Wreszcie można nazywać rzeczy po imieniu – cieszył się po ogłoszeniu wyroku Sądu Najwyższego Robert Koliński, działacz Razem z Elbląga.
Prywatny akt oskarżenia przeciwko Robertowi Kolinskiemu, działaczowi partii Razem, wniósł Jacek Gierwatowski, aktywista Obozu Narodowo-Radykalnego w Elblągu. Ekstremista poczuł się dotknięty wpisami Kolińskiego na portalu społecznościowym, w których ten nazywał Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych „haniebnym wydarzeniem”, a ONR i Młodzież Wszechpolską określił mianem organizacji „w sposób jawny odwołujących się do swych przedwojennych, faszystowskich, antysemickich, rasistowskich i ksenofobicznych korzeni”. Działacz ONR oczekiwał, że antyfaszysta wpłaci 2000 zł na Fundację Pomoc Patrioty.
Wyrok w pierwszej instancji był jednak dla brunatnego działacza rozczarowaniem. Sąd orzekł na korzyść Kolińskiego, twierdząc, że jego słowa “nie wykraczały poza standardy występujące na portalach społecznościowych”, – Nie dopuszcza się zniesławienia ten, kto mówi prawdę – przypomniał sędzia.
Gierwatowski nie mógł się pogodzić z takim werdyktem. Złożył odwołanie do sądu wyższej instancji. – Ja i inni polscy patrioci przez cały czas jesteśmy przez oskarżonego szkalowani. Rzuca w nas inwektywami, wyzywając od faszystów – ubolewał.
Sąd Okręgowy podtrzymał poprzedni wyrok, wydając jeszcze bardziej druzgoczące dla oenerowca uzasadnienie.
– Obóz Narodowo-Radykalny stosuje te same symbole i nazwy, co jawnie faszystowska organizacja z II RP. W swojej deklaracji ideowej pisze, że jest przeciwko demokracji i za ustrojem hierarchicznym. To jest właśnie totalitaryzm. Nazywajmy rzeczy po imieniu – mówiła sędzia w uzasadnieniu wyroku.
Aktywista ONR nie tracił jednak wiary. Złożył wniosek o kasację do Sądu Najwyższego.
Właśnie zapadł wyrok. Sędzia SN Piotr Mirek odrzucił kasację od wyroku sądu pierwszej instancji uniewinniającego Kolińskiego od zarzutu rzekomego szkalowania Jacka Gierwatowskiego.
Po ogłoszeniu wyroku konto Roberta Kolińskiego na portalu społecznościowym utonęło w gratulacjach.
„Gratulacje Robercie w walce z faszystami. Przynajmniej można nazywać rzeczy po imieniu. Jacy to wrażliwi się ci faszyści obecni zrobili. Przedwojenni przynajmniej nie wstydzili się, że są faszystami. ONR to zbiór zer” – czytamy w komentarzach.
Działacz Lewicy Razem nie krył satysfakcji. W rozmowie z Portalem Strajk przyznał, że jest to dla niego koniec pewnego etapu. Zwycięski koniec.
– Wreszcie udało się wywalczyć prawo do publicznego mówienia prawdy, z czym jeszcze kilka lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy o swoje słowa zostałem przez działaczy ONR pozwany do sądu, był wielki problem – powiedział Koliński, dodając, że w Polsce panuje powszechna obawa co do nazywania faszystów po imieniu.
– Nawet w najpoważniejszych gazetach i największych telewizjach redaktorzy obawiali się używania tego, prawdziwego przecież, określenia wobec organizacji, która do swoich faszystowskich korzeni odwołuje się dziś wprost, w demokratycznej Polsce. W środę te dylematy zostały przez Sąd ostatecznie wyjaśnione i choć w ostatnich miesiącach coraz śmielej i otwarcie nazywa się rzeczy po imieniu (sprawa choćby Tomasza Greniucha z wrocławskiego IPN), to jednak dopiero teraz uzyskaliśmy formalne potwierdzenie, mocą autorytetu Sądu Najwyższego RP, tego oczywistego przecież dla cokolwiek znających historię naszego kraju faktu – zauważył Koliński.
Antyfaszysta z Elbląga ma nadzieję, że werdykt będzie też pozytywnym bodźcem dla jego miasta.
– Udało się doprowadzić do publicznej dyskusji i krytycznego spojrzenia mieszkańców na działalność skrajnie prawicowych organizacji, na szczęście u nas nielicznych ilościowo i personalnie. Sami organizatorzy różnych „marszów wyklętych” i tym podobnych wydarzeń żalili się przecież w mediach, że dzięki mojej działalności oraz publikacjom w lokalnych tytułach ilość uczestników ich wydarzeń spadła zatrważająco, co poczytuję sobie za swój mały sukces – przyznaje Koliński.
– Osobiście mam również nadzieję, że władze miasta Elbląga już nigdy więcej nie wyrażą zgody na udostępnienie pomieszczeń ratusza czy jakichkolwiek innych, na organizację różnego rodzaju imprez tych niedemokratycznych struktur i podmiotów, co niestety miało miejsce w przeszłości, pomimo naszych protestów. Co zaś do dalszych implikacji tego wyroku, to robota aktywistów została zrobiona – teraz czas na polityków i prawników, którzy może w końcu doprowadzą do ponownej delegalizacji organizacji odwołującej się wprost do ideologii faszystowskiej, jak miało to miejsce w czasach II Rzeczpospolitej. Oby jak najszybciej – powiedział Robert Koliński.
Portal Strajk zapytał aktywistę, czy chciałby coś powiedzieć działaczom ONR.
– Prawdy, z którą zaciekle od lat walczyliście, wbrew waszym autorytarnym i niedemokratycznym przekonaniom, zakrzyczeć i stłamsić się nie da – tak jak pieśń wolności z kazamatów, tak i ona, choć nierychliwa, to w końcu jednak na wierzch wypływa – skwitował antyfaszysta.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…