Szczerzy członkowie PiS z Wałbrzycha wyrzuceni z partii. Następna w kolejce będzie Emilewicz?

www.flickr.com/photos/drabikpany/

Afera wałbrzyska, czyli taśmy z rozmów lokalnych polityków PiS z Wałbrzycha, w których knajackim językiem naciskają na jednego z nich, by wycofał swój podpis pod petycją do Jarosława Kaczyńskiego, nabiera obrotów. Teraz PiS ma jeszcze jeden problem, z synami Jadwigi Emilewicz.

Poszło o to, że grupa członków PiS z Wałbrzycha chciała, by Kaczyński odwołał pełniącego obowiązki szefa regionu Kamila Zielińskiego, na co dzień wicewojewodę dolnośląskiego. Jeden z sygnatariuszy, Radosław Łoziński był obiektem presji, by wycofał swój podpis. Pada znamienne zdanie „Życie ci niemiłe?”, które opozycja od dwóch dni przytacza jako przykład mafijnych relacji nie tylko w wałbrzyskich strukturach PiS, ale też w całej partii Jarosława Kaczyńskiego. Na reakcje nie trzeba było długo czekać: osobistym podpisem Kaczyński 12 stycznia rozwiązał struktury PiS w Wałbrzychu, zaś jej członków wykluczył z partii. Politycy PiS przedstawiają reakcję prezesa jako przykład, że w ich strukturach rządzą jasne i uczciwe zasady – kto naruszył normy prawa lub zachował się nieetycznie, jest usuwany z PiS, niezależnie od zasług i pozycji.

Ta sama retoryka używana jest w przypadku synów wicepremier Jadwigi Emilewicz, którzy jeździli na nartach na stoku pod Poroninem, łamiąc tym samym obostrzenia pandemiczne. Emilewicz próbowała tłumaczyć się, że jej synowie mieli licencje zawodnicze, a zatem ich przebywanie na stoku było dozwolone. Następnie podjęła próbę uzyskania wspomnianych licencji już po tym, kiedy sprawa się wydała. Kiedy sprawa wyszła na jaw, marszałek Sejmu Ryszard Terlecki sugerował, że Emilewicz zostanie zawieszona.

Konsekwencja PS byłaby godna podziwu, gdyby nie to, że w kolejce do ukarania jest jeszcze kilku posłów PiS, którzy naruszyli obowiązujące przepisy, lecz nie ponieśli żadnych konsekwencji – np. Jarosław Kaczyński za wizytę na cmentarzu w dniach, kiedy wizyty w tych przybytkach były zabronione.