Wrogowie z lewa mówią o nich „lewica z Placu Zbawiciela”, „HipsterLewica”, „Reformiści”, „Socjalzdrajcy”, „Partia Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa”. Dla oszołomów z prawicy są powracającą reminiscencją lasu katyńskiego, neobolszewią i przykładem odrodzenia ideologii komunistycznej nad Wisłą. Jedno jest pewne – bycie działaczem partii Razem oznacza nieustanną konfrontację z irracjonalnym etykietowaniem.
Powstali wiosną tego roku, kiedy część działaczy znajdującej się dzisiaj w zaawansowanym stadium rozkładu partii Zielonych straciła nadzieję, że ich formacja zdoła wykrzesać z siebie jakąkolwiek iskrę witalności przez nadchodzącymi wyborami. Grupa zdolnych, znudzonych stagnacją na politycznym marginesie marginesu działaczy odpaliła na Facebooku prawdziwą petardę. Siła, która zamierza przepędzić z polskiej ziemi demony neoliberalnego doktrynerstwa rozpoczęła swoją działalność za pomocą wirusowego marketingu (wiralu) na najpopularniejszym portalu społecznościowym. Można uznać to za afirmację pokolenia z szufladami pełnymi umów o dzieło i fejsem otwartym 24/7. Zaczęli dobrze, z energią i w ładnej kreacji – fioletowa estetyka, zgrabna czcionka i ciekawe memy. To był iście kopernikański przewrót wśród operujących dotychczas na poziomie „technologii paint” lewicowych braci i sióstr. Wypłynęli na głębsze wody dzięki produkcji memów – bezlitośnie obnażali przywileje przedsiębiorców, realne warunki pracy i wyzysku, brak bezpieczeństwa ekonomicznego, zestawiając smutną polską rzeczywistość z warunkami w krajach Europy Północnej i Zachodniej. Po obrazkach przyszła kolej na agitację. W ciągu kilku dni od uruchomienia formularza na stronie, otrzymali ponad tysiąc zgłoszeń z całej Polski. W szeregach formacji zapanowała euforia. Razemowcy byli przekonani, że dynamika zostanie utrzymana, a fioletowa dywizja szturmem weźmie Sejm. Ostatecznie licznik członków zatrzymał się na około trzech tysiącach i pięciu tysiącach sympatyków. Przypomnijmy – partia została oficjalnie zarejestrowana w maju, a więc jest to znaczne osiągnięcie.
W związku z powyższym, jednym z obiegowych mitów, z jakimi muszą się mierzyć Razemowcy, jest opinia „partii istniejącej wyłącznie na facebooku”.Obecnie Partia Razem ma aktywne struktury w dokładnie 30 miejskich ośrodkach. Widać, że są to ekipy, które potrafią się zmobilizować do działania – w parę tygodni zebrały 100 000 podpisów. Razem jako pierwsza zarejestrowała listy w całym kraju. Podczas składania dokumentów jedna z urzędniczek podobno wyraziła swoje zirytowanie faktem, że każdy podpis wykonany jest innym charakterem pisma. „Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam” – miała powiedzieć. Wniosek z tego taki, że nawet jeśli Partia Razem przerżnie wybory z kretesem, to przynajmniej jej działacze mogą mieć czyste sumienie i satysfakcję z tego, że jako jedyni mieli w tej batalii faktyczną demokratyczną legitymację. Zaś niewątpliwy sukces organizacyjny, jakim była zbiórka to dowód, że opowieści o wirtualnym charakterze partii można wsadzić pomiędzy bajki.
Od początku w swoim języku komunikacji politycznej Partia Razem akcentowała, że nie jest strukturą wodzowską, a jej obecne funkcjonowanie stanowi przykład tego, jak w dalekosiężnej wizji miałoby wyglądać społeczeństwo. W związku z tym Razem nie miało lidera ani nawet osoby, która byłaby szczególnie eksponowana. Partia ma być organizacją niehierarchiczną, horyzontalną i demokratyczną. W praktyce od początku ma swoich zawiadowców. Trzon formacji stanowi grupa działaczy wywodząca się z upadłych niedawno Młodych Socjalistów, gdzie – co ciekawe – zaczynali również Barbara Nowacka i Piotr Szumlewicz: dziś „dyszące lokomotywy” warszawskiej listy Zjednoczonej Lewicy.
