miejscu w osobistym rankingu sprawności politycznej.
Warto podkreślić, że Sroczyński nie popełnił hagiografii pisowskiego premiera. Przytomnie zauważa, że Morawiecki jest produktem korporacyjnej kultury bankowej, odpowiednio wyedukowanym w uprawieniu języka sukcesu, zacierania sensu i mydlenia ludziom oczu. Skuteczność Morawieckiego ma polegać na tym, że ludzie prawdopodobnie kupią jego ofertę. Dlaczego? Bo przypomniał im, że Platforma mówiła, że państwa nie stać na 500 plus. A dwa lata po uruchomieniu programu budżet ma się świetnie, a społeczeństwo jeszcze lepiej. Podobnie rzecz się miała z ustanowieniem płacy minimalnej godzinowej, uszczelnieniem systemu podatkowego, odtworzeniem komisariatów na prowincjach czy, co znajduje się dopiero w fazie projektu, wprowadzeniem realnego wsparcia dla osób starszych i schorowanych. Sroczyński docenia retoryczną skuteczność przeciwstawienia Polski niemocy Polskę mocy.
Z tekstem Sroczyńskiego mam podobny problem, co z przemówieniem Morawieckiego. Niby to wszystko prawda, ale nie wierzę w magiczną moc działań podjętych przez PiS, ani też w szczególną sprawność polityczną, nie mówiąc już o geniuszu byłego ministra rozwoju. Nie wierzę, bo nie ma wielu przesłanek do takiej wiary. Dlaczego? Po pierwsze – PiS nie stworzył żadnego państwa dobrobytu, nie zmienił fundamentów funkcjonowania polskiej gospodarki, nie zlikwidował patologii trawiących rynek pracy, nie zmniejszył znacząco wyzysku, jakiemu poddawani są pracownicy i pracownice w tym kraju. Owszem, za sprawą 500 plus dokonało się częściowe upodmiotowienie najbardziej poszkodowanych socjalnie segmentów społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem rodzin wielodzietnych. Dzięki temu PiS pozostaje dla wielu wyborców formacją o wiele bardziej wiarygodną niż Platforma, która nie dość, że nie była w stanie zaoferować niczego poza zaciskanie pasa i politykę wyrzeczeń, to jeszcze straszyła „wariantem greckim”.
To jednak za mało, by ludzie łyknęli bajeczkę Morawieckiego. Obywatele bardzo łatwo przyzwyczajają się do stanu obecnego. Już teraz 500 plus jest traktowane jako niezbywalne prawo obywatelskie, a protest opiekunów pokazał, że PiS ma problem z grupami, które domagają się rozszerzenia zasięgu świadczenia. Żadna siła polityczna, która ambicję sięgnąć po władze nie odważy się powiedzieć podczas kampanii wyborczej „zlikwidujemy 500 plus”. Bardziej prawdopodobna wydaje się licytacja na kolejne programy socjalne, co zresztą stanowi szansę dla ugrupowań lewicowych – Razem, SLD czy partii Biedronia. Po drugie – płaca minimalna godzinowa nie była żadną pańską łaską, a jedynie ograniczeniem (nie likwidacją) patologicznego procederu niskopłatnej pracy. Śmieciowa praca w Polsce istnieje nadal i ma się świetnie. Nie ziściła się żadna reforma Kodeksu Pracy. Państwowa Inspekcja Pracy nadal pozostaje bezradna wobec bezczelności wyzyskiwaczy, a kary nakładane przez inspektorów mogą co najwyżej rozśmieszyć rodzimych hochsztaplerów, nazywających siebie „przedsiębiorcami”.
Wreszcie, mamy do czynienia z rządem realnie antypracowniczym i antyzwiązkowym. Sprawa Moniki Żelazik, zwolnionej z LOT za próbę walki z umowami śmieciowymi, stała się właśnie ogólnopolskim skandalem. Wielu Polaków doskonale wie jak trudno jest zawalczyć w miejscu pracy o godne warunki i przeciwstawić się szefowi. A w tej sprawie nadszefem i nadzorcą procederu, który ma miejsce w LOT jest sam premier Mateusz Morawiecki. Prędzej czy później akceptacja premiera dla union busting w podległej mu spółce przebije się do powszechnej świadomości, a za sprawą Partii Razem – pojawi się również w kampanii wyborczej w roku 2019. Mit „najbardziej prospołecznego rządu od 30 lat” upadnie z hukiem prędzej niż nam się wydaje, a „geniusz” Morawiecki odegra w tym główną rolę.
Sroczyński uważa również, że nieporadność Morawieckiego jest założoną i wytrenowaną pozą, która ma na celu uśpienie czujności opozycji sejmowej i wewnątrzpartyjnej. Trudno się zgodzić z takim stwierdzeniem. W ciągu pierwszego półrocza 2018 roku premier popełnił kilka kompromitujących gaf, które do dzisiaj rzutują w relacjach z innymi państwami, w tym z tzw. „strategicznymi sojusznikami”. Słowa o „żydowskich sprawcach Holocaustu” wstrząsnęły światową opinią publiczną. Polska nie ma żadnych sojuszników wewnątrz UE, nikt bowiem nie chce stawać po stronie nieporadnych frajerów metodycznie osłabiających własną pozycję. Morawiecki jako premier walnie się do tego przyczynił. Poparcie społeczne, które w momencie gdy obejmował tekę szefa rządu wynosiło ponad 44 proc., obecnie wynosi ok. 38 proc. Na początku roku PiS miał ponad 30 pkt proc. przewagi nad PO. Teraz jest to już tylko 14 proc.
Wniosek jest więc jasny. Morawiecki jest politykiem, który zrobił postęp na poziomie retoryki, potrafi ładnie zareklamować przeciętne dokonania własnej ekipy i sprawia wrażenie profesjonalisty, ale zarazem mamy do czynienia z facetem, który sam na siebie zastawia pułapki, a błędy i niefrasobliwości popełnia takiego kalibru, że kiedy przyjdzie czas na konsekwencje, „najskuteczniejszy polityk” i delfin Kaczyńskiego, może znaleźć się w tym samym pokoju, w którym skulona siedzi obecnie jego poprzedniczka.
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…
Poza tym, co znaczy „sprawny jak Tusk”? Sprawność poprzedniwgo Pinokia skończyła się pozostawieniem ruiny PO następczyni i ucieczka na z góry przygotowaną synekurę.
Nie chciałbym krakać, ale w Niemczech też kiedyś rządził idiota-demagog sprawny , jak to się jeszcze wtedy mówiło, propagandowo, do tego stopnia, że dużo ludzi do dziś uważa, że to właśnie on dał Niemcom dobrobyt.
Udało mu się utrzymać na stanowisku ponad 12 lat. A do dziś telewizje emitują całą masę filmów dokumentalnych i programów popularnonaukowych, jakby prowadzona przez niego wojna miała sens i gdyby nie kilka drobnych błędów to by wygrał.