Mając w pamięci wydarzenia po rosyjskiej rewolucji lutowej, liderzy SPD chcieli szybko zminimalizować wpływ rad. Grudniowy kongres wcale nie reprezentował sił robotników, żołnierzy i marynarzy, którzy byli siłą sprawczą rewolucji listopadowej. Nadal powszechne były iluzje co do motywacji politycznych SPD. Jej przywódcy w niebywałym stopniu wykorzystywali je do manipulowania radami i delegatami.
Pierwsza część tekstu jest dostępna tutaj.
Tylko 187 na 489 delegatów na kongres wywodziło się z klasy pracującej, podczas gdy 195 było etatowymi reprezentantami partii i związków zawodowych, z czego 64 z SPD. Oficjalnie SPD reprezentowało łącznie 290 delegatów, podczas gdy USPD – tylko 90, z czego 10 Spartakusowców. Do tego 11 innych delegatów wspierało Lewicę z Bremy. W ten sposób SPD była w stanie, mając na kongresie 344 głosy przeciwko 98, przegłosować odrzucenie wniosku o proklamowanie republiki socjalistycznej. Zamiast tego doprowadziła do przyjęcia rezolucji o przeprowadzeniu już w styczniu wyborów do zgromadzenia narodowego, którego celem miało być napisanie konstytucji.
Ale bieg rewolucyjnych wydarzeń był zbyt szybki, szczególnie w Berlinie i innych regionach silnie uprzemysłowionych. Robotnicy, żołnierze i marynarze, coraz bardziej sfrustrowani brakiem istotnej zmiany, coraz częściej wyrażali swój gniew wobec starego reżimu i kapitalizmu. Pod koniec listopada lewicowa demonstracja w Berlinie została ostrzelana. W grudniu doszło do kolejnej strzelaniny, wywołanej przez zwolenników rządu, w której zginęło czternastu zrewolucjonizowanych żołnierzy. Dwa dni później zaatakowana została gazeta Spartakusowców, „Die Rote Fahne” (Czerwony Sztandar). Podjęto wtedy również próbę pojmania Karola Liebknechta, na co odpowiedzią była demonstracja, w której wzięło następnego dnia udział 150 tys. ludzi.
Mając przed sobą coraz bardziej zradykalizowane społeczeństwo, liderzy SPD starali się odzyskać kontrolę nad sytuacją. 24 grudnia miał miejsce atak na Ludową Dywizję Morską (Volksmarinedivision), która miała chronić rząd SPD, ale ulegała coraz większej radykalizacji. Po tym, gdy dywizja ta wzięła udział w demonstracji Spartakusowców i porwała przewodniczącego SPD Otto Welsa, rząd rozkazał rozbrojenie 80 proc. jej stanu. Kiedy marynarze odmówili, rząd wysłał przeciwko nim inne jednostki wojskowe. Doszło do walk znanych jako „Krwawe Święta”. Wyszli z nich zwycięsko rewolucyjni marynarze.
Spowodowało to kryzys w koalicji SPD-USPD, zakończony odejściem komisarzy (ministrów) USPD z rządu w trakcie „Krwawych Świąt”. Równolegle SPD odmówiła wprowadzenia w życie „Wniosków Hamburskich”, przegłosowanych przez Narodowy Kongres Rad, które miały oddać władzę w armii żołnierzom. Miejsca po komisarzach, którzy odeszli, zajęli członkowie SPD. Jednym z nich był Gustav Noske, odpowiedzialny za armię i flotę. To on zaczął organizować Freikorpsy, kontrrewolucyjne oddziały wojskowe (w przyszłości ich członkowie w większości współtworzyli ruch nazistowski). Pod koniec 1918 roku SPD zaczęło grupować oddziały Freikorpsów wokół Berlina, by przygotować ostateczne uderzenie wymierzone w rewolucję.
Dwuwładza
Rewolucja listopadowa skutkowała przejęciem władzy przez rady w wielu miastach, m.in. w Hamburgu. W Bawarii powołano Republikę Rad, w Saksonii: w Dreźnie, Lipsku i Chemnitz ogłoszono manifesty zapowiadające upadek kapitalizmu i przejęcie władzy przez klasę robotniczą. W niektórych regionach powstawały uzbrojone oddziały robotnicze, które miały obronić rewolucję.
