Paraliż dotknął sądy w całym kraju. Pracownicy sekretariatów skorzystali ze zwolnień lekarskich. Powód? Niskie płace i betonowa postawa ministerstwa sprawiedliwości, które o spełnieniu żądań personelu nie chce słyszeć. Efekt jest taki, że dziś lepiej żadnej sprawy w sądzie nie próbować załatwić.
Kiedy pracownicy sądowych sekretariatów zapowiadali kilka tygodni temu, że ich protest będzie masowy i brzemienny w skutkach, mało kto im wierzył. Dziś okazało się, że nie rzucali słów na wiatr. Po medykach i przedstawicielach profesji mundurowych, mamy do czynienia z kolejnym potężnym buntem kolejnej ważnej grupy zawodowej przeciwko rządowi PiS. Sekretariaty w sądach świecą dziś pustkami. W niektórych miastach braki kadrowe uniemożliwiają wręcz normalną pracę instytucji. W Lublinie frekwencja wyniosła dziś 17 proc. Jeszcze bardziej dramatyczna jest sytuacja w Krasnymstawie, gdzie do pracy przyszedł zaledwie jeden pracownik sądowego biura. Idee protestu poważnie potraktowali też pracownicy we Wrocławiu, gdzie absencja wyniosła aż 53 proc., a większość spraw odwołano. W Krakowie ponad połowa spraw została „zdjęta z wokandy z powodu braków kadrowych”. W sądzie w Lęborku odbyła się w poniedziałek tylko jedna rozprawa. W kolejnych dniach sytuacja nie ulegnie poprawie. Związki zawodowe oficjalnie nie przyznały się do organizacji protestu, ale zapowiadają też, że istnieje prawdopodobieństwo iż w kolejnych dniach „epidemia” może się rozszerzyć.
Dyrektorzy sądów próbują desperacko sięgać po personel z innych placówek, co jednak nie przynosi efektu, gdyż mało który sąd nie zmaga się obecnie z niedoborami kadrowymi. Kulminacja protestu nastąpiła dzisiaj, jednak akcja strajkowa trwa już łącznie kilkanaście dni. Sytuację próbował ratować minister Zbigniew Ziobro, który wystosował odezwę z zapowiedzią 5 proc. podwyżki dla kuratorów, asystentów sędziów i urzędników. Taka propozycja nie tylko nie uspokoiła nastrojów, ale wręcz przyczyniła się do eskalacji napięcia. Oczekiwania są bowiem znacznie wyższe. Związki zawodowe domagają się 1 tys. zł podwyżki netto, i to natychmiast – od 1 stycznia 2019 r.
Ile zarabiają pracownicy sądowych sekretariatów? Aż trudno uwierzyć, że w 2018 roku stawki mogą być aż tak niskie, przy tak wysokich kwalifikacjach. – Mam wyższe wykształcenie i od 13 lat pracuję w sądzie. Razem z dodatkiem za wysługę lat zarabiam 2150 zł netto, a prestiżem za prąd zapłacić się nie da – mówi jedna z pracownic w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. – Do tego nie dostajemy pieniędzy za pracę po godzinach. Co prawda, można w zamian odebrać wolny dzień, ale praktycznie nikt tego nie robi, ponieważ wówczas narosną nam zaległości, które trzeba będzie usuwać znowu… pracując po godzinach. Ja i tak mam szczęście, że mam małe dziecko, dzięki czemu nie muszę brać dyżurów aresztowych wieczorami i w weekendy, które od kilku lat są bezpłatne – dodaje kobieta.
W jeszcze gorszym położeniu są protokolanci. Oni zarabiają najniższą krajową. – Słyszy się nawet, że dochodzi do zajęć komorniczych, jeśli chodzi o pobory niektórych pracowników sądów – powiedział w rozmowie z TOK FM Paweł Dąbrowski, szef Związku Zawodowego Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości w Sądzie Okręgowym w Lublinie.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…