Zima 2017  roku zapisze się na kartach historii naszego kraju jako czas strachu. Co najgorsze – w tych lękach nie ma nic paranoicznego. Dawno nie musieliśmy się skonfrontować z zagrożeniem tak realnym i dotykającym wszystkich klas społecznych jak smog. Polska jest państwem z najgorszym powietrzem w Unii Europejskiej. Na mapie zanieczyszczeń Starego Kontynentu zarys jej terytorium jest pokryty czerwoną plamą, oznaczającą największą zawartość trujących pyłów. Warszawa w ostatnich dniach zdetronizowała New Dehli i Pekin w rankingu najbardziej skażonych stolic świata.

Smogowa apokalipsa po polsku. Komin ciepłowni w Piekoszowie woj. świętokrzyskie / fot. Piotr Nowak

Smog nie pojawił się tak nagle. Prawdopodobnie był z nami od kilkudziesięciu lat. Dlaczego jednak dopiero teraz zaczynamy o nim mówić i traktować go poważnie? Czy tylko dlatego, że wcześniej zobaczyliśmy na Twitterze mieszkańców chińskich miast na ujęciach niewyraźnych, jakby ruszonych, a w istocie zniekształconych przez smolistą mgłę? Czy chodzi tylko o modę na opowieści o zanieczyszczeniach i maski jako niespodziewany element garderoby? Czy coś w ostatnich latach dramatycznie się w naszym kraju spieprzyło i teraz jesteśmy zmuszeni spijać brudną śmietankę?

Czym jest smog?

Od tego powinniśmy zacząć. Na początek – etymologia. Termin wywodzi z języka angielskiego. Jest to neologizm, utworzony na bazie smoke – dym i fog – mgła. Smog powstaje w wyniku połączenia zanieczyszczeń pochodzących głównie z pieców ciepłowniczych i rur wydechowych samochodów z „prawdziwą” mgłą czy parą wodną. W niektórych państwach swoje dorzucają jeszcze zakłady produkcyjne, lub wulkany. To jednak w coraz niewielkim stopniu dotyczy Europy, gdyż na naszym kontynencie emisyjność fabryk jest ograniczona przez unijne normy, a wulkany robią zamieszanie jedynie we Włoszech i na Islandii. Kiedy cząsteczki trujących pierwiastków zawieruszą się w naturalnych obłokach, mogą wisieć i zatruwać nasze płuca tygodniami, chyba, że wcześniej przepędzi je wiatr. Smog jest ogólnym pojęciem zbioru trucizn, na który głównie związki oparte na siarce azocie i węglu. Najpoważniejszym zagrożeniem dla naszych organizmów, bo występującym w największym stężeniu w ostatnich tygodniach są pyły zawieszone. Zaliczają się do nich fruwające w powietrzu mikrocząsteczki o średnicy wyrażanej w wartościach 1, 2.5 i 10. Im drobniejszy pył, tym większe zagrożenie stanowi dla naszych płuc.  Składają się one z toksycznego koktajlu substancji, takich jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (m.in. benzo(a)piren, metale ciężkie oraz dioksyny i furany).

Jak pyły niszczą nasze zdrowie?

Szczególnie niebezpieczne są benzopireny. Charakteryzują się one małą toksyczność ostrą, a sporą przewlekłą. Oznacza to, że kumulują się w organizmie i zabijają powoli. Z informacji dostępnych na stronie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego dowiadujemy się, że wpływ benzopirenów na organizm polega na blokowaniu receptorów TLR – 2, które są kluczowym elementem naszego układu odpornościowego. Jeśli nie działają prawidłowo, jesteśmy zdecydowanie bardziej narażeni właściwie na wszelkie choroby i dolegliwości.

