– Państwo reprezentują taką skrajność, z którą możecie podzielić się ze swoimi oponentami, którzy są po drugiej skrajnej stronie, czyli tych wszystkich, którzy reprezentują ruchy proaborcyjne. Możecie, proszę państwa, podać sobie dzisiaj rękę, dlatego że efekt tej ustawy byłby dokładnie taki sam. To znaczy nie byłoby mowy o ochronie życia. Tak naprawdę tym projektem robicie państwo prezent ruchom proaborcyjnym – wykrzyczała wczoraj z mównicy sejmowej rzeczniczka PiS, Aneta Czerwińska, po czym, zawnioskowała o odrzucenie projektu całkowitego zakazu aborcji (autorstwa fundacji „Pro-prawo do życia”*), co wywołało aplauz wśród większości posłów zgromadzonych na sali plenarnej.

Czy rzeczywiście jest się z czego cieszyć?

Czy postawienie przez PiS granicy akurat w tym miejscu przyśpieszy, czy może spowolni proces liberalizacji prawa antyaborcyjnego? I wreszcie – kto faktycznie stoi za kolejnym antykobiecymi ustawami obywatelskimi i jaki jest ich ostateczny cel?

Przełom lat 80. i 90. XX wieku był fatalnym czasem dla nieuprzywilejowanych Polaków, a w tym – dla kobiet. Jednak, gdy weźmie się do ręki wspomnienia prominentnych działaczy partyjnych, biznesmenów czy innych przedstawicieli ówczesnych (toteż w zdecydowanej większości – i obecnych) elit, to okres ten może nam się jawić jako kapitalistyczne żniwa wszechczasów. Tusk, Kulczyk, Mazowiecki, Balcerowicz mówią niemal jednym głosem: „było ciężko, z oporami, z wysiłkiem, ale daliśmy radę, pokonaliśmy komuchów i zbudowaliśmy w Polsce kapitalizm, dając rodakom wieki dobrobyt!”. Ach! Orły, sokoły, herosi!

Niemniej, kiedy obedrze się ten legendarny czas z propagandowych hagiografii, to ukaże się nam dość śliski obraz układów, układzików, mniej lub bardziej potajemnych pertraktacji, gdzie nowe, prawicowe elity III RP nie walczą na kopie i miecze z krwawą juntą RPL, ale walą z nią wódala w niezwykle radosnej atmosferze. Pamiętacie te zdjęcia z Magdalenki, na których upojony Michnik biesiaduje z wesolutkim Kiszczakiem? Co ten obrazek ma wspólnego z wizją heroicznych bojów na froncie transformacyjnych batalii?

Nic, poza tym, że zarówno w konwencji męskiej popijawy, jak i w konwencji maczystowskich bojów nie ma miejsca dla jakiegokolwiek pierwiastka żeńskiego.

W sławetnych rozmowach w Magdalence nie brała udziału żadna kobieta. Przy okrągłym stole (tak od początku do końca obrad) zasiadała tylko jedna przedstawicielka płci żeńskiej. We wszystkich ujawnionych do dziś tajnych „negocjacjach”, jakie ukształtowały polityczno-biznesowy krajobraz III RP, rola kobiet była praktycznie marginalna. Więc jaką Polskę sobie chłopcy wtedy obmyślili, taką mamy obecnie.

I choć kobiety w tym potajemnym konstruowaniu „kapitalistycznej ojczyzny” prawie nie uczestniczyły, to ich temat był dla męskich „konstruktorów” niezwykle istotny. Uznani, zachodni badacze (m.in. David Ost, Elizabeth Dunn czy Brian Porter) opisują „kwestię kobiecą” w dobie transformacji z ogromnym zdziwieniem, a wręcz – ze zniesmaczeniem. W czasie, gdy reszta „bloku wschodniego”, liberalizowała prawo w sferze obyczajowej, zwykłym Polakom ich nowe elity narzucały debaty nad zmianami w odwrotnym kierunku. I tak całe morze przekrętów polskiej transformacji przykryła sprawa zaostrzania ustawy antyaborcyjnej, którą ostatecznie – mimo społecznego sprzeciwu (przeciwko było ok. 60 proc. obywateli) –prawicowy rząd zaostrzył w 1993 roku.