Rewolucje charakteryzuje wejście na scenę polityczną mas, tak też było i w Niemczech. Organizacje robotnicze powstawały wyjątkowo szybko – częściowo przez to, że dołączali do nich zdemobilizowani żołnierze, ale głównie za sprawą politycznego przebudzenia wielkich mas robotniczych. Udział pracowników w związkach zawodowych odnotował skok z 2,8 mln w 1918 r. aż do 7,3 mln rok później. SPD natomiast rozrosła się z 249 tys. członków w marcu 1918 do pół miliona w roku następnym. Również do 100 tys. członków lewicowej USPD dołączyło, między listopadem 1918 r. a lutym 1919 r., kolejne 200 tys. Wskutek tego nagłego wzrostu aktywna, zradykalizowana awangarda ruchu znalazła się w mniejszości. Nowi aktywiści mieli znaczniej więcej nadziei dotyczących kierunku działań SPD i liderów związków zawodowych. Podobnie sprawy wyglądały na początku rewolucji w Rosji, gdzie bolszewicy, którzy byli największą partią robotniczą przed lutym 1917 roku, stali się mniejszością – poparcie popłynęło w kierunku mienszewików i eserowców. Jednak dalsza działalność wśród robotników i chłopów sprawiła, że bolszewicy w ciągu miesięcy odzyskali swoją dawną pozycję i z niej przeprowadzili rewolucję październikową.
Temu właśnie desperacko przeciwdziałali liderzy SPD w Niemczech. Świadomie, znając realia rewolucji w Rosji, działali przeciwko obaleniu kapitalizmu w Niemczech. Nie tylko klasa robotnicza wyciągnęła wnioski z rewolucji rosyjskiej, zrobiła to również kontrrewolucja.
Po wydarzeniach listopadowych w Niemczech zaistniała dwuwładza. Przez przynajmniej kilka tygodni żołnierze, marynarze i ich rady posiadały realną władzę, ale ta nie podległa konsolidacji, a liderzy SPD pracowali w tym czasie z kapitalistami nad restauracją władzy rządu. Musieli to robić niezwykle ostrożnie. Niemniej jednak, tak jak ma to miejsce w trakcie rewolucji, następowały momenty napięcia, moment, w którym rady robotniczo-żołnierskie poczuły, że władza wymyka im się z rąk. W wielu przypadkach, tak jak w trakcie „Dni Lipcowych” w Rosji, napięcie to skutkuje nagłą próbą obrony rewolucji. Liderzy SPD byli tego świadomi, więc prowokowali robotników do przedwczesnych wystąpień. Przedwczesnych, ponieważ wola walki robotników nie była jeszcze tak powszechna, by być niemożliwą do powstrzymania. W Rosji bolszewicy, znając ten możliwy scenariusz, zapewnili ruchowi strategię i kierownictwo, co pomogło wydobyć się z izolacji niektórym grupom robotników i chłopów oraz sprawiło, że agitacja i siła polityczna ruchu robotniczego nie zachwiała się, a wręcz wzmocniła. Ale w Niemczech nie istniała siła polityczna, która mogła by odegrać tę samą rolę co oni.
Powstaje Partia Komunistyczna
Związek Spartakusa (Spartakusbund) zawiązał się dopiero w połowie listopada 1918 roku. Politycznie jego liderzy byli niezmiernie popularni. Zwłaszcza Karl Liebknecht, uwięziony po demonstracjach pierwszomajowych w Berlinie, na których przemawiał: „Dość wojny! Dość tego rządu!”, cieszył się wielkim szacunkiem. Kautsky, przedwojenny czołowy teoretyk SPD, powiedział o nim „najbardziej popularny człowiek w okopach”. Trudno ocenić realną siłę Związku – jego zwolenników w początkowej fazie było ok. dziesięciu tysięcy, założycieli – kilka tysięcy. Organizacja szybko jednak rosła. Efektem były debaty dotyczące samego Związku Spartakusa i dalszych kroków prowadzących ku rewolucji.
