Kilka tysięcy osób demonstrowało w Lipsku w obronie Liny E., studentki oskarżonej o tworzenie lewicowej organizacji ekstremistycznej, która dopuściła się ataków na osoby związane ze skrajną prawicą.

Według policji w proteście, który odbył się w sobotę 18 września, brało udział 3500 osób. Aktywiści doliczyli się czterech-pięciu tysięcy demonstrantek i demonstrantów. Większość z nich przyszła ubrana na czarno, zasłaniając twarze. Główne hasło protestu brzmiało: Wszyscy jesteśmy LinX (Wir sind alle LinX, gdzie ostatnie słowo nawiązuje do imienia Liny, ale też do słowa links – lewo).

Proces Liny E. i trzech innych mężczyzn zaczął się właśnie w Dreźnie, stolicy Saksonii. Lewicowi aktywiści twierdzą, że 26-letnia antyfaszystka jest niewinna, zarzuty absurdalne, a niemiecka policja i organy państwowe powinny raczej interesować się neonazistami i innymi grupami skrajnej prawicy. Demonstracja w obronie studentki była największym lewicowym pochodem w Lipsku w ostatnich kilku latach.

Płonące barykady

Protestujący przeszli od placu św. Jana (Johannisplatz) do położonej na południe od centrum dzielnicy Connewitz, w której działa wiele lewicowych kolektywów i struktur. Współorganizatorzy demonstracji z Soldaritätsbündnis Antifa Ost (Związek Solidarności Antifa Wschód) podkreślali, że celem wyjścia na ulicę był sprzeciw wobec odradzania się faszyzmu i solidarność z oskarżonymi w drezdeńskim procesie. Nie mieli wątpliwości, że jest to proces polityczny.

Początkowo atmosfera pochodu była bojowa, ale incydentów nie było. Następnie jednak część maszerujących obrzuciła butelkami budynek lipskiej komendy policji oraz oddziałów bankowych. Na sam koniec marszu część uczestników postawiła na ulicach Connewitz kilka barykad z drewnianych palet, koszy na śmieci i przewróconych znaków drogowych, po czym podpaliła je. Policja użyła armatek wodnych – antyfaszyści rzucali w radiowozy kamieniami.

Kilka tysięcy demonstrantów poruszało się po Lipsku pod czujnym okiem policyjnego helikoptera oraz wzmocnionych oddziałów policji na ziemi. Funkcjonariuszy ściągnięto z całej Saksonii oraz z landów sąsiednich.

Dla lewicowych działaczy z regionu to kolejny dowód na to, że ich aktywność jest kontrolowana w sposób szczególny, podczas gdy skrajna prawica działa w Saksonii spokojnie. W 2020 r.międzynarodowy antyfaszystowska grupa monitorująca, The International Violent Hate Crimes Research Project, wskazała Lipsk jako jedno z miejsc w Europie, gdzie nienawistne prawicowe ataki zdarzają się wyjątkowo często.

O co oskarżono Linę E.?

26-letnia studentka pedagogiki zdaniem prokuratury kierowała kilkuosobową grupą przestępczą o skrajnie lewicowym charakterze. W jej ramach miała zaplanować i przeprowadzić sześć ataków na osoby i miejsca związane ze skrajną prawicą. Nikt w nich nie zginął, 13 osób odniosło rany, dwie poważne. W akcie oskarżenia mowa o ataku na prawicowego ekstremistę w Wurzen w październiku 2018 r., napaści na restaurację w Eisenach, gdzie spotykali się neofaszyści, osobnej napaści na jej właściciela i jego znajomych (w 2019 r.), kolejnej napaści na neonazistów w Wurzen w 2020 r. i dwóch atakach w Lipsku.

Obrońca Liny E. twierdzi, że żadnej zorganizowanej grupy przestępczej nie było, a poszczególne incydenty wymienione w akcie oskarżenia nie mają ze sobą związku. – To arbitralna kompilacja indywidualnych przestępstw – powiedział przed rozpoczęciem procesu, przekonując, że policja przypadkowo dobrała poszczególne zdarzenia. Zaprzecza również, jakoby jego klientka je zaplanowała i przeprowadziła. Lina E. nie była wcześniej karana, ale policja twierdzi, że to niebezpieczna ekstremistka, która w celu ukrycia swoich działań fałszowała dokumenty, poruszała się w okularach i perukach.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…