W kobiety uderzył również pierwszy „niekomunistyczny” budżet uchwalony w lutym 1990 roku. Nakłady na oświatę spadły o 1/4. Na przestrzeni kilku lat zamknięto dziesiątki tysięcy państwowych przedszkoli, zlikwidowano też 1/5 szkół podstawowych i ponad tysiąc wiejskich bibliotek. Samorządowe żłobki (do dziś!) pozostały dostępne dla zaledwie kilku procent rodzin. W wyniku brutalnej prywatyzacji miliony kobiet utraciły swoje stałe zatrudnienie (bodaj w najbardziej spektakularny sposób podczas bezwzględnego rozgrabiania przemysłowej Łodzi). Nad skutecznymi programami pomocowymi mało kto się wówczas zastanawiał.

Wszystko to sprowadziło sporą część kobiet z klasy pracującej do roli bezpłatnej opieki rodzicielskiej, zamkniętej w (nierzadko) przemocowych domach, bez jakiejkolwiek realnej reprezentacji politycznej. Zaś w sferze publicznej coraz mocniej naciskała fundamentalistyczna propaganda, chcąca jeszcze większego ograniczenia prawa antyaborcyjnego. Natomiast druga strona owej propagandy co rusz przekonywała kobiety: „cieszcie się lepiej z tego kompromisu, bo może być tylko gorzej”.

No i stało się gorzej… A w miejscu niedawnej drugiej strony propagandy, stanęła ta pierwsza, ta bardziej radykalna i dziś chce się kreować na ową umiarkowaną i mówić: „cieszcie się lepiej z tego kompromisu”. No więc kim w rzeczywistość są teraz ci radykałowie? Kto tym razem ciągnie za sznurki?

Ciągną ci sami od ponad trzydziestu lat… Choć we wspomnianych rozmowach w Magdalence nie uczestniczyła żadna kobieta, to byli tam trzej księża, tak samo podczas rozmów okrągłostołowych i dziesiątek potajemnych negocjacji. Tak samo jest i dziś – to kler zbiera podpisy pod kolejnymi projektami „Stop aborcji” i to kler namawia swoich politycznych kontrahentów do określonych działań. Bez kleru terapia szokowa zakończyłaby się społecznym buntem, nie dałoby się stłumić związków zawodowych i ludowego gniewu.

A co ma do tego „kwestia kobieca”?

A no kobiety w społeczeństwach nowoczesnych (szczególnie po II fali feminizmu) są nośnikami idei bardziej postępowych, egalitarnych i lewicowych.

Bardzo to dobrze widać w poparciu dla Lewicy wśród młodych. I dlatego kler, prawica i kapitaliści (zblatowani ze sobą od zarania III RP) wolą trzymać kobiety pod butem niż narażać się na niepotrzebne kłopoty, takie jak: postęp, socjalizm czy demokratyzm…

*W roli sprawozdawcy i przedstawiciela komitetu inicjatywy ustawodawczej „Stop aborcji” występował tego dnia Mariusz Dzierżawski. To były wiceprzewodniczący Unii Polityki Realnej, czyli popularnej w latach 90. partii „konserwatywno-liberalnej”, która podczas wyborów 2001 roku startowała z list Platformy Obywatelskiej. Spod jej skrzydeł – obok takich tuzów zamordyzmu jak Korwin-Mikke, Żółtek, Czarnecki czy Michalkiewicz – wyszli czołowi politycy PO, m.in. Pitera, Nitras, Graś, Grabarczyk i Tomczykiewicz. Takich mamy w Polsce „fajnych” „liberałów”…

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację

Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin …