Instytut Spraw Publicznych w swoim raporcie udowodnił, że występują znaczne różnice w wysokości emerytur w zależności od płci.
Korzenie tej chorej sytuacji tkwią w założeniach reformy emerytalnej przygotowanej i wdrożonej przez rząd Jerzego Buzka w 1999 r. Obecnie różnice w emeryturach dochodzą nawet do 500 złotych na niekorzyść kobiet. To 38 proc. średniej emerytury. Ostatnie wydłużenie wieku emerytalnego nic nie zmienia, a raport, przygotowany przez dr Janinę Petelczyc oraz Paulinę Roicką stwierdza na dodatek, że powrót do poprzednich zasad przechodzenia na emeryturę (dla kobiet 60 lat, dla mężczyzn – 65 lat) spowoduje jedynie pogorszenie sytuacji.
Niższe emerytury dla kobiet mają kilka bezpośrednich przyczyn. Podstawowa to dysproporcje między zarobkami kobiet i mężczyzn w okresie świadczenia pracy. Kolejne to fakt zatrudniania kobiet w sektorach o niższych płacach w ogóle, ale też z powodu słabszych możliwości awansu i, co za tym idzie, rzadszego zajmowania stanowisk kierowniczych. Ale ważnym, a kto wie, czy nie najważniejszym, jest stosunkowo częste zatrudnianie kobiet na niepełnym etacie, co spowodowane jest chęcią i koniecznością łączenia obowiązków rodzinnych wobec dzieci, a także wciąż jeszcze tradycyjnym postrzeganiem roli kobiety w rodzinie. Kobiety częściej też zmuszone są do przerwania pracy lub też całkowitej z niej rezygnacji, by poświęcić się opiece nad dziećmi lub osobami potrzebującymi opieki osoby dorosłej. W niepełnym wymiarze godzin pracy zatrudnionych jest jedna trzecia zatrudnionych kobiet.
To wszystko powoduje, że podstawa do wyliczenia emerytury jest i pozostawać będzie niska, co skutkuje ubóstwem kobiet w wieku emerytalnym i ich wykluczeniem.
Autorki raportu proponują walkę z dyskryminacja osób starszych na rynku pracy, wprowadzenie emerytury minimalnej, mniej uzależnionej od stażu pracy niż dotychczas. A najważniejszym zagadnieniem jest walka i prawne zabezpieczenie dyskryminacji kobiet w pracy.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Czarno to widzę. Obawiam się, że dynamika zadłużenia skarbu państwa i jego przyspieszona dewastacja doprowadzi do upadku państwowości, a możliwości finansowe wypłaty emerytur staną się jedna wielka fikcją. Najpierw oszukano ludzi, że obce i niestabilne firmy zagraniczne lepiej gwarantują wypłatę świadczeń za lat dwadzieścia i później. Potem wsadzano kit, że krótsza praca nie ma żadnego wpływu na wysokość emerytury. Teraz, po latach, wmawia się, że ci, którzy pracowali krovej i odprowadzali niższe składki emerytalne, powinni mieć komunistycznie zrównane emerytury, bo każdy ma jednakowy brzuch i ręce. Tyle, że nie każdy równie efektywnie pracował. Ale takimi bajkami naród żyje.