Statek włoskiej marynarki wojennej uratował 320 osób ze statku u wybrzeży Libii, płynącego w kierunku Włoch. Niestety co najmniej 40 osób, znajdujących się pod pokładem, zdążyło zatruć się spalinami. Pełna liczba ofiar nie jest znana, nie zakończono jeszcze liczenia ciał.
Statek został zatrzymany 33 km od brzegu Libii. Jak relacjonował kmdr Massimo Tossi, dowodzący akcją ratunkową, ciała pływały w wodzie, wylanej benzynie i ludzkich ekskrementach. Jak dowodzą zeznania zatrzymanych ostatnio we Włoszech handlarzy ludźmi, miejsca pod pokładem są zwykle ponad połowę tańsze niż te bezpieczniejsze, na górze; rejs z Libii do włoskiej Lampedusy kosztuje ok. 1 tys. dol. Na pokładzie statku obecnych było wiele małżeństw, których nie stać było na dwa „drogie miejsca” – kobiety płynęły na górze, a mężczyźni udusili się pod pokładem.
Według oficjalnych danych na Morzu Śródziemnym tylko w tym roku zginęło 2,1 tys. ludzi – jednak prawdziwa liczba ofiar może być dużo większa. Liczy się bowiem wyłącznie osoby ze statków, wobec których interwencję podjęła flota europejska. Handlarze organizujący rejsy utrzymują wśród „podróżnych” posłuch groźbami i przemocą. Zaledwie tydzień temu u wybrzeży Libii utonęło 200 osób, również płynących pod pokładem, którym w momencie, gdy kuter zaczął nabierać wody, przemytnicy uniemożliwili wyjście na powierzchnię.
– Albo społeczność międzynarodowa rozwiąże problem Libii, albo dzisiejsza tragedia nie będzie ostatnią – mówił Angelino Alfano, włoski minister spraw wewnętrznych. To właśnie z Libii wyrusza większość przeładowanych statków, płynących do Włoch, Grecji, Malty i Hiszpanii. Kryzys migracyjny na Morzu Śródziemnym przybiera na sile. Tylko w tym roku tą drogą do Europy przybyło co najmniej 237 tys. ludzi – dla porównania przez cały 2014 przypłynęło 219 tys.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…