W 35. rocznicę tego, co się stało i zapewne stać musiało.
Z badań opinii publicznej wynika, że więcej ludzi uważa za słuszną decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, natomiast mniejszość jest odmiennego zdania. Tak jest od wielu lat, choć maleje odsetek ludzi aprobujących stan wojenny – według badań CBOS: z 54 proc. w latach 1994 i 1996 do 41 proc. w roku bieżącym. Wynika to stąd, że wśród osób badanych rośnie liczba tych, którzy osobiście nie pamiętają tego wydarzenia a swoją wiedzę czerpią z przekazów osób starszych oraz z narzędzi indoktrynacji takich, jak szkoła i środki masowego przekazu.
Dominujące w Polsce siły politycznie czujnie milczą na temat opinii obywateli, choć to przecież suweren jednym dał władzę a innych wprowadził do Sejmu. Zatem
przedstawianie stanu wojennego wyłącznie jako niemal tragedii narodowej wyraźnie nie pasuje do tego co myśli na ten temat niemal połowa obywateli. Elity sobie, lud sobie – takie są cechy państwa mającego totalitarne ambicje. Nic zatem dziwnego, że elity nia zadają trudnego dla nich samych pytania: co było ważniejsze – ratowanie państwa czy ratowanie nominalnie niezależnego związku „zawodowego” „Solidarność”?
Wprowadzenie stanu wojennego można, podobnie jak inną decyzję polityczną, oceniać krytycznie. Pod warunkiem jednak, że bierze się pod uwagę ewentualne warianty alternatywne. Jakie zatem były alternatywne warianty? Jednym z najczęściej wymienianych jest groźba interwencji zbrojnej ze strony ZSRR i sojuszniczych armii Układu Warszawskiego przez analogię do interwencji w 1968 r. w Czechosłowacji. Co ciekawe, o możliwości wkroczenia do Polski radzieckich czołgów trąbiła „Solidarność”, natomiast tzw. strona rządowa uparcie temu zaprzeczała. Teraz sytuacja się odwróciła. Usprawiedliwiając wprowadzenie stanu wojennego wywodząca się z PZPR lewica twierdzi, że właśnie stan wojenny zapobiegł takiej interwencji, natomiast kontynuatorzy ówczesnej „Solidarności” twierdzą coś wręcz przeciwnego. Nagle stali się proradzieccy, uważając, że ówczesnym władzom w Moskwie nie przychodziły do głowy zamiary wkroczenia do Polski. Zaprzeczenie sobie samym łatwo jest wytłumaczyć. Otóż w latach 1980-81 strategom „S” zależało na sprowokowaniu radzieckiej interwencji po to, aby był powód do wprowadzenia sankcji wobec Związku Radzieckiego – zgodnie z generalną linią polityki USA wobec ZSRR. Obecnie chodzi o kontynuowanie tzw. polityki historycznej polegającej na dyskredytacji PRL a w konsekwencji udupieniu tych wszystkich, którzy mieli cokolwiek wspólnego ze w stanem wojennym.
Obecnie można sobie jedynie podywagować nad ewentualnością radzieckiej interwencji. Osobiście uważam, choć mogę się mylić, że była ona mało prawdopodobna a koncentracja sił zbrojnych w pobliżu granicy z Polską służyła bardziej jako straszak niż przygotowanie do wprowadzenia radzieckich wojsk na teren Polski, gdzie i tak już stacjonowały. Wydawało się wątpliwe, aby ZSRR zaledwie w lata po powszechnie krytykowanej na Zachodzie interwencji w Afganistanie zdecydował się na podobny krok wobec Polski zdając sobie sprawę nie tylko z perspektywy krwawych walk w środku Europy, lecz także z nałożenia kolejnych sankcji i osłabienia pozycji Moskwy na arenie międzynarodowej. Bardziej wiarygodna jest dla mnie argumentacja gen. Jaruzelskiego, który twierdził, że groziło nam ograniczenie dostaw nośników energii z ZSRR, co przy ostrej zimie byłoby niezwykle dotkliwe dla ludności a także pogłębiłoby niechętny czy wręcz wrogi stosunek dużej części społeczeństwa do władzy.
Innym teoretycznie możliwym wariantem byłaby konfrontacja dwóch stron konfliktu – władzy i „Solidarności”. Zapowiedzią tego było słynne posiedzenie Komisji Krajowej „S” w Radomiu, gdzie zapowiadano demonstracje uliczne a Lech Wałęsa wręcz mówił o targaniu po szczękach, co nie przeszkodziło mu później w otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla. Takiemu rozwojowi wypadków mógł zapobiec tylko stan wojenny będący równocześnie otrzeźwiającym szokiem dla rozpalonych umysłów większości Polaków.
