„Kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić” – mówi Tomasz Limon z Pracodawców Pomorza. Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to że praca dla Pracodawców Pomorza i udzielanie idiotycznych, „eksperckich” komentarzy z pewnością oznacza więcej „siedzenia i nic nie robienia” niż opieka nad trójką dzieci, Limon dostaje za to więcej niż 1000 zł miesięcznie, a jego użyteczność społeczna jest nieporównanie niższa – ale dzisiaj nie o tym.
Komentarz pana Limona jest zajawką artykułu z „Gazety Wyborczej”, w którym to stawiana jest teza, że „negatywnym skutkiem wprowadzenia rządowego programu «Rodzina 500 plus» będzie wycofanie się kobiet z rynku pracy”. „Rola kobiety znowu została spłaszczona do garów i pieluch” – to znowu Limon. Niejaka Danuta Stolc spod Kartuz rozpacza, że nikt nie chce zbierać truskawek u niej w gospodarstwie (1,50 brutto za łubiankę), lamentują hotelarze i drobni przedsiębiorcy, a z nimi płacze liberalne centrum. Kobiety, zamiast „się aktywizować”, będą się lenić i kurzodomowić, nadchodzi ciemnogród, średniowiecze i homo sovieticus, a wszystko przez to 500 zł.
Po raz kolejny stykamy się z chochołem „wyboru kobiety pomiędzy domem a pracą”, który w polskich warunkach gospodarczych jest kompletnie pozbawiony sensu. Od razu przypomina się Magdalena Środa, która jednym tchem wygłasza tezy o pracy zawodowej kobiet jako sposobie na ich wyzwolenie czy niezależność i przyznaje, że „pewna pani”, która sprząta jej dom, robi to na umowie śmieciowej. W tym, że mieszkanka kaszubskiej wsi z trójką dzieci jest zmuszona w wakacje, kiedy te dzieci nie mają ani szkoły ani przedszkola, zatrudnić się do zbioru truskawek, nie ma niczego emancypującego, tak samo jak w sprzątaniu butelek po zamożnych mieszczuchach na Mazurach czy myciu sedesu u prof. Środy. Za to w 1000 zł – niezależnie od intencji ustawodawcy – jak najbardziej jest. 1000 zł, szczególnie w warunkach małej miejscowości w biednym regionie, daje powiew wolności, jakiej ogromna rzesza tego społeczeństwa przez ostatnie 25 lat nie zaznała. Wolności, która pozwala na rezygnację z bycia wyzyskiwanym.
Polscy przedsiębiorcy, zamiast lać krokodyle łzy nad „garami i pieluchami”, muszą się nauczyć godnie wynagradzać swoich pracowników, a szczególnie pracownice, które ciągle zarabiają znacznie mniej, co akurat wszystkim wyjdzie na dobre, niezależnie od liczby posiadanych dzieci.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
Pierwsze co nasuwa sie na mysl…. to ciezkie roboty dla takich jak Pan Limon. Ciezko byc pacyfista kiedy czyta sie komentarze takich ludzi.
GENIALNE !!!!!
Jest Pani moją ulubioną publicystką. Pozdrawiam
A tak zwani „pracodawcy” jak zwykle się nie przyznają, że żyją z wyzysku „pracobiorców”. I to bardzo dobrze żyją.
Mocne i dobitne. Pyrsk z Rybnika
nic dodać, nic ująć