Podczas zwyczajowego spotkania z odchodzącym prezydentem Barackiem Obamą prezydent-elekt Donald Trump był ponoć zdziwiony, kiedy dowiedział się, że będzie musiał wymienić wszystkich kilkuset urzędników administracji Białego Domu. Do skompletowania kandydatów nawet na kluczowe stanowiska jeszcze daleko. Jednak już ci, których nazwiska są raczej pewne, budzą, najdelikatniej mówiąc, zakłopotanie.
Bojowy homofob
The tyrant #Castro is dead. New hope dawns. We will stand with the oppressed Cuban people for a free and democratic Cuba. Viva Cuba Libre!
— Mike Pence (@mike_pence) 26 listopada 2016
Tak cieszył się ze śmierci Fidela Castro wiceprezydent Michael „Mike” Pence. Z pewnością nie da się o nim powiedzieć, jak o Trumpie, że jest indywiduum spoza partyjnej elity, bez doświadczenia w polityce. To były parlamentarzysta i prezenter prawicowych programów telewizyjnych, a aktualnie gubernator Indiany to zagorzały zwolennik Partii Herbacianej, samookreślający się jako „chrześcijanin, konserwatysta, Republikanin, w takiej kolejności”.
Pence w sprawach gospodarczych to modelowy „herbaciarz”: głosował przeciwko podniesieniu płacy minimalnej, nie podobało mu się Obamacare, a gdy tylko został gubernatorem zafundował mieszkańcom stanu największą w historii obniżkę podatków i cięcia wydatków publicznych. Tak jak Trump najchętniej od ręki deportowałby wszystkich migrantów, a poza tym ograniczyłby możliwość uzyskiwania amerykańskiego obywatelstwa, w tym rezygnując z prawa ziemi w amerykańskim prawie. W kwestiach obyczajowych również dawał czadu – w 2000 r. protestował przeciwko prawu zabraniającemu dyskryminacji osób LGBT. Wzywał również Kongres do przeprowadzenia specjalnego audytu, który miał na celu sprawdzenie „czy dolary z kasy federalnej nie były nadal rozdawane organizacjom, które celebrują zachowania seksualne ułatwiające rozprzestrzenianie się HIV i zachęcają do takich zachowań” . Zamiast tego Pence zalecał dofinansowywanie programów pseudonaukowej terapii konwersyjnej. Oczywiście z całego serca protestował również przeciwko legalizacji małżeństw (jak i związków) osób tej samej płci oraz ściganiu mowy nienawiści wymierzonej w homoseksualistów. Z LGBT Pence ma problem szczególny, ale również na innych polach dawał „świadectwo” swojego chrześcijaństwa: żądał stuprocentowego zablokowania dofinansowania dla państwowych placówek, w których możliwe jest dokonanie aborcji oraz pełnego wycofania zajęć z edukacji seksualnej ze szkół.
Jeśli Donald Trump będzie trzymał się w tym punkcie swojego programu z kampanii, Pence jako wiceprezydent będzie zmuszony włożyć do kieszeni swój wieloletni entuzjazm dotyczący umów o wolnym handlu. Znajdą za to wspólny język w kwestii wypowiedzenia porozumienia nuklearnego z Iranem, gdyż Pence od lat zachwyca się Izraelem i swojego czasu sugerował, że państwo to, w ramach „koniecznej samoobrony”, mogłoby nawet prewencyjnie uderzyć w irańską infrastrukturę jądrową.
