Igor Dodon, startujący z ramienia Partii Socjalistów Mołdawii, wygrał wybory prezydenckie z wynikiem 52,18 proc. głosów. Jego rywalka, proeuropejska i proamerykańska Maia Sandu, nie zamierza odpuszczać – już stwierdziła, że jej przegrana to wynik machinacji rządzących oligarchów.

Igor Dodon / fot. Wikimedia Commons
Igor Dodon / fot. Wikimedia Commons

To już wyniki oficjalne – nowym prezydentem Mołdawii, pierwszym, który został na ten urząd wybrany w wyborach bezpośrednich, będzie lider Partii Socjalistów Mołdawii Igor Dodon. W drugiej turze wyborów uzyskał 52,18 proc. głosów. Rywalką Dodona była Maia Sandu, liderka Partii Działania i Solidarności (PAS), orędowniczka dalszych starań o integrację z Europą i bliską przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi – zebrała 47,82 proc. Frekwencja wyborcza przekroczyła 53 proc.

Wybory pokazały dobitnie, że obecnie rządzącym politykom Mołdawianki i Mołdawianie mówią stanowcze nie. Blisko połowa uprawnionych do głosowania nie przyszła do urn w ogóle, wychodząc z założenia, że ich opinia i tak nikogo nie obchodzi. Za zmianą głosowali zarówno wyborcy Dodona, jak i Sandu. Zwolennicy byłej minister uważają, że proeuropejski kurs w polityce Mołdawii jest słuszny, jednak realizowali go ludzie nieuczciwi, a wykształcona w USA Sandu mogłaby doprowadzić do gruntownej odnowy krajowej elity i naprawdę odmienić oblicze państwa. Głosujący na Dodona chcieliby powrotu do dobrych stosunków z Rosją i uznania, że kurs na Europę Mołdawii przyniósł głównie straty gospodarcze. Jedni i drudzy domagają się skutecznej walki z oligarchią, korupcją i zwyczajnym złodziejstwem, którego szczytowym przykładem było wyprowadzenie z krajowego systemu bankowego miliarda dolarów. Za Dodonem głosowała, zgodnie z przewidywaniami, cała Gagauzja (98 proc. głosów) oraz północ kraju. Sandu, tak jak w pierwszej turze, wygrała w Kiszyniowie. Postawili na nią również Mołdawianie żyjący w diasporze – w zagranicznych lokalach wyborczych na przewodniczącą PAS zagłosowało ok. 80. proc. wyborców.

Z lokalami zagranicznymi związany jest największy wyborczy skandal. W wielu z nich nie wystarczyło kart do głosowania dla wszystkich chętnych. W związku z tym przegrana Maia Sandu zażądała, by do dymisji podał się minister spraw zagranicznych i całe kierownictwo Centralnej Komisji Wyborczej. – Wybory zostały sfałszowane – stwierdziła liderka PAS i zapowiedziała, że przekaże sprawę do mołdawskiego Trybunału Konstytucyjnego. Sandu oskarżyła również ekipę Igora Dodona o manipulacje, kłamstwa i sfinansowanie kampanii z brudnych pieniędzy, a ponadto zasugerowała, że przyczyną jej przegranej były ataki ze strony mediów i służb specjalnych. Po stronie Sandu stanął Andrei Năstase, twórca Platformy Obywatelskiej „Godność i Prawda” – organizacji, która w ubiegłym roku organizowała w centrum Kiszyniowa protesty przeciwko korupcji w elicie władzy. Zapowiedział, że jego zwolennicy będą protestowali przeciwko wyborowi Dodona na ulicach. Pod siedzibę Centralnej Komisji Wyborczej w Kiszyniowie udało się dzisiaj przynajmniej kilkaset, głównie młodych osób, które domagały się powtórzenia drugiej tury głosowania.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…