Trzecim, najmniej prawdopodobnym w ówczesnych realiach wariantem, byłoby pokojowe przekazanie władzy w ręce obozu solidarnościowego, tak jak nastąpiło to w osiem lat później. Należy jednak pamiętać o tym, że atmosfera polityczna w 1981 r. była diametralnie różna od tej z roku 1989. Gdyby wówczas upojeni sukcesem solidarnościowcy przejęli władzę, to w odwecie wprowadziliby antykomunistyczną dyktaturę stosując daleko idące represje wobec osób należących do PZPR oraz tych, którzy wspierali władzę czynem i słowem. Pamiętam osobiście, że we Włocławku na drzwiach mieszkań działaczy spółdzielczych rysowano szubienice, choć osoby, których zastraszano fizyczną likwidacją, nie miały nic wspólnego ani z ZOMO ani z SB. Wystarczyło, że należały do PZPR. Nie przypominam sobie natomiast, aby szefostwo „S” napiętnowało magazyniera Jurczyka za jego słynne hasło o tym, że „na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”.
Przejęcie władzy przez ekipę solidarnościową przyspieszyłoby o osiem lat proces niszczenia gospodarki. Wówczas bowiem też wprowadzono by w życie plan Balcerowicza przy gremialnym poparciu społecznej większości, która ślepo wierzyła w argumentację politycznych doradców „Solidarności”. Tak więc, stan wojenny uratował nas przynajmniej na kilka lat od klęski, bezrobocia, bezdomności i nędzy wielu z nas. Jak by na to nie patrzeć, stan wojenny, pomimo wszystkich tragedii i uciążliwości, był nie tylko mniejszym złem, lecz złem możliwie najmniejszym w ówczesnych warunkach.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
Roman B zastanów się co piszesz? Kolejny PIS – MAN ! DOKŁADNIE TAK. ILE ci ZAPŁACILI za ten komentarz?
Stan wojenny był zbrodnią na oddolnym ruchu , Solidarność ,który nie chciał (wtedy) burzyć legalnie działającej władzy socjalistycznej a chciał odrobiny wolności ,otwarcia na kulturę zachodnią ,czy ludzkich warunków życia bez drożyzny. To co pokojowy oddolny ruch społeczny dostał w zamian to czołgi i ofiary śmiertelne. Jaruzelski broni się że uratował kraj przed interwencją! Broni się ten kto zmilitaryzował kraj ,ludzi wsadził do więzień ,lub wygnał na internowanie. Nie było negocjacji z narodem! Urarował pokój ,jest gołabkiem pokoju?
Patriotą? A kto w 85 był na raucie z Rockefellerem? Kto w 88 przyjmował w Polsce Sorosa i Bildbergów? Komuchy wzorem innych satelitów czuły pismo nosem i z globalistami przygotowywały grunt do nowego rozdania. W Polsce rozpoczął się ten udany dla nomenklatury komunistycznej eksperyment.Za złodziejstwem prywatyzacji jako patron wraz z aktywem stoi on sam razem z gnidami pookrąglostołowymi dobranymi na przystawkę! Polska na kolanach moze mu „podziekowac”! Po pierwsze degradacją do szeregowca! Po drugie wymazaniem jego i junty WRON z historii!
”DOBRA ZMIANA” ktora mamy dziś za oknem jest wciąż tym samym chocholim tańcem…
kolejny pis-men specjalnej troski… widać, że mózg zlasowało Ci bezpowrotnie towarzystwo z radia co ma ryja…
W drugiej połowie lat80-tych zaczęła się pierestrojka, więc tych dwóch okresów nie ma co porównywać. Oczywiste, że elity PZPR dogadały się wtedy z elitami Solidarności, jak by się tu podzielić tortem. Tyle, że jedni i drudzy okazali się tak samo uczciwi wobec „oddolnego ruchu”, któremu chodziło o poprawę bytu, a co dostał, widzimy – bezrobocie, głodowe płace, eksmisje, przymus emigracji zarobkowej itd.
Tuż przed stanem wojennym sytuacja zaczynała robić się niebezpieczna. Coraz więcej szumowin czuło się bezkarnych, coraz więcej było prowokacji. Sama byłam zbyt młoda, aby orientować się w polityce, ale pamiętam komentarze rodziny, sąsiadów na temat wprowadzenia stanu wojennego. Wielu ludzi po prostu poczuło się bezpieczniej na ulicach.
A gen Jaruzelski nie dostał stopnia za stan wojenny. Był żołnierzem i to liniowym w czasie II w.św., podobno dwukrotnie rannym. Czyli realnie ryzykował życie, a nie jak styropiany, które teraz jęczą, że raz czy dwa pałą zarobiły. Dla mnie te skowyty i żądanie odszkodowań od i tak biednego społeczeństwa to szczyt żenady. I tak od lat pokazują, o co chodziło – o kasę, a nie żadne ideały.
Trzecim, najmniej prawdopodobnym w ówczesnych realiach wariantem, byłoby pokojowe przekazanie władzy w ręce obozu solidarnościowego, tak jak nastąpiło to w osiem lat później” Teza ta odgrzewana jest co pewien czas przez dawnych korowców, powołujących się, ciekawe i znamienne, na przychylne patrzenie przez Kreml na takie rozwiązanie. Pomijając wszelkie zawiłości w promowaniu kryptotrockistów, dotowanych baksami, trudno sobie wyobrazić, że chcieliby na tym poprzestać. Wystarczy przypomnieć „Praską wiosnę” z podobną proweniencją. Tyle tylko, że efekt wariantu czechosłowackiego nie wchodził w grę. Ludowe Wojsko Polskie, wbrew dzisiejszym przekłamaniom, stało na straży bezpieczeństwa Polski Ludowej jako państwa i nikt w mundurach nie dopuszczał, że czyjaś bratnia pomoc będzie w kraju zaprowadzać porządki. Nikt nie miał zamiaru w takim przypadku wydawać rozkazu pozostania w koszarach, co uczynił generał Svoboda. Po latach jeszcze bracia Czesi i Niemcy zza Odry wyrażali w prywatnych rozluźnionych rozmowach żal, że choć spieszyli, to polscy partyjniacy, dziś awansowani na komunistów, nie chwycili wyciąganej bratniej dłoni. Nie podzielam poglądu, że nie było żadnych planów wkroczenia. Można oczywiście wskazywać, że grzane za Bugiem motory czołgów, skrzętnie policzone przez nasze wojsko, to tylko wynik silnych mrozów. Nie było takiej potrzeby, wobec sił będących w Rembertowie, w Legnicy, pod Garwolinem i Bóg wie gdzie. Naiwni i uczciwie walczący o prawa członkowie Solidarności dziś po latach mogą sobie spokojnie popatrzeć kto z opozycji wygrał i siedział w Sejmie w dniu wyborów ostatniego prezydenta PRL obok generała Jaruzelskiego, i obok tegoż siedzącego. Wracala dawna kadra sprawdzona w ZMP i wyrzucona po Październiku ’56 z partii, albo młodzi, zorganizowani za pieniądze i przez masona, prezentowanego naiwnym jako działacz prawdziwego PPS. Tyle, że był masońską wtyką. Efekty transformacji, dzięki przepięknemu manewrowi, że kapitał obcy przyśle do Polski zagraniczne firmy doradcze przyniósł wymierny wynik. Ocenia się, że obcy doradcy, mieszkający latami w najlepszych hotelach otrzymali za usługi więcej, niż wpłynęło do Skarbi Państwa za sprzedane w obce ręce fabryki. Informatycy, pracownicy fabryk traktorów, samochodów, stoczniowcy mogą sobie dziś pochodzić na dawne miejsce pracy, wspomnieć relatywnie korzystne zasiłki dla bezrobotnych i zupki kuroniówki. Czy wpadli na pomysł, dlaczego upadł za demokracji ZUS? Nie kojarzą. Nie ma nic za darmo. Zapłacili wielekroć za baksy, które opozycja tak pięknie dokumentowała, przekazując z jednych swojaka rąk w drugie swojskie ręce. Ten wątek, ale warto osobno pokazać. Zgoda na transformację byla widoczna na spotkaniu Gorbaczowa z polskimi intelektualistami w PAN. Sprawne przeprowadzenie, to nie tyle zasługa stolika i spotkań w Magdalence, ile znajomości zasad matematyki przez ambasadora z Alei Ujazdowskich, który na pudełkach zapałek uczył naszą opozycje w Sejmie, jak ma głosować. Jedynym jego zmartwieniem była troska, że to posłowi PZPR wyłamią się. Proroczo przewidział i trzeba było przerwać procedurę, aby opozycja nauczyła się nowego wariantu. I tak odrodziła się wiekopomna od zarania i Pułaskiego i Kościuszki przyjaźń ponad oceany. Dixi.
Recht