Po Kazimierzu Staszewskim, który przyznał niedawno, że powędrował ideowo w stronę Grzegorza Brauna, teraz przyszła kolej na podobne wyznania ze strony Krzysztofa Krawczyka. Kto będzie następny?
Katolicki fundamentalizm jest zaraźliwy. Wirus mocno zakorzenił się w środowisku celebrytów; ostatnio dziesiątkuje polskich artystów estradowych. W tegoroczne święta zaatakował Krzysztofa Krawczyka, prekursora disco-polo. Jak się okazuje, styl ten preferuje on nie tylko w muzyce, ale także w filozofii.
Krawczyk wyoutował się przed dziennikarzem “Faktu”. Poza typowym agit-propem o “pięknie wiary”, jej “wspaniałości” i “prostocie” zmierzyć się trzeba z ciężkimi wywodami dotyczącymi kondycji ludzkości i współczesnego świata. Rzeczywistość, zdaniem Krawczyka, polega teraz na walce.
– Walka trwa bez przerwy. W Polsce z jednej strony mamy teraz wartości narodowe i wiarę, z drugiej – liberalizm i lewicowość. To wszystko się kłóci i tak jest na całym świecie. Ciągle słyszy się namawianie do wiary w jednopłciowe małżeństwa, wiary w to, że eutanazja jest dobra, że aborcja jest w porządku, rodzenie dzieci z probówki też. Są ludzie, którzy się z tym nie zgodzą, i są tacy, którzy się zgodzą. Świat jest podzielony, a ten podział nie jest bezpieczny – objaśnił świat idei autor „Parostatku”.
Jednocześnie Krawczyk składa pewien rodzaj samokrytyki, przyznając, że w okresie PRL, w którym kwitła jego sława, nie był tak skłonny do obrony katolickich i narodowych wartości.
– Było jednak w tych czasach rozluźnienie, jeżeli chodzi o etykę. Tak jak w haśle „róbta, co chceta”, które nie bardzo mi się podoba, bo mówi, że trzeba się głównie bawić, a to jest niepokojące. W tamtych czasach nie dostrzegaliśmy zmian w kierunku wolności czy Solidarności, bo przebywaliśmy na estradach, które były pod kontrolą partii. Dobrze pamiętam, jak jeździliśmy występować w wielkie święto Matki Bożej, kiedy jej obraz wędrował po Polsce, a w tym czasie partia nam robiła 3-4 koncerty dziennie po to, żeby odciągnąć od Niej ludzi. My tego nie widzieliśmy, bo byliśmy za bardzo zafascynowani tym graniem, śpiewaniem, publicznością, powodzeniem, zarobkami i tak dalej – mówi Krawczyk.
Artysta z wąsem ma także recepty polityczne. Nie są nic-a-nic zaskakaujące na tle dotychczasowych.
– Powinniśmy razem pchać ten kraj do przodu – oznajmia błyskotliwie Krawczyk i dodaje – Chcę, żeby Polska szła z uniesioną wysoko głową i niosła sztandar Boga. W zasadzie obok Meksyku czy Włoch to my jaśniejemy w tej kwestii, bo w Europie Zachodniej jest schyłek wiary.
Odwaga cywilna godna podziwu. Gratulujemy Krzysztofowi Krawczykowi.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Gdzie niby było w PRL-u rozluźnienie w kwestii etyki? Pruderia obyczajowa była ogromna i nie był to wynik jakiejś rzekomej „wiary” tylko surowe zasady wychowania. W branży muzycznej było inaczej, ale o tym zapewne pan Krawczyk nie wiedział.
definitywnie stwierdzam, że poziom umysłowy autorów tego portalu jest na poziomie mięsnego jeża, w następnym odcinku proponuję opisać przerażający fundamentalizm katolicki bohaterów serialu klan bądź Karola Strasburgera, którzy gotowi są pogrążyć Polskę w odmętach kontrreformacji, a może po prostu zgłoście się wszyscy do kolejnego programu typu rolnik szuka żony….