Pracownicy gminnych spółek organizujących przewozy transportu publicznego stawiają twarde warunki miastu.  – Albo wypracowana zostanie polityka płacowa, albo strajk – mówią. W najbliższych dniach mają zapaść rozstrzygnięcia.

Autobusy komunikacji miejskiej w Gdynii już wkrótce mogą pozostać na zajezdniach. Widmo strajku jest coraz bardziej realne / facebook.com/ZKMGdynia
Autobusy komunikacji miejskiej w Gdynii już wkrótce mogą pozostać na zajezdniach. Widmo strajku jest coraz bardziej realne / facebook.com/ZKMGdynia

Sprawę opisał „Dziennik Bałtycki”. Walka pracowników trzech przedsiębiorstw przewozowych trwa już od jesieni ubiegłego roku. Załoga i reprezentujący ich związkowcy żądają wypracowania nowej polityki płacowej, która ma być kompleksową odpowiedzią na oczekiwania pracowników.  A ci nie dostali podwyżek od sześciu lat. W tym czasie wskaźnik inflacji wzrósł o 15 proc., a więc ich realne płace zmalały. Uważają, że za wykonywanie odpowiedzialnej i ważnej z punktu widzenia interesu społecznego pracy należą im się wyższe stawki niż obecnie obowiązujące 16-19 zł za godzinę. Zarządcy spółek mieli czas do piątku na ustosunkowanie się do żądań załogi. Nie doszło jednak do żadnego spotkania negocjacyjnego. Pracownicy zapowiedzieli, że w najbliższym czasie udadzą się do odpowiedzialnej za transport wiceprezydent Gdyni Katarzyny Gruszeckiej – Spychały, która ich zdaniem powinna wywrzeć presje na ich pracodawców.

– To ostatnia szansa, aby porozumieć się odnośnie polityki płacowej dla pracowników gminnych spółek przewozowych przy stole. Inaczej, nieodwołalnie już, zawiążemy komitet protestacyjny i rozpoczniemy przygotowania do strajku ostrzegawczego – zapowiada cytowany przez „Dziennik Bałtycki” Stanisław Taube z komisji współdziałania związków zawodowych gminnych spółek przewozowych i dodaje. – Z jednej strony wiceprezydent Gruszecka – Spychała twierdzi, że decyzje leżą w gestii zarządców spółek, z drugiej zaś ci ostatni mówią, że podwyżek bez zgody władz miasta nie mogą dać. Chcemy wiedzieć, kto mówi prawdę – dodaje.

Co na to polityczka? Z jej wypowiedzi przebija się wyraźny dystans w stosunku do związkowców.  – Już na ostatnim spotkaniu ze związkowcami powiedziałam, że jestem tylko obserwatorem. Na samym początku swojego urzędowania zapowiedziałam, że wszystkie decyzje należą do zarządców spółek. Jeśli uznają, że stać ich na podwyżki, to nie widzę przeszkód. A związkowców zapraszam, jeśli zastaną mnie w magistracie, pismo od nich przyjmę – mówi wiceprezydent „Dziennikowi Bałtyckiemu”.

W ubiegłym roku gdyńscy kierowcy przeprowadzili referendum strajkowe, w którym 98 proc. załogi poparło ideę odmowy pracy.  Z decyzją o organizacji strajku czekali już wystarczająco długo. Teraz będzie to mocny argument w dalszych negocjacjach z dyrekcją.

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…