Przetarg na korespondencję rządową, wygrany początkowo przez prywatną firmę InPost, znaną przede wszystkim z zatrudniania swoich listonoszy na umowach śmieciowych i kuriozalne miejsca odbioru przesyłek, został unieważniony ze względu na interes publiczny.
Decyzję podjęło Centrum Usług Wspólnych, odpowiedzialne za organizację przetargu. Uzasadniono ją „wystąpieniem istotnej zmiany okoliczności, powodującej, że przeprowadzenie postępowania lub wykonanie zamówienia nie leży w interesie publicznym, czego nie można było wcześniej przewidzieć”, nie podano jednak, o jakie konkretnie okoliczności chodzi – są one niejawne. – Jest to sytuacja absolutnie bezprecedensowa, to są kpiny z wolnego rynku i zaufania przedsiębiorcy do państwa – oburzał się jeden z członków zarządu prywatnej firmy, Krystian Szostak. Z kolei Rafał Brzoska, prezes InPostu w felietonie do zaprzyjaźnionego pisma Forbes pisze „wojna o praworządność na rynku pocztowym ma moją twarz i jestem z tego dumny nawet wtedy, gdy dostaję niezasłużone cięgi” i cytuje Napoleona Bonaparte.
„Wojna o praworządność” w wydaniu InPostu to m.in. śmieciowa praca. – Czy któryś pracownik został z kajdankami przyprowadzony do pracy i powiedziano mu „dziś będziesz pracował na umowę zlecenie”? – komentował niedawno swoją politykę zatrudnienia Brzoska. W zeszłym roku jego firma zaczęła obsługiwać przesyłki sądowe, co poskutkowało znacznym spadkiem jakości usług. InPost nie posiada też tak wielu punktów jak Poczta Polska, są one krócej czynne; często też przekazywanie przesyłek jest tylko jednym z rodzajów prowadzonej działalności. Często klienci zmuszeni są do odbierania listów w punktach ksero, w kioskach, sklepach spożywczych czy monopolowych, a nawet w sklepie z gadżetami erotycznymi. Zatrudnione tam osoby często nie mają pojęcia o procedurach, przesyłki giną i nie są dostarczane, co może mieć bardzo groźne konsekwencje w przypadku przesyłek z sądu. Trudno sobie wyobrazić skutki, jakie przyniosłoby przeniesienie na InPost całej korespondencji rządowej.
– Nie komentujemy decyzji zamawiającego. Jednak ten kontrakt jest ważny dla rynku pocztowego z uwagi na jego rangę i znaczenie dla kluczowych instytucji w państwie. Poczta Polska w trakcie tego postępowania zgłaszała wątpliwości m.in. co do rzeczywistego istnienia deklarowanej sieci placówek konkurencji – stwierdził w rozmowie z Polskim Radiem Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej.
Rząd zrzuca maskę
Dzisiejszy dzień przejdzie do historii jako symbol kolejnej niedotrzymanych obietnic przed…
Warto może by jednak dodać,że Inpost jaki był taki był jednak płacił swoim listonoszm średnio ok 3000 plz narękę podczas gdy poczta polska płaci o połowę mniej co jest skandalem.. Nic dziwnego,że musi zatrudniać więżniów,..