Zaostrza się spór w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Większość załogi uważa zapowiedzianą obniżkę wynagrodzeń za akt bezczelności ze strony dyrekcji.
Aż 530 osób może dotknąć program cięć zaordynowany przez zarząd placówki. To ponad połowa zatrudnionych. Część z nich obawia się redukcji do poziomu płacy minimalnej, a więc 2100 zł brutto. W powietrzu wiszą również zwolnienia grupowe. Jakie są przyczyny antypracowniczej polityki? Placówka jest zadłużona na 15 mln złotych. Pracownicy nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego cięcia są przeprowadzane głównie kosztem ich uposażeń.
Co na to decydenci? Dyrekcja szpitala konsekwentnie odmawia rozmów z mediami. Głos zabrał natomiast Arkadiusz Bratkowski, członek Zarządu Województwa odpowiedzialny za służbę zdrowia, który przekonuje, że oszczędności są przejawem dążenia do sprawiedliwości społecznej. – Powstały duże kominy płacowe, ponieważ nowe osoby dostały zdecydowanie większe płace niż personel, który pracował tu od lat. Obecna dyrekcja stara się te kominy zlikwidować. Poza tym, pamiętajmy, że Centrum Onkologii oferuje i tak największe wynagrodzenia spośród lubelskich szpitali – wyjaśnia w rozmowie z Kurierem Lubelskim.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
No cóż, na wszystko nie starcza nawet najbogatszym państwom. Nasze Antki wydają miliardy na zabawki do zabijania kupowane u naszych Panów, to na ratowanie życia już nie ma kasy.
A poza tym to pracownicy szpitala powinni brać przykład ze swojego patrona, św. Jana z Dukli i dać sobie spokój z kasiorą;)
O to walczyliśmy w 89-tym