„Gazeta Wyborcza” często doprowadza mnie do wzruszeń. Tym razem wzruszyła mnie rozmowa Angeliki Swobody z Joanną Kuciel-Frydryszak – autorką książki „Służące do wszystkiego” („Polskie służące. »Robiły wszystko, żeby jak najszybciej wyjść za mąż i rzucić służbę«”, www.kobieta.gazeta.pl, 18.11.2018). Jest to publikacja o gehennie służących w gloryfikowanej od 30 lat II Rzeczypospolitej. Przeważnie niepiśmiennych i ubogich dziewczynach ze wsi, które z biedy – nawet w wieku 13 lat – szły do miasta na służbę do „państwa”. Oficjalnie nazywane były „białymi niewolnicami”.
Z rozmowy Angeliki Swobody z Joanną Kuciel-Frydryszak dowiadujemy się, że jaśniepaństwo płacili służącym tyle, żeby mogły sobie odłożyć w ciągu roku co najwyżej na płaszcz. Zmuszano je do ciągłej pracy w dyspozycji 24 godziny na dobę. Nie tylko do sprzątania, prania, czyszczenia butów, gotowania i usługiwania na każde wezwanie jeśniepaństwa, ale również palenia w piecach, noszenia węgla i zakupów. Nie miały prawa do urlopu i zabezpieczenia finansowego na wypadek choroby. Nawet nie miały prawa do czasu wolnego w ciągu dnia. Choroba oznaczała dla nich najczęściej zwolnienie z pracy (Skąd my to znamy? Czy nie przypadkiem z realiów pracy u prywatnych pracodawców w III RP?). Nie miały prawa do emerytury – na starość przeważnie lądowały w przytułkach. „Zwykle kąpały się w wodzie po pani albo po całej rodzinie” – podaje Joanna Kuciel-Frydryszak. Często były bite i poniżane przez swoich pracodawców, a także – co było normą – wykorzystywane przez nich seksualnie. Najwięcej nieślubnych dzieci w przedwojennej Polsce rodziły służące. Najczęściej były to dzieci ich pracodawców. „Z ankiety przeprowadzonej na początku XX wieku na Politechnice Warszawskiej wiadomo, że większość paniczów przechodziła inicjację seksualną ze służącą” – informuje Joanna Kuciel-Frydryszak. Urodzenie takiego dziecka oznaczało dla służącej koniec pracy, skazanie na nędzę i wykluczenie społeczne. Dlatego te dziewczyny porzucały swoje noworodki – pod kościołami, na polach i w dołach kloacznych (Skąd my to znamy? W III RP to też ma przecież miejsce – dzięki „obrońcom życia poczętego”, czyli restrykcyjnemu prawu aborcyjnemu). Największa liczba dzieciobójstw w przedwojennej Warszawie była dziełem służących.
No i na koniec najlepsze – dwukrotnie w rozmowie Angeliki Swobody z Joanną Kuciel-Frydryszak zostało powiedziane, że gehenna służących skończyła się w 1946 roku, kiedy „uchylono ustawy uchwalone jeszcze przez zaborców, które pozwalały bić służącą” i odmawiały jej wszelkich praw pracowniczych i socjalnych. Ale kto uchylił w 1946 roku te ustawy „uchwalone jeszcze przez zaborców” – tego się z internetowego portalu „Gazety Wyborczej” (www.kobieta.gazeta.pl) już nie można dowiedzieć. Nawet postępowa „Gazeta Wyborcza” nie może napisać, że te antyludzkie ustawy – obowiązujące w Niepodległej i Najjaśniejszej II Rzeczypospolitej – uchylił „sowiecki okupant” (jak to dzisiaj nazywa oficjalna państwowa polityka historyczna), z którym walczyli wówczas Żołnierze Wyklęci.
Że to Polska Ludowa (we frazeologii stosowanej również w „Gazecie Wyborczej” – „komunistyczna” i „totalitarna”) przywróciła człowiekowi pracy jego godność i prawa, których w wypadku służących nie potrafiła zapewnić Niepodległa i Najjaśniejsza II Rzeczpospolita. Mimo że podejmowano nieśmiałe próby w tym kierunku w dwudziestoleciu międzywojennym, ale za każdym razem były utrącane w Sejmie Niepodległej i Najjaśniejszej. W 1933 roku co prawda Sejm zagwarantował służącym prawo do urlopu po roku pracy, jednakże nikt nie był w stanie tego wyegzekwować od prywatnych pracodawców najmujących służące – w większości elity II RP. Dopiero ci obrzydliwi komuniści – „przywiezieni na sowieckich czołgach” (co lubi podkreślać także „Gazeta Wyborcza”) – potrafili znieść „białe niewolnictwo” służących. Tego jednak także w „Gazecie Wyborczej” otwarcie powiedzieć nie można.
W 1946 roku skończyła się w Polsce czyjaś gehenna? Przecież wtedy dopiero zaczęła się gehenna całego narodu. Tak przynajmniej twierdzi IPN.
Seks biznes w Polsce mówi po ukraińsku
Ponad 9 milionów obywateli Ukrainy uciekających przed wojną wjechało do Polski od początku…
No cóż, każdy ma takiego idola, na jakiego zasługuje. Tylko kto ma robić na GazWyborców? Cały naród!
Świetny tekst. Miło czytać p. Piętkę na łamach Strajk.eu!