Inna dyskusja dotyczyła kwestii założenia przez Spartakusowców, wraz z Bremeńską Lewicą i innymi radykałami spoza UPSD własnej formacji – partii komunistycznej, co nastąpiło pod koniec 1918 r. Luksemburg była za pozostaniem w ciągle rosnącej USPD, przynajmniej do czasu jej kolejnego kongresu, Liebknecht i inni – za szybkim założeniem nowej partii. Działanie klasowej partii rewolucyjnej było potrzebą chwili, jednak istotne było również trzymanie ręki na pulsie radykalizującej się USPD. Jak się okazało później, w 1920 r., Partia Komunistyczna (KPD) stała się prawdziwą, masową siłą polityczną dopiero w momencie, gdy upadła USPD. Przeważyło jednak trawiące niemieckich rewolucjonistów zniecierpliwienie. Stało się tak z kilu powodów. Działacze Związku Spartakusa chcieli pomóc Rosji Radzieckiej w wojnie domowej, poprzez obalenie kapitalizmu w Niemczech. W dodatku rosła nienawiść wobec liderów SPD, za ich postawę wobec krwawej wojny oraz za ich rolę odgrywaną w trakcie rewolucji i coraz bardziej oczywistą wolę zmiażdżenia lewicowej opozycji.
Większość członków-założycieli KPD zdecydowała o rezygnacji z pójścia do wyborów parlamentarnych, wbrew stanowisku Luksemburg i Liebknechta oraz ich grupy. Nie zauważono, jak ważny byłby udział w tych pierwszych, prawdziwie wolnych wyborach partii marksistowskiej, która poprzez swój udział w nich potwierdziłaby swoją siłę i mogłaby agitować masy. Przeliczono się co do stopnia radykalizacji w innych regionach Niemiec, która nie była tak wysoka jak w Berlinie czy innych „czerwonych” rejonach. Nie istniała siła o skali ogólnokrajowej, która koordynowałaby próby przejęcia władzy przez robotników w różnych częściach kraju. Z drugiej strony rząd nie dysponował siłą, która byłaby w stanie pokonać rewolucjonistów w całych Niemczech i od razu. Postanowił więc działać krok po kroku, miasto za miastem. Najważniejszy był Berlin jako klucz do władzy, która nadal była dzielona przez rewolucyjne rady i kontrrewolucyjny rząd.
W grudniu rząd SPD postanowił zorganizować prowokację w Berlinie. Lokując oddziały Freikorpsów poza miastem, usunął z pozycji szefa policji członka USPD Emila Eichhorna. Berlińska USPD, Rewolucyjna Organizacja Sklepikarzy i KPD zwołały masową demonstrację w jego obronie na 5 stycznia. Sukces tej demonstracji przekonał niektórych, że jest możliwym obalenie rządu, powołano więc „Tymczasowy Komitet Rewolucyjny”. Następnie Liebknecht wraz z Wilhelmem Pieckiem przekonywali członków i członkinie Komitetu do przejęcia władzy od razu. Było to ich zdaniem „możliwe i jedyne rozwiązanie”. Następnego dnia, 6 stycznia, miała miejsca jeszcze większa demonstracja, wzięło w niej udział 500 tys. ludzi, w tym wielu uzbrojonych. Demonstracja przerodziła się w walki, nazwane powstaniem Spartakusa.
Wybuch powstania oznaczał, że udała się prowokacja SPD, która mogła teraz przystąpić do pacyfikacji ruchu rewolucyjnego, powołując się na zagrożenie rządu i nadchodzących wyborów. Możliwe, że robotnicy w razie zwycięstwa mieli dość siły, by rządzić Berlinem. Nie byliby jednak w stanie przejąć władzy w całych Niemczech, a de facto to było celem całego przedsięwzięcia. Kraj nadal był pełen robotników mających złudzenia co do SPD, przez co rewolucja w Berlinie byłaby kompletnie izolowana.
Pierwsze ciosy kontrrewolucji
8 stycznia rozpoczęła się ofensywa Freikorpsów, nazwana operacją „antyterrorystyczną”. W swoim oświadczeniu Noske twierdził, że broni historii SPD, mówiąc, że „robotnik stoi na czele władzy w republice socjalistycznej”. W rzeczywistości robił co innego. Nie żartował, wypowiadając słowa: „jeśli tego chcecie, to ktoś tutaj zostanie ofiarą masakry. Nie będę unikał odpowiedzialności”. Zakładając i organizując Freikorpsy Noske znał ich przeznaczenie. Na początku stycznia ich celem było utopienie we krwi najbardziej zradykalizowanego miasta i zabicie najbardziej znanych przywódców. Trzy dni po ustaniu walk, 15 stycznia, bojówkarze Freikorps zamordowali Karla Liebknechta i Różę Luksemburg.
