Polska układami stoi. Coraz mniej liczą się rządy prawa, procedury, uniwersalne zasady, a coraz większą rolę odgrywają nieformalne powiązania i hierarchicznie zbudowane kliki. Przykład idzie z góry.
PiS od początku swoich rządów lekceważy prawo, konstytucję, jakiekolwiek procedury. Partia rządząca zawłaszczyła Trybunał Konstytucyjny, sądy powszechne, media publiczne, służbę cywilną, spółki skarbu państwa, wszędzie zaniżając standardy kompetencyjne i zatrudniając posłusznych sobie ludzi. PiS nawet nie kryje ciągotek zamordystycznych, demonstracyjnie wręcz lekceważąc podstawy państwa prawa i wykorzystując prokuraturę dla własnych celów. Dlatego prowadzenie biznesów przez Jarosława Kaczyńskiego nie jest i nie będzie przedmiotem zainteresowania wymiaru sprawiedliwości, ponieważ władza uznała, że sobie tego nie życzy. Partia rządząca ma stać ponad prawem, bo sama uznała dekretem swojego lidera, że jest lepszego sortu.
Pierwowzorem arbitralnej, niekontrolowanej władzy jest jednak Kościół katolicki. Kler ma mnóstwo przywilejów finansowych, a jego działalność nie jest przedmiotem niczyjej kontroli. Stąd ukrywanie księży pedofilów czy życie w przepychu części duchownych. Kościół po prostu przywykł, że nikt go nie kontroluje i przez nikogo nie jest rozliczany. Już kilka lat temu arcybiskup Nycz obwieścił, że Kościół dostaje co roku na tacę około 6 mld zł. Oczywiście żadnego sprawozdania finansowego tłumaczącego, na co te środki są przeznaczane, nie ma. Kler wydaje pieniądze, na co chce i w jakiej kwocie chce. Gdy zaś środowiska świeckie postulują transparentność finansów Kościoła chociażby na wzór innych organizacji pozarządowych, od razu słyszymy o „zwierzęcym antyklerykalizmie”.
Niestety na zbliżonej zasadzie do Kościoła funkcjonuje w Polsce wiele związków zawodowych. Nie są one nadzorowane przez żadną zewnętrzną instancję, nikt nie sprawdza zasad wydatkowania składek członkowskich, a statuty i wewnętrzne regulaminy są często zmieniane w pośpiechu i pod bieżące interesy personalne. Kluczowym elementem mojej sytuacji w OPZZ są właśnie naprędce zmieniane regulaminy, które tak modyfikowano, aby łatwiej było usunąć mnie z organizacji. Nie ma tu żadnych powszechnych reguł, a krytyka decyzji przywódców związkowych skutkuje ostracyzmem środowiskowym i personalną nagonką. Jednocześnie w organizacji panuje przekonanie, że każdy związek zawodowy jest zamkniętym folwarkiem, którego nie dotyczą żadne zewnętrzne reguły i stąd wysokie przyzwolenie na arbitralne usuwanie z organizacji niewygodnych działaczy.
Wreszcie, podobne podejście panuje w Polsce względem rodziny. Rodzina jest traktowana przez środowiska prawicowe jako zamknięta przestrzeń, do której żadne instancje kontrolne nie powinny mieć wstępu. Stąd w kręgach konserwatywnych wysoki poziom przyzwolenia na bicie dzieci oraz lekceważenie przemocy wobec kobiet. Krytyka patologii w obrębie rodziny jest traktowana jako zamach na prawdziwe wartości, a ostatecznie chodzi o ukrywanie arbitralnej władzy.
Niezależne od oceny Kościoła czy związków zawodowych, z całą pewnością zwiększenie ich poziomu transparentności dobrze wpłynęłoby na jakość polskiej debaty publicznej. Niestety brak zasad i szacunku dla prawa pozwala traktować partie, związki zawodowe, Kościoły, organizacje pozarządowe jako prywatne folwarki, w których wodzowie arbitralnie narzucają zasady funkcjonowania. Odejście od folwarcznego typu myślenia i działania jest jednym z największych wyzwań dla Polski na najbliższe lata.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
ja dodałbym do tego jeszcze trzymanie człowieka w areszcie trzeci rok z utajnionych powodów
Ta folwarczna mentalność, folwarczne porządki, na wpół feudalne stosunki interpersonalne mnie zupełnie nie dziwią. Ześlizgiwanie się Polski z powrotem do repliki czasow saskich w wielu aspektach życia jest faktem: np.wypowiedzi Piotra Dudy o ks. Jankowskim (dziś, po znanych już faktach nt.tego „bohatera” i ikony panny „S”) jak i wielu politykow, członków mainstreamu (reprezentujących obie strony duopolu rządzącego naszym krajem od 15 lat – POPiS-u), działania rządzących różnych szczebli itd. noszą znamiona dawnych „szlachciurów”, takich 21- wiecznych Sicinskich, Zebrzydowskich i Stadnickich. W zasadzie Polska nie wyzwoliła się (PRL nie dał rady: za krótko, te 45 lat, by zmienić świadomość jednak post-panszczyzniana tego en bloc chłopskiego społeczeństwa) z okowów myślenia feudalnego. 400 lat niewolnictwa pańszczyźnianego (na Kresach i wz „Kongresówce”, a to te Kresy wg mainstreamu są clou „polskości” i kultury – tak to się sprzedaje od 30 lat dzieciom, młodzieży, społeczeństwu) to jednak potężne chomato. Przykro tylko Piotrze że lewica (piszesz nt. temat w innym wpisie – interia.pl) tego nie wykorzystuje. Cóż, ale ona też jest taka polska, na wpół feudalna, przaśna i z lekka sarmacka. B.dobry komentarz.
W zasadzie zgadzam się z tym wpisem. Z pewnymi jednak zastrzeżeniami:
Polska Ludowa nie tyle nie zdążyła, co w zasadzie nawet nie bardzo się starała wychować choćby w miarę egalitarnego społeczeństwa. Każdy, kto osiągnął jakiekolwiek stanowisko, niemal natychmiast miał ambicje stania się czczonym dygnitarzem…
Drugim czynnikiem był opór, umownie to nazwijmy, inteligencji. Stara, przedwojenna nie dopuszczała do siebie myśli, że świat się zmienia, wszystko uznawała za „sowietyzację”. Nowa, z awansu społecznego, niejako „na siłę” starała się do tejże dołączyć….
W okresie Polski Ludowej też istniało rozwarstwienie. Jego kształt był nieco inny, może bardziej kompetencyjny, ale też bardzo dotkliwy społecznie. Czego dowodem była klęska pierwszej, jeszcze bardzo robotniczej „Solidarności”. „Samorządy robotnicze?! O, nie! Możemy dać motłochowi jakieś ochłapy, ale wara im od współrządzenia…”
Przejdźmy do teraźniejszości…
Czego ja, niestety obywatel tego kraju, oczekuję od lewicy :
Walki o prawa szeroko pojętego świata pracy.
Żądanie progresji podatkowej
Walki o państwo szanujące prawa wszystkich obywateli bez względu na klasę społeczną, status materialny, wyznanie, orientację seksualną i płeć.
Walki z państwem policyjnym, wszechobecną inwigilacją obywateli, nadmierną policyjną kontrolą, przemocą policji, sądownictwa, urzędów, wobec których obywatel, zwłaszcza niezamożny, jest po prostu bezbronny.