To prawdopodobnie jedyny lewicowy polityk w Polsce, z którym więcej ludzi chciałoby pójść na kawę niż nakopać mu do tyłka. Złamie serce Twojej babci, rozmiękczy sumienia homofobów i rasistów, zrobi furorę na Przystanku Woodstock, zabłyśnie na konferencji o zmianach klimatycznych. Robert Biedroń uchodzi za symbol pozytywnej – a zarazem dość radykalnej jak na polskie realia – zmiany politycznej. Jednak paradoksalnie to, co jest jego największą siłą – jego wyjątkowość – może przyczynić się do jego zguby. Biedroń nie może w nieskończoność być samotnym jeźdźcem, jeśli chce na poważnie wrócić do krajowej polityki. Spot z neoliberałką Henryką Bochniarz, jaki promował z okazji Dnia Kobiet, pokazuje, że może mieć on kłopoty z budową wiarygodnego zaplecza.

Sukces, który odniósł najpierw w Słupsku, zostając prezydentem dość prowincjonalnego miasta, a następnie w polityce krajowej, gdzie stał się poważnym kandydatem w wyścigu prezydenckim i nadzieją na odbudowę lewicy, stanowi zaprzeczenie wszystkiego, co na ogół twierdzi się o polskim społeczeństwie i jego gotowości na zmiany.

Biedroń jest wyoutowanym gejem i zdeklarowanym ateistą, ściąga ze swojego gabinetu portret Jana Pawła II, wywiesza flagę Unii Europejskiej, popiera przyjęcie uchodźców, promuje edukację seksualną, jeździ na rowerze, przejmuje się prawami zwierząt i ekologią, wyznacza progresywne trendy w rządzeniu dla samorządowców. Dzięki świetnemu wyczuciu społecznemu i autentycznej sympatii, jaką wzbudza, na spotkania z nim przychodzą tłumy. Chociaż politycznie Biedroń jest umiarkowanym socjaldemokratą, któremu bliskie są wolnościowe i równościowe wartości, wyrastające z ducha Nowej Lewicy lat 60. i 70., to właśnie on dostarcza nadziei na przełamanie duopolu PiS i anty-PiS z agendą, która dla obu tych obozów musi wydawać się radykalna.

Biedroń jest bodaj jedynym obecnie politykiem lewicowym, który zdaje się być akceptowalny i dla znacznej części klasy ludowej, która widzi w nim jednocześnie chłopaka z sąsiedztwa i dobrego gospodarza oraz dla wielkomiejskiej klasy średniej, w oczach której może uchodzić za człowieka sukcesu, zwiastującego zmianę kulturową podążającą za estetycznymi trendami, które składają się na nowoczesność i europejskość.

Zasadnicze pytanie, które nasuwa się, gdy rozważamy szanse Biedronia na spektakularny powrót do krajowej polityki (który wedle obecnych sondaży i popularności polityka byłby wielce prawdopodobny) dotyczy tego, czy prezydent Słupska byłby w stanie stworzyć wokół siebie otoczenie, jakie nie pozbawiłoby go jego atutów. Umizgują się do niego środowiska na lewo od Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, między którymi nie ma mowy o zdolności koalicyjnej. Razem nie dogada się z SLD, Barbara Nowacka ma zbyt słabą pozycję, by jednoczyć lewicę, a dodatkowo miałaby ochotę robić to z postępowymi w kwestiach światopoglądowych liberałami, a ci odrzucą postulaty socjalne.

Decydując się na alians do któregoś z tych bytów politycznych, Biedroń straci swoją jednoczącą siłę. Z kolei próbując zebrać je wszystkie pod swoim przywództwem, podejmie beznadziejny wysiłek łączenia ognia z wodą. Alternatywą może okazać się odwrócenie się plecami do polityki partyjnej i budowanie ruchu w oparciu o nowe osoby, które przychodzą na spotkania z Biedroniem – ta strategia krótkotrwale może pomóc utrzymać efekt świeżości, oddolności i autentyczności, ale będzie wiązać się z wprowadzeniem do polityki wielu niesprawdzonych osób. Na tym poległy już wcześniej Ruch Palikota czy Samoobrona, mierzy się z tym Kukiz’15.