Tropiciel migrantów-pasożytów…
Wskazany na stanowisko prokuratora generalnego John Sessions dostanie je po pierwsze za wierność (był jednym z najbardziej zagorzałych orędowników kandydatury Trumpa podczas kampanii), a po drugie – za ksenofobiczne poglądy ocierające się o szaleństwo i groteskę. Zanim jeszcze Trump zaczął odgrażać się, że postawi mur na granicy z Meksykiem, Sessions jako senator był już na pierwszej linii sprzeciwu wobec trzech ustaw zmieniających prawo imigracyjnej (w 2006, 2007 i 201 r.). Gardłował, że danie szansy na zalegalizowanie pobytu nielegalnym migrantom to podważanie rządów prawa, a wjazd imigrantów odbiera pracę i godne zarobki Amerykanom. – Prawie nikt przybywający z Republiki Dominikany do USA nie przybywa dlatego, że ma umiejętności, z których my byśmy skorzystali, a on – odniósł sukces w naszym społeczeństwie – „argumentował” w 2006 r.
Imigranci to pierwszorzędny problem Sessionsa, ale nie jedyny. Przyszły prokurator generalny swojego czasu nie tylko bronił napaści na Irak, ale i prawa Amerykanów do torturowania dowolnej osoby podejrzewanej o terroryzm. Wcześniej, jeszcze w latach 60. i 70., „zajmował się” jeszcze kwestią Afroamerykanów, których walkę o równe prawa uznał za działania „nieamerykańskie” i „inspirowane przez komunistów”, miło za to wyrażał się o Ku Klux Klanie. Przez rasistowskie wypowiedzi w 1986 r. zablokowana została jego kandydatura na sędziego sądu federalnego. Zapytany o nie w 2009 r. Sessions zapewniał, że „żartował” i nie spodziewał się, że zostanie wzięty poważnie. Swoich przemyśleń na temat migrantów się nie wypiera. W ubiegłym roku ujął je w 25-stronicowy „raport”, w którym zwala na przybyszów winę za bezrobocie i powstawanie „podklasy” pasożytów bazujących tylko na państwowych zasiłkach.
… i agresywnych muzułmanów
Wierność opłaciła się również 57-letniemu emerytowanemu generałowi Michaelowi Flynnowi, jedynej postaci tej rangi z grona rozpoznawalnych amerykańskich analityków ds. bezpieczeństwa, która wyraziła poparcie dla Trumpa i przez całą kampanię się z niego nie wycofała. Flynn nawoływał do aresztowania Hillary Clinton, chociaż jeszcze w 2015 r. rejestrował się jako wyborca Demokratów. W nagrodę za spektakularną zmianę frontu dostanie stanowisko Doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego.
For the future of our children and grandchildren, join me in asking HRC to step down @Bohoover @KathyShelton_ pic.twitter.com/NhCG5klZEa
— General Flynn (@GenFlynn) November 6, 2016
Według „eksperta od bezpieczeństwa” islam to rak, nie religia, a ideologia polityczna, której celem jest zniewolenie 80 proc. ludzi. – Lęk przed muzułmanami jest RACJONALNY – to jego wpis na Twitterze (zachowano pisownię oryginału). – Każdy muzułmanin praktykujący w sposób tradycyjny to zagrożenie – kolejna wypowiedź szokująca w ustach człowieka, który w swojej pracy raczej nie powinien kierować się uprzedzeniami i prostackimi schematami. Przyszły doradca ds. bezpieczeństwa nie miał większych zastrzeżeń do zapowiedzi Trumpa w zakresie powrotu do stosowania tortur, a i zabijanie rodzin terrorystów nie jest dla niego nie do przyjęcia (tu jednak, powiedział Al-Dżazirze, musiałby „znać okoliczności sytuacji”).
Pierwszą radę w tematyce bezpieczeństwa Flynn już Trumpowi pośrednio dał. W rozmowie z „Al-Dżazirą” stwierdził, że całkowite zamknięcie wyznawcom islamu wjazdu do USA jest niewykonalne; można za to i trzeba np. zabronić tego Syryjczykom. Flynn dowiódł również, że nawet ślepa islamofobia ma swoje granice, kiedy w grę wchodzi stare dobre wspieranie dyktatorów-sojuszników USA. Jeśli uchodźca z Syrii to śmiertelne zagrożenie, to już nie jest takowym w żadnej mierze Recep Tayyip Erdogan, któremu w prezencie za owocną współpracę emerytowany generał wydałby przebywającego w Stanach wroga – Fethullaha Gulena.
