Nie pomogły powtarzane od kilku lat apele, by przed wypuszczeniem noworocznych fajerwerków pomyśleć o mieszkających w mieście zwierzętach. Impreza, jak co roku, była wystrzałowa i również jak co roku do schronisk masowo trafiają przerażone i zagubione psy i koty.
Ja nie puszczam fajerwerków, ponieważ nie chcę fundować psiakom dodatkowego stresu. I tak będą miały go wiele.
— ㅤ (@myheroKuba) 31 grudnia 2014
Wiadomości takie jak powyższa obiegały w ostatnich dniach portale społecznościowe. Schroniska dla zwierząt i helskie Fokarium, a także wielu użytkowników apelowało, żeby bawić się w Sylwestra tak, żeby przy okazji nie powodować stresu u zwierząt.
– Dla naszych braci mniejszych to noc przerażenia i często walki o życie. Ogłuszane hałasem zwierzęta domowe doświadczają silnego stresu, zrywają się ze smyczy i biegną na oślep, czasem wpadając pod koła samochodu, oszałamiane hukiem i światłem miejskie ptaki i gryzonie wpadają w panikę, która często kończy się śmiercią – tłumaczyła Fundacja Viva! na stronie specjalnie założonego Facebookowego wydarzenia. Pozostaje mieć nadzieję, że apele te nie zostały całkiem bez odzewu. Niestety, puszczających fajerwerki było znowu dość, by zafundować traumę setkom zwierząt.
Do warszawskiego schroniska Na Paluchu ciągle docierają Ekopatrole, głównie z psami, które na dźwięk wystrzałów przestraszyły się, uciekły i zgubiły. Dwadzieścia czworonogów znalazło się w schronisku tylko w samą noc sylwestrową. Po niektóre zdążyli się już zgłosić właściciele, inne nadal czekają – ich zdjęcia zamieszczane są na stronie schroniska. Niewiele lepiej było w Poznaniu, gdzie schronisko musiało zaopiekować się trzynastoma psami. Podobne sygnały napływają jeszcze z kilkunastu miast – praktycznie w żadnym większym ośrodku w Polsce nie dało się świętować tak, żeby przy okazji nie przerazić żadnego psa lub kota.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…