Pyły znajdują drogę do ludzkich organizmów głównie przez nasze płuca, choć również przez układ pokarmowy, w przypadku spożywania skażonej żywności. Możemy dostrzec je gołym rokiem, nakładając na końcówkę odkurzacza zwilżony płatek kosmetyczny i wciągając powietrze przez kilka minut.  W ostatnich dniach w polskich miastach materiał poddany takiemu testowi stawał się zupełnie czarny. To samo dzieje się z naszymi płucami i pozostałymi odcinkami dróg oddechowych. Cząsteczki o średnicy większej niż 10 mikrometrów są zatrzymują się tuż za gardłem i są wydalane. One nie stanowią większego zagrożenia. Gorzej jest z  pył zawieszonym PM10, który przenika do płuc, ale się tam nie akumuluje, jego składowiskiem są  górne odcinki dróg oddechowych. Prawdziwy zabójca to jednak pył zawieszony PM2,5. Ten osadza się w najgłębszych partiach płuc. Tam może zalegać miesiącami; poddając się akumulacji stwarza środowisko niezwykle przyjazne nowotworom. PM 2.5 niszczy pęcherzyki płucne, utrudniając wymianę gazową. Powoduje również wiele drobnych i uciążliwych dolegliwości: podrażnienia naskórka i śluzówki, zapalenie górnych dróg oddechowych. Może być też przyczyną chorób alergicznych, astmy, raka gardła i krtani.

Jak powstaje smog?

Obecna, apokaliptyczna sytuacja jest wynikiem wieloletnich zaniedbań. Odpowiedź na pytanie: jak powstaje smog, musi zatem zawierać rozwiązanie tego problemu. Przejście od rozpoznania do leczenia powinno być priorytetem obecnego resortu środowiska. Sęk w tym, że minister Jan Szyszko jasno daje do zrozumienia, że priorytety są inne. W ostatnich miesiącach ubiegłego roku, mając w pamięci rekordową w historii pomiarów zanieczyszczeń poprzednią zimę, ekipa Szyszki skupiała się na wszystkim, byle nie na na smogu. Jednym z obszarów aktywności ministerstwa było napisanie i przeforsowanie ustawy umożliwiającej masową wycinkę drzew na prywatnych posesjach. Tymczasem drzewa są właśnie naturalnym katalizatorem toksyn. Można się więc spodziewać, że koszmarny stan naszego powietrza nie ulegnie poprawie dopóki minister o aparycji „Palacza” z serialu „Z Archiuwum X” będzie sprawował piastował tekę.

Smolista mgła w Polskich miastach, wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest konsekwencją emisji spalin przez pojazdy kołowe. Rury wydechowe aut nie są głównymi trucicielami naszego powietrza, choć decyzje miast o wprowadzeniu bezpłatnej komunikacji miejskiej, w dniach gdy poziom toksyn jest najwyższym, mogłyby na taki wniosek nakierowywać. Najwięcej pyłów i benzopirenów dostaje się do powietrza z kominów prywatnych domów. Mimo, że polskie miasta mają największą w UE sieć miejskiego ogrzewania, które należy do stosunkowo przyjaznych dla środowiska, to praktyka rozwiązań w polskich domach w zakresie generowania ciepła jest wciąż dramatycznie przestarzała. Według szacunków ekspertów  z Polskiego Alarmu Smogowego, w naszym kraju w użyciu znajduje się ok. trzech milionów pieców, w których pali się węglem, drewnem oraz pyłem węglowym, czy nawet, o zgrozo, śmieciami. Brak świadomości, która powinna być zaszczepiana na kolejnych stopniach edukacji i życia społecznego, przekłada się na dramatyczne szkodnictwo, którego sprawcami jest rzesza naszych rodaków.

[box]Emisja zanieczyszczeń powietrza w Polsce wynika w głównej mierze z ogrzewania domów za pomocą węgla i innych paliw stałych, często w piecach nie spełniających żadnych standardów emisyjnych. W piecach tych można spalić nie tylko odpady węglowe (muł i miał), ale także zwykłe śmieci, w tym tworzywa sztuczne. Muł i miał węglowy to produkty o wysokiej zawartości siarki, chloru czy popiołu. W wielu krajach węgiel tego typu jest traktowany jako odpad i nie jest sprzedawany, właśnie ze względu na jego bardzo negatywny wpływ na jakość powietrza. W Polsce niestety nie istnieją ŻADNE normy dla jakości węgla sprzedawanego gospodarstwom domowym.[/box] – czytamy na stronie Polskiego Alarmu Smogowego.

Co można zrobić i czego się nie robi aby zwalczyć smog?

Wiele samorządów próbuje walczyć ze smogiem na własną rękę, szczególnie w centrach miast. Pionierem w tej dziedzinie jest Kraków, który w 2015 roku zakazał opalania pieców węglem. Decyzja ta została jednak skierowana do sądu za sprawą radnych Polskiego Stronnictwa Ludowego. W stolicy Małopolski od 2019 roku będzie obowiązywał zakaz palenia w piecach drewnem, węglem i pochodnymi postaciami obu surowców. Rada Miasta uchwaliło prawo na mocy którego wynajęci przez miasto fachowcy za darmo montują niskoemisyjne piecie na gaz. Problem z tym, że taki surowiec jest znacznie droży i wyraźnie zwiększa koszty, jakie gospodarstwo musi ponieść w sezonie grzewczym. Dlatego też znaczna część mieszkańców palących w starych „kopciuchach”, zamierza robić to do wejścia w życie zakazu. Pozostałe miasta nie zdecydowały się jeszcze na zorganizowane działania. Są jednak plany zakładające choćby wsparcie i dotacje dla osób rezygnujących z używania pieców węglowych na rzecz ekologicznych rozwiązań lub wpięcia się do miejskiej sieci ciepłowniczej.

Przestarzałe kotły są głównymi trucicielami. Odpowiadają one za prawie połowę całkowitej emisji pyłu zawieszonego, większość (ok. 85%) emisji wielopierścieniowych węglowodorów oraz za dostarczanie do naszych płuc toksycznej mikstury, będącej efektem wrzucania do pieców opadów, w tym tworzyw sztucznych.  Mało tego, w naszym kraju nadal legalnie sprzedawane są piece, które w innych państwach europejskich są już dawno zabronione. Według raportu Efektywność Energetyczna w Polsce, co roku instaluje się Polsce . 200 tys. kotłów na węgiel, a większość z nich nie spełnia żadnych atestów. Ministerstwo Środowiska nie zamierza takich restrykcji wprowadzać. W Polsce nie obowiązują żadne ograniczenia emisyjne, które w innych krajach są standardem. Kotły, których żywotność nie powinna przekraczać 5 lat,  pozostają w użyciu przez następnych 10, 15 a nawet 20 lat.

Dlaczego obecnie jest tak źle?

Prawdopodobnie polskie miasta nigdy nie były tak zagrożone smogiem jak obecnie, nawet w czasach PRL, gdy palono głównie węglem. Wynika to głównie z przemian urbanizacyjnych, jakim zostały poddane aglomeracje w ostatnim ćwierćwieczu. Brzemiennym w skutkach błędem było zabudowanie kanałów powietrznych, wyznaczonych przez specjalistów od gospodarki przestrzennej w czasach Polski Ludowej. W Krakowie w ubiegłym roku postawiono osiedle deweloperskie na ostatnim taki przesmyku. W połączeniu z położeniem miasta w niecce, powoduje to zaleganie cuchnącej mgły przez niemal wszystkie miesiące sezonu grzewczego. Drugim czynnikiem jest zjawisko suburbanizacji. W sytuacji gdy centra miasta wyludniają się, a „sypialnie” przenoszone są na przedmieścia, oplatające duże ośrodki coraz bardziej gęstym kręgiem, następuje wzrost liczby gospodarstw korzystających z pieców opalanych węglem. Efekty takiego procesu obserwowaliśmy kilka dni temu w Warszawie. Najwięcej zanieczyszczeń, przekraczających dozwolony poziom nawet o 1800 proc. zanotowano w okolicach Otwocka i Legionowa. Następnie chmura z toksynami przesunęła się nad Warszawę, dusząc mieszkańców korzystających z centralnego ogrzewania. Pół żartem można więc powiedzieć, że po raz kolejny burżuazja dokonuje gwałtu na klasie pracującej, tym razem za pomocą pyłów zawieszonych i benzopirenów.

 

 

 

 

 

 

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Halo, czy dr Lynch?

August Grabski, profesor Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca, ciesząc…