Powstanie Spartakusa było krwawą porażką rewolucji i KPD, ale nie zastopowało dalszej radykalizacji proletariatu Berlina. Odzwierciedlał to wynik wyborczy USPD w Berlinie. Zdobyła ona 27,6 proc. głosów, a 7,6 proc. w skali kraju, podczas gdy w SPD w Berlinie uzyskała 36,4 proc. głosów, a w skali kraju 37,9 proc.
Gdy w Berlinie kończyły się walki, republikę rad proklamowano w Bremie. Tam też skierowały się Freikorpsy. Odpowiedzią na ofensywę na Bremę były strajki generalne i walki w Kraju Saary, Nadrenii i Saksonii, a na początku marca nowe walki i strajki w Berlinie. W innych rejonach, takich jak Turyngia i Hamburg sytuacja była bliska wojnie domowej. W Monachium republika rad upadła ostatnia – dopiero pod koniec maja.
Spontaniczność i rola partii
Rewolucja listopadowa ukazała potężną rolę klasy robotniczej w nowoczesnym społeczeństwie. Niemieccy robotnicy byli w stanie obalić reżim wojskowych, którzy rządzili krajem w epoce imperializmu i wojny światowej. Utworzyli rady robotnicze i żołnierskie w całym kraju, weszli do partii i związków zawodowych, żądając uspołecznienia środków produkcji. Mieli możliwość zdobycia władzy, ale zostali powstrzymani przez SPD, partię, która początkowo miała na celu pokonanie kapitalizmu. Niemieccy kapitaliści byli w stanie przetrwać tylko dzięki socjaldemokratom i to oni niosą odpowiedzialność za resztę historii dwudziestego wieku.
Lenin podczas „najszczęśliwszych dni w jego życiu” początkowo wierzył w szybkie zwycięstwo niemieckiej rewolucji. Na jej początku kończył pisanie tekstu pod tytułem „Rewolucja proletariacka a renegat Kautsky”, pamfletu przeciwko człowiekowi atakującemu rewolucję październikową, który przed wojną był przez niektórych uznawany za teoretycznego lidera marksizmu przed wojną. 10 listopada, pełen nadziei, zakończył tekst słowami: „Otrzymałem wieści z Niemiec, oznajmiające początek zwycięskiej rewolucji, rozpoczętej w Kilonii i innych miastach i portach północy, w których władza przeszła w ręce Rad Robotniczo-Żołnierskich, następny był Berlin, w którym władza też przeszła w ręce Rad… Konkluzja wymierzona przeciw Kautskiemu a dotycząca proletariackiej rewolucji jest teraz zbyteczna”.
Może wydawać się dziwne, że Lenin budujący przez całe swoje życie partię rewolucyjną napisał „władza przeszła w ręce rad”, kiedy bez partii komunistycznej idea marksistowska zdobyła poparcie klasy robotniczej. Tak naprawdę rosyjski rewolucjonista nigdy nie wykluczał spontanicznego ruchu, który mógłby rozpocząć rewolucję i doprowadzić do sytuacji dwuwładzy. Możliwe, że w listopadzie 1918 r. miał nadzieję na rozwój wypadków podobny do dziejów Komuny Paryskiej, tym razem jednak ze zwycięskim końcem. Następnie, biorąc przykład z Rosji, rewolucjoniści niemieccy założyliby partię komunistyczną. Efektem byłaby konsolidacja rewolucji i jej rozlanie się na całą Europę. Fakt, że nie wydarzyło się to w latach 1918-19 nie jest argumentem przeciw spontanicznym ruchom społecznym, ale ilustruje ich ograniczenia. Kurs niemieckiej rewolucji, a następnie jej porażka, jest przykładem tego, że partia i program są niezbędne, by móc pokonać kapitalizm.
Tekst ukazał się pierwotnie na witrynie Komitetu na rzecz Międzynarodówki Robotniczej. Tłumaczenie: Wojciech Łobodziński, redakcja: Małgorzata Kulbaczewska-Figat.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…