Nie będzie rozpadu Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Kaczyński nie zaryzykował przeprowadzenia przyspieszonych wyborów. Prezes ukazał koalicjantów odebraniem im po jednym ministerstwie. Mało kto wierzy, że dzisiejsza ugoda zakończy tarcia wewnątrz obozu władzy.

Ten akt dobiegł już końca. Przez ostatnie dni Zbigniew Ziobro odgrywał na konferencjach prasowych rolę pokonanego, zapewniając, że zależy mu na dalszym trwaniu Zjednoczonej Prawicy, czyli „koalicji najlepszej dla Polski” oraz, że wycofanie ustawy o bezkarności urzędników nie jest już sprawą, którą stawia na ostrzu noża. Jarosław Kaczyński oczekiwał właśnie takiego zachowania, a widząc swojego koalicjanta ukorzonego, podjął decyzję o powrocie do negocjacji, które zakończyły się dzisiejszą ugodą.

Prezes na dzisiejszej konferencji, zaklinając jakby rzeczywistość, mówił, że podpisany dzisiaj pakt oddalił widmo przyspieszonych wyborów.

– Mamy dla państwa radosną wiadomość – bardzo się cieszymy, zostało zawarte porozumienie, za chwilę będzie podpisane. Jestem głęboko przekonany, że dzisiejszy dzień dobrze zapisze się w naszej historii, bo mamy przed sobą trzy lata do kolejnych wyborów parlamentarnych. Jestem zupełnie pewien, że to będą lata dobrze wykorzystane dla Polski – mówił prezes PiS.

Jarosław Gowin próbował z kolei wytłumaczyć tło nieporozumień, które według niego jest zarazem największą zaletą koalicji. – Siłą naszego obozu zawsze był pluralizm, ale też jedność – mówi Jarosław Gowin. Zapowiedział też, że w nowej strukturze rząd będzie funkcjonować sprawniej. – Podpisanie dziś umowy koalicyjnej to informacja, na którą czekały miliony Polaków i jestem przekonany, że dobrze przysłuży się Polsce – mówi Gowin.

Dla Porozumienia i Solidarnej Polski nowe warunki koalicji będą jednak zdecydowanie gorsze. Stracą po jednym ministerstwie, co jest bolesnym ciosem zwłaszcza dla Ziobry, którego formacji odebrany zostanie resort środowiska, pod który podlega spółka Lasy Państwowe – w zasadzie nieograniczone źródło dochodów. Co więcej, do rządu, w roli supervisora ma wejść Jarosław Kaczyński, który będzie piastował funkcję ministra bez teki odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne, bezpieczeństwo i sprawiedliwość. Czyli w zasadzie odpowiedzialnego za wszystko.

Według Michała Kamińskiego, byłego posła i spin doktora PiS, mamy do czynienia jedynie z czasowym zawieszeniem broni.

– Ziobro doskonale wie, że nie może dopuścić, by Zjednoczona Prawica rządziła spokojnie przez trzy lata, bo efektem będzie coraz silniejsza pozycja Morawieckiego, który w tym czasie – jako wiceprezes PiS – zdąży zbudować sobie pozycję. Wobec tego trzeba zrobić wszystko, aby rząd nie odnosił sukcesów. I to jest celem Ziobry, bo on ma wielkie ambicje. Chce zostać numerem jeden w dużym obozie politycznym. A sukces rządu PiS w obecnym układzie przekreśla te szanse – powiedział w rozmowie z „GW”

– Jeżeli Ziobro jest nastawiony na podkopywanie pozycji tego rządu w jeszcze większym stopniu niż dotychczas, bo praktycznie targuje się w każdej sprawie i ogłasza różne deklaracje bez porozumienia z własnym obozem, to Kaczyński nie miał wyjścia, musiał zareagować zdecydowanie. I nie dlatego, że razi go homofobia, nie dlatego, że nie podobają mu się zmiany w sądach, bo mu się podobają, ale dlatego, że Ziobro przejął zarządzanie agendą tematów – dodał Michał Kamiński.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…