Jednym z najważniejszych zadań dla Razem będzie w najbliższym czasie wewnętrzne przepracowanie tego nieuświadomionego przywództwa, które wytwarza obecne napięcie: sprzeczność pomiędzy (pryncypialnie ustanowioną) narracją o oddolności i realnie istniejącą awangardą. Brak liderów i postaci ze znanymi nazwiskami skutkował słabą rozpoznawalności marki Razem, a co za tym idzie – poparciem w sondażach nie przekraczającym 2 proc. Wyborcy nie mieli pojęcia, z kim mają do czynienia. Nazwiska takie jak Konieczny, Paprota, Baran, Zawisza czy Zandberg były całkowicie anonimowe dla praktycznie wszystkich poza warszawską międzykanapówką. Problem ten zdezaktualizował się dopiero 19 i 20 października, kiedy najpierw Marcelina Zawisza (co prawda w dość przeciętnym stylu, ale jednak) dała się poznać szerszej publice u Tomasza Lisa, a następnie Adrian Zandberg zabłysnął wśród dramatycznie słabych i schematycznych adwersarzy podczas debaty liderów partyjnych. W tym momencie stało się jasne, że media namaściły partii jej lidera i będzie nim właśnie 36-letni historyk.
Trudno nie docenić znaczenia Partii Razem dla procesu oddolnej samoorganizacji społeczeństwa. W ciągu kilku miesięcy udało się aktywizować kilka tysięcy osób w całym kraju – co ostatnim razem w najnowszej historii polskiej lewicy udało się na taką skalę w ramach powoływania Klubów Krytyki Politycznej. Biorąc pod uwagę dynamikę rozwoju formacji, można zaryzykować tezę, że właśnie mamy do czynienia z początkiem masowego upodmiotowienia zatomizowanej dotąd klasy społecznej. Nawet jeśli partia nie przekroczy 5 proc. progu wyborczego, to doświadczenie formowania się ruchu, zbiorowej emancypacji i poczucie mocy wspólnego działania przełożą się na dynamizację procesu walki przeciwko niesprawiedliwości i wyzyskowi w Polsce. Powiedzmy sobie wprost – w ciągu tych kilku miesięcy Razemowcom udało się zrobić więcej niż rachitycznej partii Zieloni 2004 (- 2015?) w ciągu 12 lat jej działalności.
Powstanie i działalność Razem nie może być jednak ostatecznym celem polityki klasowej w Polsce. W obecnej formie, to ugrupowanie nie jest żadną radykalną siłą, zdolną do przeprowadzenia czegoś więcej niż korekty systemu kapitalistycznego przy zastosowaniu instrumentów znanych i sprawdzonych w innych krajach europejskich – takich jak redystrybucja zasobów, inwestycje w mieszkalnictwo, sprawnie funkcjonujące usługi publiczne czy prawo pracy chroniące zatrudnionych. Program Razem nie zawiera choćby promila rewolucyjnej myśli. To absolutny kanon europejskiej socjaldemokracji. Ale w polskich warunkach – sytuacji kompletnego zdziczenia i opanowania całej sfery tego, co w polityce dopuszczalne przez doktrynę liberalno-konserwatywną – wtłoczenie do głównego nurtu argumentów socjaldemokratycznych jest procesem koniecznym i postępowym. Najpierw ktoś musi wyrąbać prześwit w tym gąszczu prawicowych chwastów. Przesunąć akcenty w dyskursie politycznym, dać lekcję nowej gramatyki politycznej: zamiast bezsilnej nienawiści skierowanej w stronę „rządu, który nas okrada podatkami” – akcentowanie konfliktu klasowego i wyrażanie roszczeń wobec bogatych oraz żądanie od państwa, by wywiązywało się z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa ekonomicznego obywatelom. Wszystko to jest niezbędną lekcją antagonizmu klasowego, którą ponownie odrobić powinno polskie społeczeństwo. I właśnie w roli niosącego pieśń o walce klasowej widzę Partię Razem. Chodzi również o organizowanie społeczeństwa w walce wokół postulatów socjalnych. Potem w takiej zbiorowości – złożonej z jednostek upodmiotowionych i świadomych swoich interesów – będzie można zacząć budowę masowego ludowego ruchu, zdolnego do zrzucenia kajdan kapitalistycznej niewoli.
Niezwykle drażni mnie natomiast apoteoza państwa w przekazie politycznym Razemowców, zakładających, że wszystkie problemy rzeczywistości da się rozwiązać za pomocą magicznej różdżki aparatu państwowego i jego instrumentów. Rozumiem, że Partia Razem próbuje zmienić myślenie o państwie i jego roli w gospodarce i polityce społecznej. Fioletowi mierzą się ze skrajnie liberalną narracją o interwencji państwa jako piachu sypanym w perfekcyjnie funkcjonujący mechanizm wolnego rynku; podatkach, które są niczym innym jak kradzieżą i socjalu jako wspieraniu nierobów za środki zrabowane pracowitym i zaradnym. Tymczasem opowieść o państwie wyciągającym z kapelusza wszelkie dobrodziejstwa jest równie fałszywa. Bez nacisku i kontroli ze strony oddolnie zorganizowanego społeczeństwa nie da się skutecznie przeprowadzić żadnego procesu przebudowy. Pojawia się więc pytanie – jakie jest umocowanie tej formacji w ruchach społecznych, pracowniczych i innych, podważających neoliberalny status quo? Wiara to, że doktor państwo znajdzie lekarstwo na każdą przypadłość kapitalistycznej rzeczywistości, jest równie naiwna, jak myślenie, że ów aparat jest wcieleniem zła i zorganizowanym gangiem okradającym obywateli.
Na słowa uznania zasługuje natomiast język, jakiego Razem używa do komunikowania się ze społeczeństwem. Umiejętne sformatowanie postulatów klasowych do postaci strawnych dla ludu argumentów wyszło strategom tej partii znakomicie. Razem prowadzi walkę klas, nie używając źle kojarzonych w społeczeństwie haseł. Postulaty takie jak „więcej bezpieczeństwa ekonomicznego”, „uszczelnienie systemu podatkowego” czy „zlikwidowanie niczym nieuzasadnionych przywilejów przedsiębiorców” są atrakcyjne nawet dla obywateli poddanych wcześniej 25-letniemu praniu mózgu w wydaniu wolnorynkowym. Na obecnym etapie rozwoju sensowne było również skupienie akcentów na postulatach gospodarczych i społecznych, a taktycznie wycofanie na dalszy plan tzw. „obyczajówki”. Nikt o zdrowych zmysłach nie wątpi chyba, że ewentualna reprezentacja parlamentarna Razem zagłosuje za związkami partnerskimi czy przyznaniem kobietom prawa do aborcji.
Wielu zarzuca Razemowcom demonstracyjne odcinanie się od „starej” lewicy i budowanie swojej tożsamości na nie-byciu SLD. Po kilku miesiącach stosowania takiej retoryki, nie ma żadnych wątpliwości, że obrana taktyka okazała się skuteczna. Postać Leszka Millera i pamięć o skrajnie wolnorynkowych i antyspołecznych posunięciach jego rządu była jedną z głównych przyczyn skompromitowania pojęcia lewicowości nad Wisłą. Teraz, kiedy rozpaczliwy sojusz eseldowskiego betonu z liberałami od Palikota walczy o przekroczenie progu wyborczego, coraz większa jest szansa, że część „socjalnego” elektoratu, który dotychczas albo z zatkanym nosem zakreślał przy urnach nazwiska kandydatów SLD albo w akcie desperacji głosował na PiS, znajdzie wreszcie swoją reprezentację w politycznym układzie sił.
Partia Razem to odświeżające otwarcie na nowo procesu politycznego upodmiotowienia ludzi pracy i związanej z tym walki klasowej. Procesu, który nie jest w stanie wyczerpać się w nadanej mu w tym momencie formule. Co więcej, każdy kto oceniałby za parę dni skalę powodzenia tego projektu poprzez jego wynik wyborczy (czy będzie to 1, 2 czy 5 procent) da świadectwo, że nie wie nic na temat istoty i strategii walki politycznej.
Argentyny neoliberalna droga przez mękę
„Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…
p. Nowak raczy sobie żartować: partia „razem.pl” jest dokładnym wykonem „przepisu” George Sorosa wg Open Society Foundation a lokalnie przez klon Wybiórczej jaką jest Krytyka Polityczna a personalnie to Michnik/Smolarowie/Szlafer/ (ci mają „przechlapane” i nie zabierają głosu za to Sierakowiak (wraz z kumplami z Uwarszawakiego) grają pierwsze skrzypce. Stąd te prekariaty, stąd te Barbery, Huntington, etc, To co „mówią” jest dosłowną kopią, tego co mówią Soros/BH Levy, etc, etc.
Model ten jest SPONSOROWANY – dosłownie bo opłacany – przez obecną „wadzę” PO/PSL. Model ten jest kopiowany „lokalnie’ w miastach polskich i jest cechę charakterystyczną,nigdzie nie występują pod jedną nazwę. „razem.pl” jest „projektem” ad hoc zorganizowanym z okazji wyborów 2015 bo cała paczka (PO-PSL-SLD i ktoś tam jeszcze) liczą, że uda się sprawę załatwić w stylu „wiele trzeba zmienić, żeby się nic nie zmieniło” a ładnie to jest opisane w ostatnim (wrześniowym) LeMonde Dipolomatique przez Imanuela Wallersteina. A chcecie dowodu? To co „razem.pl” ma do powiedzenia na temat:
– system prawny RPjakiśtamnumer wywiedziony z panującej konstytucji sprawia, że państwo jest NIESPRAWNE – MARNOTRAWIĄCE ZASOBY – DZIAŁAJĄCE KORUPCYJNIE ze szczególnym uwzględnienim KORUPCJI POLITYCZNEJ gdzie Trybunał Konstytucyjne – np „wyrok” w sprawie Dody czy w sprawie „klauzuli sumienia” KOMPROMITUJE to państwo i np. NIE co tydzień przynosi informacje świadczące o tym. Co „razem.pl” chce z tym fantem zrobić?
– co zrobić z ca 2 mln bezrobotnych?
– co zrobić z zdemolowaną edukacją na każdym szczeblu?
– co zrobić z zdemolowaną służbą zdrowia?
– jak już tak chcecie walczyć z sukienkowymi, to proszę uprzejmie podać „JAK”. Pomysły p. Płatek są idiotyczne.
– sprawę uchodźców już pominę litościowie choć miałbym pytanie: co „razem.pl” oczekuje od uchodźców, czy żeby się „integrowali”/”asymilowali” czy, żeby zachowali swoją tożsamość (a wypadałoby uszanować przekonania/sposoby życia/uczucia/pojmowanie zjawisk/etc. etc)? a jeszcze skąd pieniądze (wg NIE w Szwajcarii 95% Erytrejczyków jakich Szwajcaria przyjęła nie pracuje, bo……po co skoro to co Szwajcarzy „płacą” całkowicie wystarcza i nie ma potrzeby płacić.
I tak dalej, i tak dalej. Mówią „ładnie”.
