Zarząd Polskiej Grupy Górniczej, a także minister energii Krzysztof Tchórzewski nie chcą dzielić się rekordowym zyskiem, jaki wypracowała w 2017 roku spółka. Pracownicy są rozczarowani, a reprezentujący ich w negocjacjach związkowcy zapowiadają twarde negocjacje do upragnionego celu, jakim są podwyżki dla załogi.
Górnicy z PGG argumentują, że ostatnie lata były dla nich czasem poświęceń, Wielu z nich, w zamian za możliwość zachowania etatu, musiało się zgodzić na redukcje czasu pracy, wysokości wynagrodzenia, a wszyscy byli czasowo pozbawieni „czternastek”. Ich branża obecnie przeżywa rozkwit, głównie dzięki szybującym cenom węgla na rynkach światowych. Planowany zysk grupy w 2018 roku ma wynieść pół miliarda złotych. Specjaliści podkreślają, że jest to efekt ograniczenia wydobycia w Chinach i kilku innych krajach, które eksportują najwięcej czarnego kruszcu i trudno się spodziewać spadków w najbliższym czasie, co jest kolejnym mocnym argumentem za podniesieniem płac w polskim przedsiębiorstwie.
Czego domagają się związkowcy? 10-procentowej podwyżki. Negocjacje w tej sprawie trwają już od tygodnia. 8 marca do zarządu spółki wpłynęło oficjalne pismo z żądaniami. Do teraz, mimo spotkań z udziałem szefa resortu energii oraz wiceministra Grzegorza Tobiszowskiego, odpowiedzialnego za górnictwo, nie udało się osiągnąć porozumienia. Dla strony pracowniczej, składającej się z przedstawicieli dwunastu działających w ramach spółki centrali, oznaczało to konieczność uruchomienia procedury sporu zbiorowego. Po fiasku kolejnej fazy negocjacji, strony zgodziły się na kontynuowanie rozmów w obecności mediatora.
– Zarząd nie chce zaryzykować, a my uważamy, że te podwyżki nie są wygórowane. Zresztą widać, co się dzieje na kopalniach – młodzi ludzie odchodzą (…). Trzeba prowadzić inwestycje – też się z tym zgadzamy. Tylko mając nawet najlepszy sprzęt, jeżeli nie będzie do pracy wykwalifikowanych pracowników z dobrym wynagrodzeniem, ta firma i tak przestanie funkcjonować i tak – ocenił Bogusław Hutek, przewodniczący Solidarności w PGG.
Co na to strona rządowa? Wiceminister Tobiszowski przypomniał, że zarząd bierze pod uwagę nie tylko bieżącą kondycję finansową spółki i konieczność realizowania inwestycji, ale też trwającą restrukturyzację oraz obowiązek spłaty zadłużenia w wysokości 5 mld zł. – Mieliśmy już to kiedyś w Kompanii Węglowej – i to zapisaliśmy w protokole – że w momencie, gdy była niezła sytuacja na rynku, zatrzymano, zaniechano inwestycji i podniesiono wynagrodzenia bez głębszej refleksji, co spowodowało, że mieliśmy później dramatyczne sytuacje. I tego chcielibyśmy na pewno uniknąć – podkreślił Tobiszowski.
Związkowcy uważają, że trudno znaleźć argument za tym, by płace miały nie wzrosnąć. – Po pierwsze: dzisiaj nie ma już chętnych do pracy w PGG z powodu za niskich płac właśnie.Musimy czymś przyciągnąć kolejne pokolenia do górnictwa. Po drugie – przez pięć ostatnich lat pracownicy nie mieli podwyżek, wręcz poświęcili swoje wynagrodzenia zgadzając się na zawieszenie czternastek na dwa lata – wymienia w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” Przemysław Skupin, szef Sierpnia 80 w PGG.
Jeśli kolejna faza pertraktacji nie przyniesie rezultatu, wówczas wśród pracowników może zostać przeprowadzone referendum strajkowe.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…