W najmłodszym państwie świata, w którym już od ponad trzech lat trwa wojna domowa, 20 lutego ogłoszono stan głodu. Rząd postanowił wykorzystać ten moment, żeby podnieść opłaty za pozwolenia na działalność dla pracowników humanitarnych ze 100 do 10 tys. dolarów.

Prezydent Sudanu Południowego Salva Kiir Mayardit /fot. Wikimedia commons
Prezydent Sudanu Południowego Salva Kiir Mayardit /fot. Wikimedia commons

Takie zapowiedzi kłóci się to z obietnicą prezydenta Salvy Kiira z zeszłego tygodnia, zgodnie z którą dostęp do szczególnie dotkniętych klęską regionów kraju będzie nieograniczony. Minister informacji Michael Makuei potwierdził, że powstało memorandum z takim zapisem, jednak jego status jest jak dotąd niejasny. Sytuacja ta nie dziwi o tyle, że w kraju panuje skrajny chaos, również na poziomie władz centralnych. Norweska Rada Uchodźców, działająca w Dżubie, próbowała dowiedzieć się, czy przepisy wejdą w życie, jednak na razie nie udało się tego ustalić. – To fatalny krok, podejmowany w najgorszym możliwym czasie – mówi Joel Charny, przewodniczący organizacji, który przypomina, że obecnie aż 100 tys. ludzi jest na granicy śmierci głodowej, zaś kolejny milion jest zagrożony poważnym niedożywieniem. – Niepokojący jest sam fakt, że takie przepisy są rozważane – tłumaczy. Jak mówi Charny, NGOsy zajmujące się pomocą humanitarną są łatwym celem, ponieważ wiadomo, że nie mogą opuścić kraju, w którym setki tysięcy ludzi czekają na ratującą życie pomoc.

– Żadnej organizacji nie stać na tak wysokie opłaty – mówi z kolei Julien Schopp z InterAction, innego stowarzyszenia działającego w Sudanie Południowym. – A jeśli któraś z nich zwróci się do swoich darczyńców, prosząc o dodatkowe środki, ci prawdopodobnie się na to nie zgodzą; potraktują te pieniądze jako okup, płacony rządowi – wyjaśnia. Simon Adams z Globalnego Centrum Odpowiedzialności i Ochrony uważa, że ruch sudańskich władz to bezduszne lekceważenie interesów społeczeństwa. – Na ironię zakrawa fakt, że pracownicy humanitarni postrzegani są w kategorii źródła dochodu, a nie jako osoby niosące pomoc potrzebującym – mówi.

ONZ od miesięcy alarmuje, że władze Sudanu Południowego ograniczają dostęp do regionów kraju, gdzie panuje głód. Nieznani sprawcy – mogli to być żołnierze rządu – napadli magazyn Save the Children. W kraju wciąż toczą się walki pomiędzy rebeliantami a rządem, misja pokojowa ONZ nie robi nic, żeby zatrzymać przemoc i chronić cywilów. Nikt nie jest w stanie nawet policzyć ofiar trwającego od trzech lat konfliktu – mówi się o liczbach od 50 do nawet 300 tys. zabitych i prawie 2 mln uchodźców.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…