Ale z mojego punktu widzenia – i to jest czysto faszystowskie/komunistyczne zagranie „razem.pl” – to jest OGRANICZANIE WOLNOŚCI WYPOWIEDZI pt. „zwalczanie mowy nienawiści” czyli Michnikowe „Je suis Charlie Hedbo” ale wg Michnika-Wybiórcza etc tzw, MainStreamMedia.
Tak właściwie nie rozumiem Lewicowego myślenia np. Tak dla aborcji Nie dla kary śmierci… wywracacie logikę na lewą stronę
Nauczmy nastolatków korzystać z antykoncepcji. Nie wstydźmy się pójść z córką do ginekologa. Mamy w końcu 21 wiek.
Z drugiej strony żony takich lewicowców jak kolega nie muszą korzystać z aborcji nawet jak ona będzie prawnie dozwolona w każdym przypadku. Dzieci takich lewicowców jak kolega nie muszą uprawiać seksu przed ślubem ani po ślubie nawet jak antykoncepcja będzie szeroko dostępna.
PS. W Radio Maryja twierdzą, że PIS to jest partia prawicowa i patriotyczna. Redaktor Michałkiewicz mający felietony w tejże rozgłośni i sympatyzujący z Korwinem zdaje się twierdzi, że to partia socjalistyczna. Cejrowski podobnie. Media Rydzyka też są oszukańcze i pudrują PIS?
Zandberg oraz Razem zostali okrzyknięci „radykalną lewicą” lub „radykalnymi socjalistami”. Nie wiem co palą niektórzy dziennikarze i politolodzy nad Wisłą, ale wygląda to na mocny towar. Z drugiej strony jeśli dla nich socjalista jest – były w mediach takie głosy – Kukiz to Zandberg na jego tle to rzeczywiście lewicowy radykał na 100 fajerek.
Dla mnie Zandberg, mimo że nosił koszulkę z Marksem (fejsbukowy donos Wiplera) i był stypendysta fundacji im. Róży Luksemburg radykałem nie jest. Zanberg ma korzenie duńskie – było by miło jakby z Razem przybliżył Polskę do modelu skandynawskiego, czyli do takiego socjalistycznego minimum.
W tym roku głosuje na „lewicowych radykałów” na pohybel „radykalnym reakcjonistom”! Dzięki mediom mam na kogo głosować. Mimo wszystko wciąż czuje się niedopieszczony ;)
Jeśli Zandberg nie jest Lewicowym radykałem to kto nim jest? czy dopiero reinkarnację Marksa nazwiesz Radykałem
zaczęła się krucjata mediów które chcą przekonać jak bardzo nieradykalna jest ta radykalna partia
Jak widać mediom udało się przekonać że Lewicowa partia PiS to prawica to czemu nie przypudrować partii Rakłem która proponuje model komunistycznej stagnacji
W czym przejawia się radykalizm Razem? W noszeniu koszulki z Marksem? Z zapowiedzią, że nie będą prywatyzować majątku po tzw. komunie na pniu i za marne grosze – ostatni spot z Zawiszą? Jeśli to jest dla ludzi radykalizm to ja już nic nie rozumiem.
Żona głosuje na ZL głównie z powodu Baśki. Ja dmucham w żagle tego małego stateczku Razem – niech wypłynie na szerokie wody. U mnie w rodzinie lewica jest totalnie zjednoczona.
Na kogo zamierzasz głosować? To ostatnie godziny kiedy można się tym pochwalić.
Według mnie świetny tekst, a poza tym lubię Piotra Nowaka
Panie Nowak, chwali Pan biegłość Razem w komunikowaniu się ze społeczeństwem. Skoro tak, to weź Pan z nich przykład. Pański tekst to – pardon – pseudopolitologiczny bełkot a nie publicystyka. Przykład: „Jednym z najważniejszych zadań dla Razem będzie w najbliższym czasie wewnętrzne przepracowanie tego nieuświadomionego przywództwa, które wytwarza obecne napięcie: sprzeczność pomiędzy (pryncypialnie ustanowioną) narracją o oddolności i realnie istniejącą awangardą.”