Barack Obama ma ogłosić zwiększenie amerykańskiego kontyngentu w Syrii z 50 do 300 osób. Trwa europejskie tournee prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Decyzja ta zapaść ma zaledwie jeden dzień po tym, jak Obama w rozmowie z BBC tłumaczył, że obalenie reżimu Baszszara al-Assada nie jest rolą państw zachodnich. Prezydent stwierdził także, że niemożliwe jest pokonanie Państwa Islamskiego do końca jego kadencji i że konieczne jest powolne odcinanie sekty od jej zasobów. Jednocześnie deklarował, że plan zniszczenia Państwa Islamskiego „nie zakłada udziału amerykańskich sił lądowych walczących na obcej ziemi”. – Musimy szukać długoterminowych rozwiązań konfliktu na Bliskim Wschodzie. Jest jasne, że interwencja militarna, a zwłaszcza rozmieszczenie na terenie Syrii oddziałów lądowych, nam ich nie przyniesie – mówił.
Nie wiadomo jeszcze, jaką część z 250-osobowego nowego personelu mają stanowić służby paramedyczne, jaką siły specjalne, a jaką żołnierze. Według „Wall Street Journal”, Stany Zjednoczone mają w planie także wsparcie irakijskiego wywiadu oraz sił walczących z Państwem Islamskim. W zeszłym tygodniu Pentagon zapowiedział także wysłanie do Iraku dodatkowych 200 amerykańskich żołnierzy.
Zakończenie amerykańskich interwencji w Iraku i Afganistanie było jedną z podstawowych obietnic Baracka Obamy w 2008 roku, kiedy pierwszy raz starał się o urząd prezydencki. Obama zapewniał też, że zamknie więzienie w Guantanamo.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…