Ze wszystkich scenariuszy, które rozstrzygnie historia, na niepowodzenie skazany jest ten, w którym Biedroń odda inicjatywę wyalienowanemu od ludu salonowemu establishmentowi. Klasistowskie elity w rodzaju Bochniarza, Jana Hartmana czy Magdaleny Środy skutecznie pozbawią Biedronia tego wszystkiego, na co zapracował w Słupsku.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Bawi i niepokoi mnie doktrynerstwo niektórych osób tutaj z tym „Biedroń to nie lewica” normalnie korwinisci lewicy, bo dla części z nich nawet Razem nie jest lewicowe.

    1. Jeżeli przyjmiemy znaną definicję lewicy wg Andrzeja Walickiego, to Roberta Biedronia można uznać za osobę o lewicowych poglądach.

      To jednak pamiętając o światopoglądzie prof. Walickiego oraz o zdradzie socjaldemokracji europejskich w zaraniu I wojny światowej.

      Natomiast jak Roberta Biedronia zaklasyfikujemy, nie ma wg mnie żadnego znaczenia. Znaczenie ma natomiast fakt, że byłby najpewniej bardzo dobrym prezydentem Polski. Tzn. sprzeciwiałby się dalszemu ześlizgowi w faszyzujący autorytaryzm a la Franco (Hiszpania to najwłaściwsze odniesienie w kontekście PiS i kościoła.) Myślę, że taki sprzeciw byłby skuteczny i społecznie owocny.

      (Przy okazji: wspominałem o kantowskiej lewicy, której przykładem np. prof. Szyszkowska. Bardzo rozbawiła mnie jej uwaga – w którejś z jej licznych książek – o kloszardach stanowiących „koloryt Wiednia”. Na dłuższą metę lewica nierewolucyjna zawsze dogaduje się z kapitałem. A kapitał nigdy nie zrezygnuje z zysków/wyzysku.)

    2. Panie Jacej o ile zgadzam się z tym co pan o Biedroniu napisał to jednak nie popieram tego co występuje w sekcji komentarzy gdzie zdążają się osoby które określam jako redukcjonistów tzn. uważają że jak ktoś porusza tematy inne niż ekonomiczne to już nie jest lewicą a nie daj Boże żeby był liberałem społecznym, pomijam fanatyków z partii Razem którzy uważają że IP nie jest lewicowe a o SLD potrafią mówić tylko w kontekście Millera.
      Szyszkowską znam nie mniej nie podobał mi się jej przefilozofowany styl wypowiedzi.
      Swoją drogą ja mimo że utożsamiam się z poglądami lewicowymi bądź centrolewicowymi to uważam że jednoosiowy podział na lewicę i prawicę jest archaiczny.

  2. Klasistowskie elity w rodzaju Bochniarza, Jana Hartmana czy Magdaleny Środy skutecznie pozbawią Biedronia tego wszystkiego, na co zapracował w Słupsku.
    Bardzo trafne!

  3. Przy całej sympatii do pana Biedronia, zadziwia mnie naiwność tych którzy upatrują w nim kandydata LEWICY na prezydenta RP. Obawiam się, że grozi to powtórką z Ogórka

    1. Pani Ogórek jest i pozostała zerem jeśli chodzi o poglądy, zaplecze, dokonania itp. itd. Robienie jakichkolwiek porównań tej osoby do Roberta Biedronia jest niestosowne.

      Raz jeszcze: RB nie jest lewicowcem (choć może lewicą kantowską w szerokim sensie jest). Natomiast jako kandydat na prezydenta RP jest jedynym, jak na razie, możliwym dla lewicy kandydatem. Jest na tyle niezależny i świadomy własnej wartości (w odróżnieniu od Dudy), że nie da się sterować z tylnego siedzenia. To być może przeszkoda, dla poparcia go przez zatęchłe partie polityczne.

  4. „Jest jeszcze masa do zrobienia żeby można było dobrze wykorzystać ten fantastyczny potencjał polskich kobiet – budujemy kolejne Biedronki, w których będą kasy przystosowane dla kasjerek w ciąży i karmiących Bebiko.”

    Robert Biedroń NIE jest politykiem lewicowym, choć w obecnej sytuacji należy go popierać, gdyż zapewne powstrzyma katolicko-narodowy faszystowski ciemnogród, czyniący neoliberalny kapitalizm jeszcze bardziej groźnym i uniemożliwiającym działanie partiom lewicowym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

AI – lęk czy nadzieja?

W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…