Adam Bodnar zakończył kadencję 9 września, ale zgodnie z obowiązującymi przepisami sprawuje swoją funkcję do czasu wyboru następcy. Zarówno sam Bodnar, jak i przepisy z 1991 roku, które wprost nakazują mu zostać na posterunku, są solą w oku rządzących. Dość oczywistym było, że prawica u steru zrobi wszystko, aby nie dopuścić do przegłosowania kandydatury Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz. Ostatnie, co jej w tej chwili potrzebne, to kolejny upierdliwiec, domagający się prześwietlenia procesu przygotowań do kopertowych wyborów i żądający przedłożenia umów czy rozliczający tajniaków z pałkami.

Na szczęście rządzący mają niezawodny sposób radzenia sobie z takimi gorącymi kartoflami. Recepta na smrodliwe politycznie sprawy znajduje się przy Alei Szucha 12A. Teraz bowiem Julia Przyłębska i Stanisław Piotrowicz zaangażowani zostali do tego, aby zdecydować o natychmiastowej wyprowadzce Bodnara. Przy okazji rozpętać się może wyśmienita wojenka o stan prawny tych orzeczeń, Bodnar zapewne bowiem nie odpuści sobie skomentowania faktu, że wyrok w jego sprawie wydawali „dublerzy”.

Konsekwentne zamrażanie wyborów na ten urząd i kwestionowanie ustawy o RPO nadal opłaca się rządzącym bardziej niż wystawienie swojego kontrkandydata lub kontrkandydatki. Dlaczego? Z dwóch powodów: po pierwsze, PiS taki scenariusz już sprawdził, wypuszczając balonik próbny: informacja sprzed miesiąca o możliwym wystawieniu św. Bartłomieja od Aborcji spotkała się z masą negatywnych reakcji (okoniem stanął choćby szef PSL). Trzeba więc było przyjąć do wiadomości, że strategia, która sprawdziła się w przypadku Mikołaja Pawlaka (Senat poparł tę kandydaturę pomimo wygadywanych przezeń niedorzeczności o „niegodziwości” metody zapłodnienia in vitro), w tym przypadku nie zdałaby egzaminu.

Bo i sam urząd RPO jest dla rządu o wiele „groźniejszy”. Pięć lat kadencji Bodnara i jego ekipy boleśnie nauczyło prawicę, że tutaj nie ma żartów i wizerunkowe szkody wyrządzone przez Rzecznika mogą okazać się dotkliwe, jeśli nad urzędem tym nie będzie dwustuprocentowej kontroli. Dlatego moim zdaniem stoimy u progu debaty nie tylko o sposobie pełnienia funkcji RPO tymczasowo, w okresie przejściowym – ale debaty o redefinicji kompetencji tego urzędu w ogóle. Jest to oczywiście teza śmiała, ale nie bardziej niż „Jacek Sasin może być świetnym koordynatorem ds. organizacji Igrzysk Europejskich” albo „Ten wirus jest już w odwrocie”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …