Ciesząca się dużym uznaniem sondażownia Centrum im. Lewady opublikowała wyniki swojego badania dotyczącego pytania, kogo Rosjanie chcieliby widzieć na Kremlu po wyborach prezydenckich w 2018 r.
Obecnego prezydenta, Władimira Putina, chciałoby zobaczyć sprawującego władzę po 2018 r. 65 proc. Rosjan, jednak niemal co czwarty (22 proc.) natomiast chciałby kogoś innego. 13 proc. nie ma zdania. Jak podaje Sputnik Polska, jednocześnie Putin cieszy się zaufaniem aż 73 proc obywateli Rosji, zaś niemal co piąty (19 proc.) tego zaufania mu odmawia. Pytani odpowiadali, jakie cechy cenią u obecnego prezydenta najbardziej. 33 proc. uznało, że jest to doświadczenie polityczne, 21 proc. ceni w nim umiejętność przewidywania skutków podejmowanych decyzji, co czwarty Rosjanin uważa, że cenną cechą jest umiejętność obrony interesów państwa, a 22 proc. pozytywnie wyraża się o prowadzonej przez niego polityce zagranicznej.
Badanie Centrum im. Lewady przeprowadzono w lutym i marcu br. na próbie 1600 osób z 48 regionów Rosji.
Wcześniej Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej (WCIOM) pytało, na kogo głosowaliby obywatele Rosji na najbliższych wyborach prezydenckich. 70 proc. wskazało urzędującego prezydenta, a 15 proc. stwierdziło, że na niego głosować nie będą.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Putin jest wciąż wysoko oceniany przez Rosjan nie „mimo sankcji i rosnących cen”, ale właśnie z tego powodu jego pozycja się umacnia. Dla nas, jak i dla Zachodu to paradoks, ale tak właśnie jest. Pisze o tym dosyć obszernie w dzisiejszym „Die Welt” Andrei Kolesnikow z moskiewskiego oddziału Carnegie Center w artykule „Dlaczego sankcje przeciwko Rosji nie działają” (Warum Sanktionen gegen Russland nicht funktionieren).
Z tekstu wynika, że Zachód nie ma pojęcia o mentalności Rosjan i przykłada do nich swoje miary, co kończy się takim samym rezultatem, jak wprowadzenie demokracji w Afganistanie. Z drugiej strony Rosjanie okazują się bardziej wyrobieni politycznie i obywatelsko, niż się to nam i Zachodowi wydaje. I wiedzą czy tylko wyczuwają, jaka jest alternatywa niepopierania polityki Putina.
Zgadzam się, że postronni nie rozumieją siły rosyjskiego nacjonalizmu, ale przecież stosują te same metody. Gdy chcą zwiększyć własne poparcie, to straszą zagrożeniem zewnętrznym (oblężona twierdza). Tę metodę stosuje u nas od lat kościół rzymskokatolicki, z krótką przerwą na komunę, która miała swój „międzynarodowy imperializm”. Zarzucano to PiS-owi, choć to właśnie PO straszyła PiS-em. Stany mają terroryzm międzynarodowy, UE – Rosję, terroryzm islamski, faszyzm (niepotrzebne skreślić), więc w czym problem? Chyba tylko w tym, że te metody w Rosji działają, a gdzie indziej są coraz mniej skuteczne – zmęczenie materiału, brak wiarygodności elit, i efekt taki, jak się kiedyś mówiło „nie strasz, nie strasz, bo się ze … sz”.
Zgadzam sie z Wami ale uzupełnię że autorytet Putina nie wziął się z nikąd.
Kiedy obejmował władzę Rosja była w opłakanym stanie. Państwo nie miało pieniędzy na wypłaty emerytur i renta nawet czasem dla wojska. Majątek narodowy został rozkradziony przez wąskie grono oligarchów. Z każdego dolara ze sprzedanej ropy tylko 20 centów zostawalo w Rosji a 80 szło do zagranicznych „udziałowców”, Tandem Putin-Miedwiediew odwrócił te proporcje, zredukował zadłużenie, ograniczył samowolę oligarchów, zapewnił środki na wypłaty, zbudował rezerwy na ciężkie czasy. Przeciętnym Rosjanom zaczęło się żyć lepiej.
Odwrócił także trend rozpadu Federacji, odzyskał Czeczenię, Krym, przygotował grunt pod dalsze odzyskiwanie terytoriów. Prawdopodobnie w przyszłości przyłączona zostanie Południowa Osetia i Abchazja i być może coś ze wschodu obecnej Ukrainy. Zobaczymy.
Rosjanie po prostu mają go za co cenić.