Apostołka niskich płac
W cieniu tak „interesujących osobowości” pozostaje Betsy DeVos, miliarderka i bizneswoman, była szefowa Republikanów w Michigan, która pod rządami Trumpa zajmie się edukacją. Ona nie zasłynęła agresywnymi wypowiedziami. Niemniej światopoglądowo w sumie pasuje do reszty ekipy – to zagorzała chrześcijanka, orędowniczka prywatnego szkolnictwa, z tym, że zaangażowana w prowadzenie fundacji m.in. oferującej stypendia dla dzieci z ubogich rodzin. Przychylność Trumpa zawdzięcza jednak raczej temu, jak skuteczna była przy zdobywaniu pieniędzy dla Partii Republikańskiej (m.in. na kampanię wyborczą Busha w 2004 r. ). Miliarderowi, który nie płacił podatków i wyzyskiwał pracowników, musiały też podobać się jej wypowiedzi, w których „analizowała” przyczyny niepowodzeń gospodarki Michigan, zwalając winę za nie na wygórowane płace i wysokie podatki.
Wniosek? Wiele postulatów, które w ustach Trumpa media przedstawiały jako bredzenie indywiduum niemającego pojęcia o polityce i dążącego wyłącznie do chwilowego rozgłosu, to dla jego ludzi wyznanie wiary. Jeśli mieszanką pochlebstw i „dobrych rad” zbudują sobie porządną pozycję przy Trumpie, przerażające wizje z kampanii nie będą już tak fantasmagoryczne.
BRICS jest sukcesem
Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” …
kto to jest „agatha rosenberg”?? „specjalistka” od USA?? Życzę sukcesów. W ramach „wycieków” wikileaks jest między innymi papiór jak to niejaki Michael Froman (https://en.wikipedia.org/wiki/Michael_Froman – tak, tak to ten od TTIP bo od TPP jest pani Pritzer) „układał” rząd Obamy w 2008. Nie musiał się „nygga” lame duck POTUS wtedy męczyć. Gorzej poszło w 2012, bo wtedy Obama nie chciał Hilliary na vice (to ją wziął na swoje nieszczęście do Dept, Stanu).
Mr Flynn jest byłym szefem Military Intelligence Board (https://en.wikipedia.org/wiki/Military_Intelligence_Board) i jest człowiekiem, który uchronił Obamę w 2013 przed sprokurowanym przez CIA/US STATE DEPT. 'gazowym atakiem na rebeliantów” (w pewnym momencie w Syrii/Iraku „walczyły” ze sobą Pentagon – ci walczyli z „terroryzmem” – a CIA/US STATE DEP. – ci „walczyli” o „prawa człowieka” i „regime change” )za co zresztą potem „wywalono” go z roboty i stąd się wziął u Trumpa.
Pisząc, że Trump się „dowiedział od Obamy” że musi wymienić ileś tam personelu, pancia „agatha rosenberg” rżnie niepoważną. Od wystąpienia niejakiego Michaela Morela a szczególnie liście iluśtam URZĘÐNIKÓW US State Dept. „domagających się od Obamy” decyzji aby zbombardować Syrię (stary dobry sposób) to musiałby być Trump idiotą, żeby nie rozgonić tego towarzystwa. Jak zresztą całej tej biurokracji w DC (District of Corruption) Washington. Pańcia chyba nie wie, że zanim w USA zapanował układ zwany „bipartisan” (de facto rządy biurokracji – tak jak w RPjakiśtamnumer – tylko pisiory są bez jaj a Erdogan za to skutecznie wywalił takie towarzycho „z roboty” z zakazem opuszczanie Turcji, „żeby nie mnożyć uchodźców”) to panował tzw. spoil system (wyguglajcie se).
Sessions ma na imię Jeff.