Po ostatniej aktywności prezydenta Dudy zapanowało coś w rodzaju euforii. Obywatele, którzy – chwała im za to – wyszli na ulicę, uwierzyli, że to ich protesty, a nie polityczne ambicje prezydenta, doprowadziły do zastopowania 2/3 pseudoreform. Ucieszył się także komentariat, bo ten lubi, gdy dzieje się coś nowego – polska polityka jest raczej dość przewidywalna. Ostatnie ruchy zapowiadają zaś aktywną prezydenturę – dotychczas wyśmiewany jako wystający pod drzwiami prezesa z Nowogrodzkiej i do gabinetu nie wpuszczany Adrian z „Ucha Prezesa” – teraz się stawia.
A wszystko, przypomnijmy, zaczęło się od pomysłu Dużego Pałacu, aby na stulecie przekazania władzy przez okupacyjną Radę Regencyjną Józefowi Piłsudskiemu, co jest u nas świętowane głównie paleniem rac przez nacjonalistów i okrzykami ”precz z komuną”, odbyło się referendum konstytucyjne.
Współpracownicy Dudy mówili otwarcie o chęci wprowadzenia tzw. ustroju prezydenckiego, a w każdym razie o daniu prezydentowi większych uprawnień. Potem mieliśmy zawetowanie ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych – zmiany forsowane przez Zjednoczoną Prawicę miały na celu stworzenie bata na niepokornych samorządowców. Później zapowiedź, że Prezydent nie pozwoli na wprowadzenie dodatkowej opłaty paliwowej, więc rządzący się z tego wycofali. A dalej to już obecna wojna o sądy, co wszyscy możemy zobaczyć.
I choć w wyniku tych tak zwanych reform Zbigniew Ziobro zwiększył swój wpływ nad sądami, jest on zarazem największym przegranym – miał bowiem znacznie większy apetyt. Minister więc wraz ze swoim padawanem Patrykiem Jakim ujada w mediach. W tygodniku „WSieci” opowiada na przykład, że na decyzji prezydenta skorzystają środowiska lewicowej rewolucji kulturalnej, przede wszystkim LGBT które chcą ”przeorać naszą ojczyznę”. Dodaje potem jeszcze: ”Zasadnicze pytanie brzmi jeszcze bardziej dramatycznie: albo prezydent przejdzie do historii jako, wcale nie przesadzam, wielka postać, jako jeden z przywódców dobrej zmiany, jako człowiek, który przyczynił się do budowy silnego, uczciwego polskiego państwa, albo polegniemy. Pierwszy polegnie pan prezydent i co najwyżej będzie mógł się w przyszłości cieszyć rolą młodego komentatora z własną ochroną. To jest w finale wybór między wielkością a groteską” – grozi Ziobro. Każdy obserwator sceny politycznej widzi więc, że pod dywanem ”dobrej zmiany” kotłuje się aż miło. To daje nadzieję, że jesienna ofensywa i grzebanie przy mediach, ordynacji wyborczej czy organizacjach samorządowych nie pójdzie tak gładko.
Paradoksalnie konstrukcja, w której rządzi premier, ale i prezydent posiada silny mandat pochodzący z wyborów powszechnych oraz straszak w postaci weta w tzw. normalnej demokracji, byłaby ułomnością. Nam jednak może pomóc, chroniąc przed najgorszymi ekscesami rządzących oszołomów.
Na razie na podpisanie czeka u prezydenta ustawa o Krajowym Zasobie Nieruchomości – chodzi o sztandarowy program Prawa i Sprawiedliwości ”Mieszkanie+”. Zapisy przeszły bez realnych konsultacji społecznych, podczas lipcowej bieżączki parlamentarnej. Wprowadzono m.in regulację, która przewiduje, że lokatorzy korzystający z tego skądinąd bardzo potrzebnego programu, mogą być eksmitowani bez prawa do lokalu socjalnego. Oznacza to np. że beneficjent w razie, gdy powinie mu się noga i ciężko zachoruje – wyląduje na bruku. Ruchy lokatorskie nie mają co prawda w Polsce wielkiej siły przebicia, ale jeśli prezydent się rozpędzi, to może zrobi przy okazji coś dobrego?
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
nie liczyłbym na zdroworozsądkowe myślenie marionetki